Zadziwiliście mnie
Nie wiedziałam, że ktoś tu jeszcze jest
Nie umarłam, żyję i mam się dobrze
Po prostu przeniosłam się na wattpada
I piszę tam regularnie jedno ff i jedno opowiadanie również o aniołach i demonach
Tylko mam pytanie
Kontynuować tę opowieść również?
Miłość ponad wszystko – Księżniczka Ciemności i Ognia
Lexi jest demonem cieszy się ich szacunkiem, jest piękna i mądra. Jej ojciec chce by wstąpiła do rady demonów, tu zaczynają się problemy, ile tajemnic ukrywano przez te wszystkie lata.. Kim jest tajemniczy chłopak? W jakich okolicznościach się tu pojawił?
środa, 24 lutego 2016
czwartek, 30 lipca 2015
Księżniczka Ciemnosci i Ognia: Rozdział Pierwszy
Wreszcie dotarliśmy do nowego królestwa, które różniło się znacznie. Modernistyczne budowle na zawsze zapadły mi w pamięć. Czułam się cudownie mogąc wdychać francuskie powietrze. Znacznie różniło się od tego amerykańskiego. Jakbym wdychała zupełnie inną rzecz. Wszędzie latały ptaki i przyjemnie ćwierkały, jedna rzecz mi nie pasowała. Było to zbyt...dobrze? Jakby to nie była kraina demonów. Na zewnątrz roiło się od demonów, nikt nie zwracał na mnie uwagi. To musiało się zmienić, musiałam mieć efektowne wejście. Już miałam rozpocząć przedstawienie gdy nagle podszedł do mnie chłopak. Miał roztrzepane brązowe włosy i śliczne dołeczki w policzkach. Duże pełne usta i ten zniewalający uśmiech były czymś na co mogłam patrzeć się godzinami. Zauważyłam, ze gdy tylko podszedł mięśnie Jace'a się napięły. Wydawał się spięty, jednak ja byłam całkowicie rozluźniona. Pocałowaliśmy się tylko raz w dodatku to nic nie znaczyło, chyba nie sądził inaczej? Nie mam zamiaru się przywiązywać, chce żyć chwilą,
– Jestem Nick, a ty wydajesz się nowa. – powiedział chłopak o zniewalającym uśmiechu.
– Nazywam się Lexi. – zaczęłam pewnie. – chcesz mnie może oprowadzić? – dodałam pełna nadziei, może z tego coś będzie.
Chłopak już miał coś odpowiedzieć, ale poczułam czyjaś silną rękę na moim biodrze. Jace przyciągnął mnie do siebie i obdarzył chłopaka morderczym spojrzeniem. Byłam wkurzona, jeden pocałunek nie sprawia, że będzie mnie traktował jak swoją własność. Nienawidziłam zaborczych kolesi. Gdyby nie to, że usilnie starał się się mnie przy sobie utrzymać, kto wie co by z tego wyrosło. A tak? Miałam ochotę uciec.
– Myślę, że to nie będzie konieczne. – warknął w odpowiedzi Jace.
W tym momencie pożałowałam, że było tutaj moich przyjaciół. Nagle zniknęli gdzieś z moim bratem a ja nie wiedziałam o co chodzi. Gdy szatyn odszedł wyrwałam się z silnych rąk Jace'a.
– Co ci odwala? – zapytałam mocno zirytowana.
On wydał się skruszony, jakby dopiero teraz zrozumiał jak się zachował. Wziął głęboki wdech i poprawił grzywkę. Kilka kosmyków spadło mu na twarz. Zacisnął usta w wąską kreskę, i spojrzał się na mnie smutno. Uniósł kciukiem moją brodę, nasze twarze były centymetr od siebie. Wtedy delikatnie musnął wargami moje usta. Po chwili pocałunek stał się bardziej namiętny. Całowałam go tak jak chciałam to zrobić od naszego pierwszego spotkania, on oddawał to z zdwojoną mocą. Życie jest dziwne, jeszcze przed chwilą chciałam jak najszybciej się go pozbyć. Kto wie? Może jeszcze coś z tego wyjdzie. Położyłam dłoń na jego karku i przyciągnęłam go do siebie jeszcze bliżej. To on pierwszy się oderwał.
– Nie uważasz, że zasługujemy na coś więcej niż jeden pocałunek? – powiedział to jak dawny arogancki Jace z sarkastycznym uśmieszkiem na ustach. W tym momencie poczułam, że ma racje. Może czas się przywiązać.
– Wolny związek. To musi ci wystarczyć. – wyszeptałam i odeszłam pozostawiając go samego na dziedzińcu pełnym uroczym Francuzek.
***
Był już wieczór, dostałam klucz do swojego pokoju i właśnie miałam go otworzyć, ale nagle poczułam wielką chęć pójścia do toalety. Rozejrzałam się w około, zauważyłam otwarte niebiesko–białe drzwi. Jako, że jeszcze nie orientowałam się co jest gdzie postanowiłam zaryzykować. Gdy postawiłam stopę w pomieszczeniu poczułam jak moje ciało zderza się z kimś innym. Już miałam lecieć na dół gdy poczułam jak chwytają mnie czyjeś silne ręce i unoszą w górę. Gdy już stałam, ktoś objął mnie, żebym nie straciła równowagi. Oczywiście bym nie upadła, nie jestem głupia. Ale nie przeszkadzało mi to, spojrzałam na osobę z, którą się zderzyłam. To był...Nick. Jego oczy były czarne jak dno najgłębszej przepaści, aż się prosiły, żeby zrobić krok do przodu i wpaść w nią na wieki. Szybko się otrząsnęłam, normalnie mogłabym się zabawić ale teraz miałam pewne ograniczenia. Nie chciałam tak szybko rezygnować z Jace'a, dobrze mi było w jego towarzystwie. Śmieszne bo jeszcze rano miałam inne zdanie.
– Co robiłaś w męskiej łazience, jeśli można spytać? – powiedział rozbawiony chłopak.
Wzruszyłam ramionami i odsunęłam się od niego. Tak właściwie nie wiedziałam o nim nic, ciekawiło mnie ile on mnie wie. Nie chciałam owijać w bawełnę.
– Wiesz kim jestem? – zapytałam prosto z mostu.
Musiałam wiedzieć ile wiedzą tutejsze demony. Powiedzieli im tylko, że przysłali nowe osoby? A może wiedzą o niedawnej bójce z aniołami? Wydał się zmieszany, ale nie czekał długo z odpowiedzią.
– Jesteś Lexi. – powiedział już totalnie wyluzowany. Spojrzałam się na niego, starając zachęcić do dalszego mówienia. On jednak był cicho, jakby nic więcej nie wiedział. Jednak to były tylko pozory. – Nazywasz się Alex, przyjechałaś tu z New Yorku, niedawno pokonałaś gromadę aniołów. A to...–złapał mój naszyjnik i obrócił go kilka razy. – jest kluczem do bram piekieł, dlatego tu przyjechałaś.
Dokładnie o to mi chodziło. Chłopak coś wiedział, nie był tylko bezużyteczną i ładną zabawką. Był członkiem rady. a od tamtego dnia, był moją bronią. Zbliżyłam się do niego na tyle blisko, że mógł czuć mój oddech na swoim policzku.
– I razem otworzymy nim bramy piekła. Prawda Nick? – wyszeptałam do jego ucha.
– Jestem Nick, a ty wydajesz się nowa. – powiedział chłopak o zniewalającym uśmiechu.
– Nazywam się Lexi. – zaczęłam pewnie. – chcesz mnie może oprowadzić? – dodałam pełna nadziei, może z tego coś będzie.
Chłopak już miał coś odpowiedzieć, ale poczułam czyjaś silną rękę na moim biodrze. Jace przyciągnął mnie do siebie i obdarzył chłopaka morderczym spojrzeniem. Byłam wkurzona, jeden pocałunek nie sprawia, że będzie mnie traktował jak swoją własność. Nienawidziłam zaborczych kolesi. Gdyby nie to, że usilnie starał się się mnie przy sobie utrzymać, kto wie co by z tego wyrosło. A tak? Miałam ochotę uciec.
– Myślę, że to nie będzie konieczne. – warknął w odpowiedzi Jace.
W tym momencie pożałowałam, że było tutaj moich przyjaciół. Nagle zniknęli gdzieś z moim bratem a ja nie wiedziałam o co chodzi. Gdy szatyn odszedł wyrwałam się z silnych rąk Jace'a.
– Co ci odwala? – zapytałam mocno zirytowana.
On wydał się skruszony, jakby dopiero teraz zrozumiał jak się zachował. Wziął głęboki wdech i poprawił grzywkę. Kilka kosmyków spadło mu na twarz. Zacisnął usta w wąską kreskę, i spojrzał się na mnie smutno. Uniósł kciukiem moją brodę, nasze twarze były centymetr od siebie. Wtedy delikatnie musnął wargami moje usta. Po chwili pocałunek stał się bardziej namiętny. Całowałam go tak jak chciałam to zrobić od naszego pierwszego spotkania, on oddawał to z zdwojoną mocą. Życie jest dziwne, jeszcze przed chwilą chciałam jak najszybciej się go pozbyć. Kto wie? Może jeszcze coś z tego wyjdzie. Położyłam dłoń na jego karku i przyciągnęłam go do siebie jeszcze bliżej. To on pierwszy się oderwał.
– Nie uważasz, że zasługujemy na coś więcej niż jeden pocałunek? – powiedział to jak dawny arogancki Jace z sarkastycznym uśmieszkiem na ustach. W tym momencie poczułam, że ma racje. Może czas się przywiązać.
– Wolny związek. To musi ci wystarczyć. – wyszeptałam i odeszłam pozostawiając go samego na dziedzińcu pełnym uroczym Francuzek.
***
Był już wieczór, dostałam klucz do swojego pokoju i właśnie miałam go otworzyć, ale nagle poczułam wielką chęć pójścia do toalety. Rozejrzałam się w około, zauważyłam otwarte niebiesko–białe drzwi. Jako, że jeszcze nie orientowałam się co jest gdzie postanowiłam zaryzykować. Gdy postawiłam stopę w pomieszczeniu poczułam jak moje ciało zderza się z kimś innym. Już miałam lecieć na dół gdy poczułam jak chwytają mnie czyjeś silne ręce i unoszą w górę. Gdy już stałam, ktoś objął mnie, żebym nie straciła równowagi. Oczywiście bym nie upadła, nie jestem głupia. Ale nie przeszkadzało mi to, spojrzałam na osobę z, którą się zderzyłam. To był...Nick. Jego oczy były czarne jak dno najgłębszej przepaści, aż się prosiły, żeby zrobić krok do przodu i wpaść w nią na wieki. Szybko się otrząsnęłam, normalnie mogłabym się zabawić ale teraz miałam pewne ograniczenia. Nie chciałam tak szybko rezygnować z Jace'a, dobrze mi było w jego towarzystwie. Śmieszne bo jeszcze rano miałam inne zdanie.
– Co robiłaś w męskiej łazience, jeśli można spytać? – powiedział rozbawiony chłopak.
Wzruszyłam ramionami i odsunęłam się od niego. Tak właściwie nie wiedziałam o nim nic, ciekawiło mnie ile on mnie wie. Nie chciałam owijać w bawełnę.
– Wiesz kim jestem? – zapytałam prosto z mostu.
Musiałam wiedzieć ile wiedzą tutejsze demony. Powiedzieli im tylko, że przysłali nowe osoby? A może wiedzą o niedawnej bójce z aniołami? Wydał się zmieszany, ale nie czekał długo z odpowiedzią.
– Jesteś Lexi. – powiedział już totalnie wyluzowany. Spojrzałam się na niego, starając zachęcić do dalszego mówienia. On jednak był cicho, jakby nic więcej nie wiedział. Jednak to były tylko pozory. – Nazywasz się Alex, przyjechałaś tu z New Yorku, niedawno pokonałaś gromadę aniołów. A to...–złapał mój naszyjnik i obrócił go kilka razy. – jest kluczem do bram piekieł, dlatego tu przyjechałaś.
Dokładnie o to mi chodziło. Chłopak coś wiedział, nie był tylko bezużyteczną i ładną zabawką. Był członkiem rady. a od tamtego dnia, był moją bronią. Zbliżyłam się do niego na tyle blisko, że mógł czuć mój oddech na swoim policzku.
– I razem otworzymy nim bramy piekła. Prawda Nick? – wyszeptałam do jego ucha.
środa, 8 lipca 2015
Rozdział 24:Podróż
Siedziałam na tyle limuzyny razem z przyjaciółmi i Jace'em. Ciągle w głowie siedziały mi słowa brata, moja ręka odruchowo dotknęła naszyjnika. Klucz. Brama. Piekło. Nie wiedziałam co o tym myśleć, na usta ciągnęło mi się tyle pytań ale nie mogłam ich wypowiedzieć na głos. Musiałam udawać, że wszystko wiem inaczej dowiedzieliby się o moim kłamstwie. Spojrzałam się w prawo i zobaczyłam Jace'a, wypatrywał czegoś za oknem. Jego rysy były łagodne, mięśnie nie były napięte, wydawał się odprężony. Miał na sobie luźne szare dresy i białą bluzkę, włosy opadały mu za uszy. Wpatrywałam się w niego jak zaczarowana do czasu aż ktoś lekko uderzył mnie w żebra. – Ej Lexi, słuchasz nas? – zapytała zdenerwowana Emma, na widok mojej nie zdziwionej miny powtórzyła to co za pewne powiedziała wcześniej. – Mówiłam o sprawie pewnych dwóch osób. – powiedziała po czym znacząco kiwnęła głową w stronę Katie.
Dziewczyna siedziała z przodu więc tego nie zauważyła, ale ja wiedziałam o co jej chodziło. Tego samego dnia przyłapałyśmy Marcusa, Katie i mojego brata na rozmowie. Komuś z boku mogłoby wydawać się to głupie, przyłapać "na rozmowie"? Ale oni unikali się jak ognia, a kilka dni temu dziewczyna chciała zdobyć klucz do bram piekieł, mój klucz.
– Nie sadzę, że to dobry pomysł. Pogadamy o tym gdy już dotrzemy, poza tym jestem zmęczona – powiedziałam zaspanym głosem po czym ziewnęłam.
Em kiwnęła zgadzając się. Moje powieki zaczęły robić się strasznie ciężkie, zamknęłam oczy i czekałam aż nadejdzie sen.
Otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to twarz Jace'a spoglądająca na mnie z rozbawieniem. W trakcie snu musiałam jakoś się jakoś przekręcić i teraz leżałam mu na kolanach. Chłopak zaczął obracać kosmyk moich włosów między palcami.
– Długo spałam? – zapytałam nie ruszając się z miejsca.
– Na tyle długo by oni zasnęli. – powiedział po czym ruchem głowy wskazał moich przyjaciół.
Zanim zdążyłam coś powiedzieć zatrzymaliśmy się, byliśmy na pustkowiu. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam samolot, dzięki wyostrzonemu wzrokowi zauważyłam pilota. Ktoś go tu musiał przenieść, nasza podróż musi zostać niezważona przez Anioły. Więc lepiej, żeby nikt go nie śledził.
– Wstawaj Alex.– powiedział Jace po czym zaczął wyciągać mnie z auta.
Spojrzałam na niego, trzymał rękę na moim biodrze. Wydawał mi się, że nadal śpię. Gdyby nie on, przewróciłabym się. Oparł głowę na jego ramieniu, on tylko ją przytrzyłam, żeby nie spadła po czym szepnął coś czego nie zrozumiałam.
– Wiesz co Alex? Jestem zmęczony tym wszystkim. – powiedział sarkastycznie jednak ja wyczuwałam smutek w jego głosie.
Nie wiedziałam o czym on mówił, otworzyłam oczy i spojrzałam na niego nie rozumiejąco. Nasze oczy się spotkały, zapadła niezręczna cisza. Która oczywiście ja musiałam przerwać, co było świetną decyzją jak się później przekonałam.
– J–ja, chyba nie rozumiem o czym mówisz. – odpowiedziałam zdziwiona.
Naprawdę nie rozumiałam o czym on mówi, to wszystko było takie dziwne.
– Jesteśmy demonami? Nie powinno nas obchodzić co będzie jutro a ja...ja w zasadzie nic nie robię. Powinienem żyć jakby jutra nie było. Nie myśleć, nie planować, tylko działać.
Puścił mnie a ja odsunęłam się krok w tył. Tak, żeby móc objąć jego całego wzrokiem. On przybliżył się z niebezpiecznym uśmieszkiem na twarzy. Złapał mnie za podbródek i podniósł go do góry. Potem nie pocałował. Jego usta były miększe niż kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić. Odwzajemniłam pocałunek. Złapałam go za szyje i przyciągnęłam do siebie. Chłopak odpowiedział z namiętnością. Nie był to mój pierwszy pocałunek, oczywiście, że nie. Ale było w nim coś magicznego. Nigdy się tak nie czułam. W przerwie między pocałunkami chłopak szepnął.
– Nie wiem co to za uczucie, ale bardzo chce to sprawdzić. – jego głos był bardzo tajemniczy i przyciągał mnie jak magnez.
Dziewczyna siedziała z przodu więc tego nie zauważyła, ale ja wiedziałam o co jej chodziło. Tego samego dnia przyłapałyśmy Marcusa, Katie i mojego brata na rozmowie. Komuś z boku mogłoby wydawać się to głupie, przyłapać "na rozmowie"? Ale oni unikali się jak ognia, a kilka dni temu dziewczyna chciała zdobyć klucz do bram piekieł, mój klucz.
– Nie sadzę, że to dobry pomysł. Pogadamy o tym gdy już dotrzemy, poza tym jestem zmęczona – powiedziałam zaspanym głosem po czym ziewnęłam.
Em kiwnęła zgadzając się. Moje powieki zaczęły robić się strasznie ciężkie, zamknęłam oczy i czekałam aż nadejdzie sen.
Otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to twarz Jace'a spoglądająca na mnie z rozbawieniem. W trakcie snu musiałam jakoś się jakoś przekręcić i teraz leżałam mu na kolanach. Chłopak zaczął obracać kosmyk moich włosów między palcami.
– Długo spałam? – zapytałam nie ruszając się z miejsca.
– Na tyle długo by oni zasnęli. – powiedział po czym ruchem głowy wskazał moich przyjaciół.
Zanim zdążyłam coś powiedzieć zatrzymaliśmy się, byliśmy na pustkowiu. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam samolot, dzięki wyostrzonemu wzrokowi zauważyłam pilota. Ktoś go tu musiał przenieść, nasza podróż musi zostać niezważona przez Anioły. Więc lepiej, żeby nikt go nie śledził.
– Wstawaj Alex.– powiedział Jace po czym zaczął wyciągać mnie z auta.
Spojrzałam na niego, trzymał rękę na moim biodrze. Wydawał mi się, że nadal śpię. Gdyby nie on, przewróciłabym się. Oparł głowę na jego ramieniu, on tylko ją przytrzyłam, żeby nie spadła po czym szepnął coś czego nie zrozumiałam.
– Wiesz co Alex? Jestem zmęczony tym wszystkim. – powiedział sarkastycznie jednak ja wyczuwałam smutek w jego głosie.
Nie wiedziałam o czym on mówił, otworzyłam oczy i spojrzałam na niego nie rozumiejąco. Nasze oczy się spotkały, zapadła niezręczna cisza. Która oczywiście ja musiałam przerwać, co było świetną decyzją jak się później przekonałam.
– J–ja, chyba nie rozumiem o czym mówisz. – odpowiedziałam zdziwiona.
Naprawdę nie rozumiałam o czym on mówi, to wszystko było takie dziwne.
– Jesteśmy demonami? Nie powinno nas obchodzić co będzie jutro a ja...ja w zasadzie nic nie robię. Powinienem żyć jakby jutra nie było. Nie myśleć, nie planować, tylko działać.
Puścił mnie a ja odsunęłam się krok w tył. Tak, żeby móc objąć jego całego wzrokiem. On przybliżył się z niebezpiecznym uśmieszkiem na twarzy. Złapał mnie za podbródek i podniósł go do góry. Potem nie pocałował. Jego usta były miększe niż kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić. Odwzajemniłam pocałunek. Złapałam go za szyje i przyciągnęłam do siebie. Chłopak odpowiedział z namiętnością. Nie był to mój pierwszy pocałunek, oczywiście, że nie. Ale było w nim coś magicznego. Nigdy się tak nie czułam. W przerwie między pocałunkami chłopak szepnął.
– Nie wiem co to za uczucie, ale bardzo chce to sprawdzić. – jego głos był bardzo tajemniczy i przyciągał mnie jak magnez.
KONIEC CZĘŚCI 1
UWAGA WRACAM AKTYWNIE NA BLOGA. PRZECZYTAJCIE TO :)
Rozdział, krótki gdyż nie chce tego tak pisać. I nie chce zostawiać was bez wyjaśnienia więc w 10 minut napisałam to. Może niektórzy z was czytali mojego drugiego bloga
https://www.wattpad.com/myworks/42492398-anio%C5%82-z-kamienia
Troszczę się o niego i sprawdzam wszystko wiele razy zanim coś dodam. Przeniosłam Lexi nie bez powodu, w jej życiu nastąpi wielka zmiana. Zamknęłam część pierwszą i otworze nową, nie zmianiam adresu bloga. Zmieni się szablon więc nie bądźcie zdziwieni. Zmienie też narracje gdyż lepiej mi pisać w trzecioosobowej. Rozdziały będą dłuższe i będą pojawiały się regularnie. To jest mój pierwszy blog, uczyłam się na nim pisać. Więc teraz chce wam pokazać czego się nauczyłam.Za tydzień pojawi się druga część. Tym razem naprawdę za tydzień. Jeśli ktoś miałby jakiekolwiek pytania czy to do nowej części, czy do tego jak będzie wyglądała to zapraszam tu http://ask.fm/JestemCzarodziejemm
Możecie mnie pytać o wszystko. Przy okazji, jeśli ktoś pomimo tylu przerw jeszcze to czyta to proszę o pozostawienie komentarza :)
środa, 17 czerwca 2015
UWAGA
Wiem, że ostatnio nie ma rozdziałów ale...zaczęłam pisać na wattpadzie nową historie więc może ktoś zajrzy :) https://www.wattpad.com/user/EdiMorgenstern
Tego bloga nie opuszczam, dzisiaj pojawi się nowy rozdział :) Tam będą one dłuższe gdyż pisze je przez kilka dni i na pewno lepiej dopracowane :)
Tego bloga nie opuszczam, dzisiaj pojawi się nowy rozdział :) Tam będą one dłuższe gdyż pisze je przez kilka dni i na pewno lepiej dopracowane :)
sobota, 2 maja 2015
Rozdział 23:Wyjazd ﹢Dodatek
Dodatek
–––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––– To twoja, sprawka? – Zapytał zimnym głosem.
Dawno nie obcinane kosmyki delikatnie opadały mu na czoło. W mrocznych, czarnych oczach widać było niebezpieczny błysk. Podobało mi się to, w innej sytuacji może zaczęłabym z nim kręcić ale teraz miałam ważniejsze rzeczy do roboty. Zamknęłam drzwi od jego pokoju i z gracją skoczyłam na pufę. Wszędzie porozrzucana była broń. tyle razy byłam już w tym pokoju, że nie zdziwił mnie ten widok.
– Nie powiedziałam jej o niczym, Chris wiem jakie miałoby to konsekwencje. – Odpowiedziałam znużona.
Chłopak nie wydawał się zadowolony tym, pewnie oczekiwał, że powiem coś więcej. Było tu strasznie duszno, podeszłam do okna, żeby je otworzyć.
– Ale skądś wie. – Wtrącił się Jace.
Chłopak był nieziemsko przystojny ale czasami strasznie mnie irytował. Latał za tą suką, jakby była nie wiadomo kim. Nie rozumiałam dlaczego, to głupia idiotka. Stałam jeszcze chwilę przy oknie aż moją uwagę przykuła pewna postać na dworze. Zobaczyła mnie, nie wyobrażam sobie co musiało wtedy siedzieć w jej głowie. Zobaczyła największego wroga w pokoju jej obiektu zainteresowań. Pomachałam jej złośliwie i szybkim ruchem zaciągnęłam żaluzję.
– A może to ty jej powiedziałeś? – Zasugerował Chris, rozzłoszczonym tonem. – Uczepiłeś się jej jak rzep.
Dopiero po chwili doszło do mnie o czym rozmawiają. No tak kłótnie o to skąd Lexi wie o działaniu naszyjnika. Są jak dzieci, mleko się wylało, powinni coś z tym zrobić a nie rozgrzebywać tą sprawę.
– Dobra, zaczyna się robić ciekawie ale mamy ważniejsze sprawy.
Jace zajmował miejsce na fotelu, podeszłam w jego stronę spokojnym krokiem. Gdy Christopher mówił coś o konsekwencjach tego co się stało, ja usiadłam Jace'owi na kolana i zaczęłam bawić się kosmykami jego złotych włosów. Chłopak nie reagował.
– Mam jeden pomysł ale....Nie spodoba się wam. – Powiedział niechętnie brat Alex.
Chris nerwowo przestępował z nogi na nogę, pot zaczął mu spływać po czole.
– Wal, już nic gorszego nie może się stać. – Powiedział Jace, bez przekonania.
Czekoladowo włosy wziął głęboki oddech i wyrzucił słowa z siebie najszybciej jak się da.
– Lexi nie jest tu bezpieczna, musimy wyjechać. – Słowa odbijały się echem, jeszcze przez kilka sekund,
Rozdział 23
Siedziałam sama w pokoju, Emma jeszcze nie wróciła. To było dziwne, nie widziałam jej od kilku godzin, powinna już dawno tu być. No cóż, nie mogłam sobie teraz zawracać tym głowy. Chris powinien za dziesięć minut tu być, dowiem się wszystkiego. Przynajmniej taką mam nadzieje. Nawet nie zdążyłam się z nim przywitać,tak dawno się nie widzieliśmy. Pewnie będzie wkurzony, że go podsłuchiwałam, będzie próbował się dowiedzieć ile wiem. Rozległo się pukanie do drzwi, nie minęła sekunda a w drzwiach stanął mój brat.
– Cześć mała. – Powiedział nieśmiało brat.
Tak za nim tęskniłam, podbiegłam w jego stronę i rzuciłam się na niego. Chłopak przytulił mnie po czym postawił na ziemie. Nie był zły, widziałam na jego twarzy szeroki uśmiech. Ale wiedziałem dobrze, że potrafi świetnie maskować emocję. Gdy uwolnił się z moich objęć podszedł w stronę szafki Emmy, po czym zaczął przeglądać wszystkie jej rzeczy. Chwyciłam poduszkę i rzuciłam w niego.
– Ejjj to tajne, możesz tam znaleźć bardzo, bardzo dziwne rzeczy – Powiedziałam śmiejąc się.
– Może mnie oświecisz? – Powiedział, naśladując mój ton, którym często się posługuje w rozmowie z nim.
Demony nie są przyjacielskie, są złe do szpiku kości, niszą, nienawidzą ale to nie znaczy, że nie kochają, że nie mają uczuć. Powinniśmy być pozbawionymi emocji maszynami do zabijania, ale tak nie jest. Jedyną rzeczą, która nie odróżnia nas od aniołów są uczucia. Chociaż byśmy to wypierali, zależy nam na rodzinie, może nie tyle co ludzkim istotom ale to nie zmienia faktu, że mamy jedną słabość. Nasze relacje często są skomplikowane, moja i brata jest prosta. Dogryzamy sobie, możemy kłócić się całymi dniami ale to nie zmienia faktu, że się kochamy, w każdej sytuacji stanęlibyśmy za sobą murem. Dlatego rozłąka jest dla mnie taka ciężka.
– Na długo zostajesz? – Spytałam z nadzieją. Brat spojrzał na mnie z obawą w oczach, która szybko zniknęła.
Odkąd tu przyszedł nie wspomniał nic o niedawnym incydencie, wiedziałam, że teraz wszystko się zacznie.
– Jestem twoim bratem i wiesz, że zrobiłbym wszystko, żeby Cię chronić.Dlatego....musimy wyjechać. – Głośno przełknął ślinę po czym spojrzał się na mnie czekając na odpowiedź.
– To ma związek z naszyjnikiem prawda? – Z jednej strony nie chciałam jechać, z drugiej wiedziałam, że jeśli Chris chciał wyjechać to sprawa musiała być poważna.
– Nie ma pojęcia jak się o tym dowiedziałaś i wiesz co, nawet nie chce wiedzieć. Ale jeśli on wpadnie w niepowołane ręce to będzie źle. – Powiedział spięty.
Kiwałam głową, nie wiedział, że blefowałam i tak naprawdę nie wiem nic o naszyjniku. Czekoladowo włosy chodził w kółko po pokoju, obracał w rękach nerwowo broszką, którą wziął z półki Emmy.
– Christopher, powiedz mi kto z nami.
Spojrzał na mnie dziwnie, na początku nie wiedziałam o co chodzi. No tak, ta sprawa z naszyjnikiem musi być czymś ważnym a ja pytam się kogo jeszcze zabieramy.
– Tylko kilka osób, Emma, Erik, Jace, Katie i my. – Odpowiedział na moje pytanie a chwilę później nastała głęboka cisza.
Wiedział, że jej nienawidzę, wiedział, że nie raz mi groziła, wiedział, że jest moim wrogiem. Sprawy wyglądały poważnie jeśli zgodził się, żeby pojechała ze mną w jedną podróż.
– Rozumiem. – Zaczęłam powoli, a na ustach brata zaczął pojawiać się uśmiech. – A gdzie dokładnie jedziemy?
Chłopak wyraźnie się ożywił, widać było, że ulżyło mu, bo nie protestowałam z powodu Katie. Sprawy wyglądały dziwnie.
– Do Paryskiego Królestwa Demonów, spodoba ci się w Paryżu, jest tam prześlicznie, dziś wyruszamy. Nie musisz się martwić o nic, wszystkie twoje rzeczy zostaną przewiezione. Gadał jak najęty, wydawał się szczęśliwy, że nie wnikałam w szczegóły. Po chwili ktoś zapukał do pokoju.
.......
Szliśmy przez dziedziniec w stronę czekającej na nas limuzyny, niestety wielki tłum zagrodził nam drogę. Normalnie pomyślałabym, że to jakaś nic nie warta bójka ale nie było słychać, żadnych odgłosów wiwatowania tylko głucha cisza. Zaczęłam przepychać się pomiędzy gapiami. Zajęło mi trochę czasu zanim znalazłam się w centrum tłumu, na początku nie dochodziło do mnie to co zobaczyłam. Stanęłam jak wryta, gdyby moje serce biło teraz pewnie stanęłoby. Zapach łez mieszał się z rdzawym zapachem krwi, tak bardzo znana mieszanka. Zaczęło kręcić mi się w głowie. Nie minęła sekunda a znalazł się przy mnie Erik, złapał mnie za ramię, żebym nie upadła. Przytuliłam się o niego, moja głowa idealnie leżała na jego barku. Objął mnie mocno, i zasłonił widok trupa. Ciało Emily leżało na środku ulicy, głowa była kilkadziesiąt centymetrów od tułowia. Na jej bluzce był wielki napis, zrobiony krwią martwej dziewczyny ,,Ona będzie następna". Mogłam tylko domyślać się o kogo chodzi, ja albo Emma. To było jasne czyja to sprawka, mamy wielu wrogów ale tylko jeden odważyłby się na tak otwarty atak.
Odwróciłam się, żeby przyjrzeć się temu co zostało z Emily. Jej długie rude włosy porozrzucane były na wszystkie strony, lekko rozchylone usta przypominały o jej głośnym śmiechu, którego nikt już nigdy nie usłyszy. W mojej głowie huczał jej głos, była taka młoda, dzielił nas ledwie rok. To niesprawiedliwe, że akurat ona posłużyła jako "rzecz" do przekazania wiadomości. Szybko się ogarnęłam, demony giną, to nie koniec świata. Musimy żyć dalej, ale jedna sprawa nie dawała mi spokoju, wiadomość. Nie dane mi było długo się zastanawiać, gdyż chwilę później ktoś chwycił mnie za rękę i zaczął wyciągać z tłumu. To był Jace, zanim się spostrzegłam wszyscy znaleźli się przy limuzynie. Gdy wszyscy wsiadali do pojazdu, Chris zatrzymał mnie.
– Masz w posiadaniu klucz do bram piekła, uważaj na siebie. – Szepnął mi do ucha a ja zrozumiałam wszystko.
Mam nadzieje, że rozdział się podobał :3 Następny dodam jutro do mam trochę czasu na napisanie go :) Jak ktoś ma jakieś pytania dotyczące czegoś, np. Co będzie w następnym rozdziale to pytać tutaj http://ask.fm/JestemCzarodziejemm odpowiem na nie :) No to, miłej niedzieli i tej resztki soboty :)
niedziela, 12 kwietnia 2015
Rozdział 22: Czy mogę żyć inaczej?
Zacznijmy od tego, że posty będą pojawiały się regularnie w soboty, no chyba, że coś mi wypadnie to piątek wieczór albo niedziela popołudnie :)
Miałam zdecydowanie zbyt dużo zmartwień. Wisiorek, zbliżająca się zmiana, Chris, Emma i anioły. Dlaczego nie mogłam być normalną nastolatką, dobra muszę zdefiniować pojęcie normalna. Przecież moja norma jest całkowitym przeciwieństwem normalności. Jeden spokojny dzień, czy ja naprawdę o tyle proszę? Dobro, zło? Czy naprawdę to jest nam potrzebne. Rozumiem, odwieczna walka, musimy się nienawidzić ale czy to nas kiedyś nie wykończy? Ciemność nienawidzi światła, światło nienawidzi ciemności, zasada stara jak świat. Czasami zastanawiam się jakby to było żyć inaczej. czy dałoby mi to spokój i szczęście? Potem zdaje sobie sprawę, że nie umiałabym tak, żyć. Jestem maszyną do zabijania. Od dziecka uczę się walczyć, nienawidzić skrzydlatych. Takie jest moje przeznaczenie. I nie żałuję, robię to co robię z wyboru. Nie potrafiłabym, żyć inaczej, nawet bym nie chciała. Przecież tu jest mi dobrze, mogę być sobą mam wolną wole. Mogę robić to na co mam ochotę i nikogo to nie obchodzi. Przecież mam wybór, prawda?
.....
- Tu są. - Szepnęła, zdegustowana Emma. - Nigdy nie widziałam, żeby ze sobą kręcili.
To było dziwne, Marcus nie wydawał się nigdy specjalnie zainteresowany Katie. Ostatnio zaczęli spędzać, ze sobą niepokojąco dużo czasu. Katie zmieniała chłopaków jak rękawiczki, ale on zawsze wydawał się na to odporny. Znał jej prawdziwe obliczę, coś się tu nie zgadzało. Musieliśmy się dowiedzieć co. Od sprawy z naszyjnikiem trochę minęło, w królestwie panuję pozorny spokój. Nikt tak naprawdę nie wie, że akcja aniołów nie była zwykłym aktem buntu. Stało za tym coś więcej. Stałą za tym Emma. Jedyną osobą, która mogła mieć jakieś informację była również osobą, której z chęcią złamałabym szczękę. No ale cóż, ekstremalne czasy wymagają ekstremalnych środków. Nie miałam ochoty na rozmawianie z nią, razem z przyjaciółmi postanowiliśmy ją śledzić. Może uda nam się czegoś dowiedzieć. Katie szła z Marcusem w stronę lasu, co chwilę upewniali się czy nikt ich nie śledzi. Na szczęście my byliśmy sprytniejsi, nie daliśmy się przyłapać, no przynajmniej im...
– Cześć. – Szepnął Jace, tuż nad moim uchem.
Nie miałam pojęcia, jak się tu znalazł. No cóż, chciałyśmy śledzić a same byłyśmy śledzone. Potargane włosy, delikatnie spadały na jego czoło. Wyglądał niesamowicie w wytartym podkoszulku i o rozmiar za dużych jeansach.
– A więc po co ich śledzimy? – Zapytał chłopak, udając niezmiernie zainteresowanego.
– Po pierwsze nie my, tylko ja i Lexi. Po drugie, zamknij się bo nas usłyszą. – Szepnęła rozirytowana Emma.
Czasami zdaje mi się, że jej zdenerwowany szept jest gorszy od krzyku nie jednego demona. Czarne włosy, kaskadami opadały na jej ramiona, gra światła sprawiła, że wyglądała jak bogini nocy, która rozzłoszczona wrzeszczy na swoich poddanych. Em, była idealna. Wyglądała jak 100% demon, do tego była bardzo silna, nie tylko fizycznie, również emocjonalnie.
– Niestety. – Zaczął blondyn z głupim uśmieszkiem na twarzy który, bardzo mi się podobał, choć niechętnie to przyznałam. – Teraz będzie ich śledzić sama, bo ja z Alex idziemy do ,,Black Fire".
No przecież, nie mógł by przestać tak mnie nazywać. Ja po prostu od zawsze nienawidziłam swojego imienia i denerwowało mnie jak mnie ktoś tak nazywał. Czy on nie mógł tego zrozumieć. Emma otwierała usta żeby zaprzeczyć ale chłopak już pociągnął, mnie w drugą stronę. Ostatnią rzeczą jaką zauważyłam był tył czyjejś głowy. Ktoś nowy doszedł do Marcusa i Katie. Co dziwne, wydawała się tak znajoma. Te włosy zakręcające się przy uszach, ten charakterystyczny kolor gorzkiej czekolady z przebłyskami złota ma tylko jedna osoba. Wiedziałam co to oznacza, Chris wrócił. Tylko nie rozumiałam dlaczego poszedł się z nimi spotkać.
– Jace, muszę tam wrócić. Puść mnie. – Zaczęłam mu się wyrywać, lecz jego uścisk był silny.
– Uwierz mi, to jest najgorsza rzecz jaką możesz teraz zrobić. – Jego głos wydawał się zimny, a ja nie wiedziałam co się stało z tym szczęśliwym chłopakiem, którym był jeszcze dziesięć sekund temu.
Jace przyspieszył tempa, ciągnąc mnie za sobą, udało mi się poluźnić jego uchwyt. Po chwili szłam już sama, kilka kroków za nim. Nie rozumiałem gdzie zmierzamy. Droga wydeptana przez demony skończyła się już kilka metrów temu, to było jasne, że nie idziemy do klubu. Drzewa wokół nas stawały się coraz gęstsze aż całkowicie zasłoniły nam widok na "szkołę", budynek rady, i budynki mieszkalne. Promienie słońca przebijały się, przez koronę drzew, odbijając się od jeziora kilka metrów przed nami. Słychać było szum wody, który właściwie był przyjemny. Wszystkie ptaki cichły wraz z naszym zbliżeniem do nich. No cóż, taka nasza natura, zwierzęta nas nie lubią. Przynajmniej te, które może zobaczyć nawet ludzkie oko.
– Jace, gdzie ty mnie do cholery ciągniesz? – Zapytałam rozdrażniona.
Miałam lepsze rzeczy, do roboty niż włóczenie się po lesie bez celu. Chłopak rozejrzał się, jakby chciał się upewnić, że nikt nas nie śledzi. Włożył ręce do kieszeni i spojrzał na mnie jakby czekał, że ja coś powiem. Cisza dłużyła się, nie zamierzałam jej przerywać. Skoro mnie tu przy prowadził, to chyba on powinien mi to wytłumaczyć. W końcu chłopak przerwał milczenie.
– Teraz masz okazję wszystko wytłumaczyć. Ty coś wiesz, coś czego nie mówisz mi czy radzie. – Jego ton, już nie wydawał się taki chłodny ale nadal nie do końca przyjazny. W sumie, demony nigdy nie mówią do końca przyjaźnie, nawet do najbliższych.
Blondyn wiedział, że mam tajemnice. Każdy z nas je ma, ale moje....są mroczniejsze. Musiałam wybadać ile wie,czy chodzi mu o Chimerę, sprawę z Emmą i jej zaplanowaną śmiercią czy o błahostkę jak naszyjnik i Katie. Właściwie sprawa z Katie odpada, przecież nie zaciągnął by mnie do lasu, żeby się o to zapytać.
– Czemu myślisz, że coś ukrywam? – Odpowiedziałam wymijająco.
Chłopak zmierzył mnie wzrokiem, jego wzrok wydawał się obojętny ale napięcie mięśni, mówiło, że się denerwował. Nie lubił, być źle poinformowany, musiał wiedzieć. Chciał mieć nad wszystkimi przewagę, której teraz nie miał. Działało to na moją korzyść.
– I tak mi to powiedz, nie możemy tego załatwić od razu? – Spytał podirytowany.
Chłopak był niecierpliwy a ja mogłam to wykorzystać. Tylko najpierw muśże się dowiedzieć co on wie.
– W sumie, mogę cię najpierw trochę pomęczyć. – Powiedziałam złośliwie i krzywy uśmiech zawitał na mojej twarzy. – Ty też wiesz coś o czym mi nie mówisz, dlaczego ja niby miałabym cię o wszystkim informować?
– Alex....Ostatnio i tak powiedziałem ci dużo. – Powiedział chłopak z nieskrywaną wrogością.
To prawda, ostatnio dużo się od niego dowiedziałam ale czułam, że to nie koniec historii, wiedziałam, że czegoś mi nie powiedział. Ominął jakiś bardzo ważny szczegół, zdaje się, że w najbliższym czasie go od niego nie wyciągnę. Chłopak po tamtym zdarzeniu unikał mnie tygodniami, nie gadaliśmy, omijaliśmy się na korytarzach jak gdyby nigdy nic. Aż do dzisiaj, gdy postanowił mnie "wyciągnąć do ,,Black Fire" " a tak naprawdę chciał zdobyć potrzebne mu informację. Dlaczego tam z nim stałam, tysiące myśli kłębiło mi się w głowie. Skoro on nie będzie nic mówił, ja też nie mam zamiaru.
Odwróciłam się i ruszyłam w powrotnym kierunku. Moja orientacja w terenie była dosyć dobra, poza tym nie odeszliśmy daleko.
– Lexi, wróć! – Krzyknął za mną zdenerwowany.
Nie zamierzałam się cofać, szłam szybkim krokiem. Miałam nadzieje, że Emmie udało się coś dowiedzieć, dlaczego Chris był z Katie i co ona robiła z Marcusem. Gdy o tym myślałam, coś mi się przypomniało. Stanęłam jak wryta.
–Czekaj. –Zaczęłam niepewnie. – Ty wiedziałeś, że oni tam będą. Nie byłeś wcale zdziwiony, że mój brat był tam z nimi. Ty znasz prawdę, tylko mi jej nie mówisz.
Chłopak wydawał się zaskoczony, nic nie odpowiadał co było tylko dowodem, że dobrze myślę. No cóż, mogliśmy się przynajmniej wymieniać informacjami, choć nie wydaje mi się, żeby Jace był tego samego zdania co ja. Po chwili doszedł już, do siebie. Przybrał pseudo spokojną pozę i odpowiedział.
– Wcale nie jesteś taka głupia jak mówią. – Powiedział nonszalancko, po czym splótł ręce ze sobą. – Ale jeśli myślisz, że masz nade mną jakąkolwiek przewagę, to grubo się mylisz. – Dodał, nawet nie próbując ukryć wrogości.
Ciągle mnie zaskakiwał, jednego dnia wydawał się wręcz miły i gotowy udzielić pomocy, następnego zamknięty w sobie, unikający problemów, kolejnego aż kipiący złością. No cóż, chyba trafiłam na jego zły dzień. Postawiłam wszystko na jedną kartę.
– Myślisz, że nie wiem po co Katie mój naszyjnik? Skarbie, wiem więcej niż ci się wydaję.
– Wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
Zdziwiło mnie to, że mój głos nie zdradzał blefu. Po minie chłopaka, zauważyłam, że uwierzył, chociaż był pełen zdziwienia mieszanego ze strachem. Nawet nie próbował tego ukryć, mogłam czytać z jego twarzy jak z otwartej księgi.
– Nie możesz, to nie możliwe. – Wydukał zmieszany.Ręką sięgnęłam po naszyjnik spoczywający spokojnie w zagłębienie mojej szyi, obróciłam go kilka razy w rękach.
Uśmiechnęłam się złośliwie, po czym odwróciłam się i odeszłam zostawiając go samego w środku lasu.
........
Weszłam do budynku w, którym mieszkają wszystkie nadal uczące się demony. Nie znalazłam nigdzie Emmy, więc postanowiłam, że pójdę do Erika. W środku było pusto, skierowałam się w stronę schodów, Erik mieszka na trzecim piętrze. Gdy już tam dotarłam usłyszałam głosy. Ktoś się kłócił, zakręciłam w róg i to co dostrzegłam bardzo mnie zdziwiło. Ci dwaj mężczyźni, byli ostatnimi, których spodziewałam się zobaczyć. Mój brat i Jace.
Chris przygniatał blondyna o ścianę, wyraźnie był zły. Coś się stało, postanowiłam podsłuchać o czym mówią. Miałam nadzieje, że mnie nie zauważą i uda mi się czegoś dowiedzieć. Przycisnęłam się do ściany i wstrzymałam oddech, chociaż to drugie było bezsensowne. Ale gdzieś w głębi wiedziałam, że mój brat jest na tyle czujny, że gdyby, zaczęła oddychać usłyszałby to. Chociaż był tak pochłonięty, "rozmową", że nie usłyszał jak podchodzę.
– Jeśli się czegoś dowie, może to być dla niej niebezpieczne. Jeśli spróbujesz jej powiedzieć, zabije Cię. –Wysyczał brunet przez zaciśnięte zęby po czym uderzył ręką tuż nad głową Jace'a, zostawiając w ścianie ślad wielkości dojrzałego jabłka.
Blondyn się zaśmiał, kompletnie go nie rozumiałam.
– Spokojnie nic jej nie powiedziałem ale ona już skądś wie o naszyjniku. – Wytłumaczył spokojnym tonem.
Chris aż buzował wściekłością, był cały czerwony na twarzy a żyła na jego czole szybko pulsowała.
– Uważasz, że to Katie jej powiedziała? – Spytał już całkiem spokojnie mój brat.
Puścił Jace'a i odszedł kilka kroków, po czym zaczął chodzić w kółko a ja wiedziałam, że był bardzo zestresowany.
– Raczej nie, jest głupia ale wie jakie mogło by to mieć konsekwencje. – Blondyn powiedział to jakby stwierdzał jakiś naukowy fakt.
Brunet się odwrócił i zmierzył towarzysza wzrokiem, przez chwile nic nie mówił, potem tylko kiwnął głową na znak, że się zgadza.
– Myślisz, że Lexi naprawdę wie, że... – Zaczął niepewnym totem, Chris. Byłam pewna, że dowiedziałabym się wszystkiego gdyby nie to co stało się sekundę później.
Ktoś mnie wołał, jego głos rozpoznałabym wszędzie, Erik. Nie mógł wiedzieć, że kogoś podsłuchuje, przecież oni byli schowani w ślepym korytarzu a ja stałam właściwie na widoku, przyciśnięta do ściany. Erik energicznie mi pomachał i podszedł do mnie żwawym krokiem. Miałam ochotę go udusić, miał okropne wyczucie czasu. Obróciłam się, żeby sprawdzić sytuacje. Obydwaj chłopcy patrzyli na mnie zaskoczonym wzrokiem, zauważyli mnie. Byli zdziwieni, że nie dostrzegli mnie szybciej i dali się podejść. Wiedziałam, że zastanawiają się ile usłyszałam, przynajmniej ja bym tak robiła na ich miejscu. Wszyscy staliśmy, jak wryci oprócz Erika, który nadal ich nie zauważył. Wystarczyłoby, żeby przesunął głowę o chociażby centymetr i już by ich dostrzegł. Dwóch demonów, w ślepym korytarzu gapiących się na nas. Pierwszy ruszył się Chris, wyszedł potrącając ramieniem stojącego obok chłopaka. Gdy brat mijał mnie usłyszałam ciche "Musimy pogadać, będę u ciebie o 19".
Przepraszam, że była taka długa przerwa. Teraz już się poprawie rozdziały będą co tydzień w sobotę :) Mam nadzieje, że ktoś tu jeszcze został. Korzystając z okazji zapraszam na mojego aska http://ask.fm/JestemCzarodziejemm Tutaj możecie zadawać pytania o bloga i nie tylko :)
– Raczej nie, jest głupia ale wie jakie mogło by to mieć konsekwencje. – Blondyn powiedział to jakby stwierdzał jakiś naukowy fakt.
Brunet się odwrócił i zmierzył towarzysza wzrokiem, przez chwile nic nie mówił, potem tylko kiwnął głową na znak, że się zgadza.
– Myślisz, że Lexi naprawdę wie, że... – Zaczął niepewnym totem, Chris. Byłam pewna, że dowiedziałabym się wszystkiego gdyby nie to co stało się sekundę później.
Ktoś mnie wołał, jego głos rozpoznałabym wszędzie, Erik. Nie mógł wiedzieć, że kogoś podsłuchuje, przecież oni byli schowani w ślepym korytarzu a ja stałam właściwie na widoku, przyciśnięta do ściany. Erik energicznie mi pomachał i podszedł do mnie żwawym krokiem. Miałam ochotę go udusić, miał okropne wyczucie czasu. Obróciłam się, żeby sprawdzić sytuacje. Obydwaj chłopcy patrzyli na mnie zaskoczonym wzrokiem, zauważyli mnie. Byli zdziwieni, że nie dostrzegli mnie szybciej i dali się podejść. Wiedziałam, że zastanawiają się ile usłyszałam, przynajmniej ja bym tak robiła na ich miejscu. Wszyscy staliśmy, jak wryci oprócz Erika, który nadal ich nie zauważył. Wystarczyłoby, żeby przesunął głowę o chociażby centymetr i już by ich dostrzegł. Dwóch demonów, w ślepym korytarzu gapiących się na nas. Pierwszy ruszył się Chris, wyszedł potrącając ramieniem stojącego obok chłopaka. Gdy brat mijał mnie usłyszałam ciche "Musimy pogadać, będę u ciebie o 19".
Przepraszam, że była taka długa przerwa. Teraz już się poprawie rozdziały będą co tydzień w sobotę :) Mam nadzieje, że ktoś tu jeszcze został. Korzystając z okazji zapraszam na mojego aska http://ask.fm/JestemCzarodziejemm Tutaj możecie zadawać pytania o bloga i nie tylko :)
niedziela, 1 marca 2015
Rozdział 22: Alex
Spojrzałam na zegar, za pięć minut zaczynała się lekcja. Sala była prawie pusta. Jedyną żywą osobą byłam ja. Spokojnie siedziałam na krześle, w ostatniej ławce. Znając życie wszyscy przyjdą w ostatniej minucie. Oparłam brodę na dłoniach i zdmuchnęłam z twarzy niesforny kosmyk. Zawsze lubiłam tą sale, nikt tu nie przychodził mogłam być sam na sam z myślami. Brudno niebieskie ściany, kojarzyły mi się z jeziorem w samym środku lata. Metalowe krzesła były strasznie niewygodne, spróbowałam ustawić się w jakiejś lepszej pozycji ale gdy nic nie zadziałało westchnęłam znużona. Usłyszałam dzwonek na przerwę, wraz z nim fala demonów wlała się do sali, niszcząc moją piękną cisze. Minął już tydzień od incydentu z Katie, od tej pory ani razu nie pojawiła się na zajęciach, nie oczekiwałam, że dziś będzie inaczej. Zobaczyłam Emme, na drugim końcu sali, mówiła coś do Erika. Uśmiechnęłam się na ich widok, pomachałam im po czym wyciągnęłam książki. Pani Browns powinna się zjawić w ciągu kilku minut. Obeznanie w nad przyrodzonym świecie, byłam wręcz pewna, że nie dowiem się tu nigdy niczego nowego. Za dużo już wiem. Wczoraj było spotkanie rady, przyszłam tam, jedynie, żeby dowiedzieć się kiedy wraca mój brat. Zostały tylko dwa dni, dowiedziałam się również, że była ostatnio jakaś walka, którą przegraliśmy. Straty liczone są na około 20 osób, nie dużo ale również nie mało. Nie znałam z nich nikogo, więc nie czułam wielkiego smutku. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi, odwróciłam głowę. No tak, jak mogłam nie zauważyć, że wcześniej go tu nie było. Nasza ostatnia rozmowa nie skończyła się najlepiej. Właściwie stanęliśmy na groźbach mojej śmierci. Chłopak zmierzał prosto w moją stronę, był w świetnej formie. Nie było widać po nim oznak zmęczenia, jakby nie przytłoczyły go ostatnie wydarzenia, sprawa z mapą, aniołami. Nie wiem jaki ma na to sposób ale zdecydowanie działa. Jace zajął miejsce obok mnie. Byłam zdziwiona, gdyż myślałam, że nie rozmawiamy ze sobą.
- Co tu robisz? - Spytałam, nie kryjąc zdziwienia.
- Czy nie mogę po prostu szukać towarzystwa pięknej dziewczyny? - W jego głosie można było wyczuć wyraźne rozbawienie.
No tak, chyba nigdy nie dowiem się od nikogo prawdy. Na jego twarzy pojawił się uśmiech niewiniątka. Mimowolnie się zaśmiałam.
- Poproszę ten prawdziwy powód. - Powiedziałam starając się przybrać najpoważniejszą minę na jaką było mnie stać.
- Ależ to jest prawdziwy powód. - Zapewnił, udając oburzenie, co doprowadziło mnie do śmiechu.
Wygodnie rozsiadł się na krześle, wyciągnął książkę i pozorował wciągniętego książką.
Wtedy weszła profesorka, na jej bladej skórze liczne blizny wydawały się wręcz niewidoczne. Siwe włosy miała upięte w luźny kok. Wory pod oczami świadczyły o nie przespanej nocy. Kiedyś należała do rady, ale postanowiła odejść, 700 lat robi swoje. Ja mam zaledwie 17, no cóż właściwie jeszcze nie. Został mi miesiąc do tego dnia. Naszły mnie podejrzenia, że może dlatego Chris i mama wracają, ale szybko się ich pozbyłam, przecież gdyby tak było nie musieli by przyjeżdżać z takim wyprzedzeniem.
- Dzisiaj, przerabiamy najgorszy temat. - Znużony głos, rozciągnął się po sali. To jedno zdanie wystarczyło, żebym wiedziała co dzisiaj zaczniemy omawiać. - Syreny.
To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu. Nie lubię syren, co nie zmienia faktu, że je podziwiam. Żyją w najgłębszych częściach oceanu, ich głos jest nieziemski dla ludzi ale nas drażni, przypomina jęk bólu. Ich twarz jest zniekształcona, nie mają grama tłuszczu, tylko skóra i kości. Każda z nich ma nienaturalnie dużą burze włosów.
- Po czyjej stronie są syreny? - Zapytała nauczycielka, leniwie przeciągając sylaby. Po czym mruknęła coś do siebie co brzmiało jak ''Nienawidzę uczyć tych bachorów''
Na jej miejscu też bym się wkurzała, połowa klasy jest zajęta głośną rozmową i przekrzykiwaniem się nawzajem. druga nie przyszła albo była zbyt zajęta swoimi sprawami.
- Po niczyjej. Są neutralne. - Usłyszałam, czyjś głos dobiegający z końca sali.
Moja wiedza o nad przyrodzonych stworzeniach była naprawdę duża, zawsze uważałam, ze sojusznika i wroga trzeba znać jednakowo. Syreny nigdy nie wypływają tam gdzie dociera światło, ich głos jest na tyle donośny by można go było słyszeć nad powierzchnią. Wabią swoje, srebrno niebieską nicią, która oplata głupca, który wejdzie do wody i zacznie podążać za ich głosem. Gdy dotknie cię syrenia nić, nie ma już odwrotu. Stajesz się pokarmem, najsłabszym ogniwem w łańcuchu pokarmowym. Nie warto zadzierać z tymi stworzeniami, są sprytniejsze niż nie jeden demon. Ich pułapki są praktycznie nie do wykrycia. Dlatego lepiej nie zapuszczać się w głębie oceanu. Mój towarzysz z ławki też nie wydawał się zainteresowany lekcją, promienie słońca oświetlały jego porcelanową cerę. Zauważył, że się w niego wpatruje, ściągnął nogi z ławki i obrócił się w moją stronę. Pewny uśmiech, zdobił jego twarz, biała bluzka luźno opadała na jego ciało. Pochylił się w moją stronę, po czym szepnął
- Jeśli chcesz się we mnie po wpatrywać to mam dzisiaj czas. Może ,,Black Fire''
- Nie wyobrażaj sobie za wiele. - Odpowiedziałam z udawaną słodyczą.
Tak naprawdę to mogło by być całkiem fajnie, ale mam dużo rzeczy na głowie. Chłopak wzruszył ramionami i odsunął się posyłając mi zniewalający uśmiech.
.......
Lekki wiatr owiewał moje włosy. Czułam szczęście na myśl, że to ostatnia godzina. Zastała tylko nauka walki, ciekawi mnie komu tym razem, będę mogła skopać tyłek. Swoją ciężką pracą naprawdę wiele osiągnęłam. Spędzałam godziny ćwicząc siłę na workach treningowych, co skutkowało popękanymi kostkami. Robiłam kilkanaście okrążeń wokół muru, stawałam się coraz bardziej wytrzymała. Postawiłam sobie za cel bycie najlepszą, udało się, godziny treningów, miesiące poświęcone ćwiczeniom. Uczyłam się taktyki, wiedzy o wrogu jak i przyjacielu. Nigdy nie można, być nikogo na sto procent pewnym. Każdy może wbić ci nóż w plecy. Byłam pewna, że mogę liczyć na siebie. Dlatego tu stałam, pewna zwycięstwa, bo wierze w siebie.
- Christopher. - Emma westchnęła rozmarzona. - Myślisz, że nadal jest taki przystojny?
- Fuujjj, to mój brat. - Powiedziałam udając obrzydzenie, po czym oboje wybuchnęłyśmy śmiechem.
Na boisku, były sektory wyznaczone białymi liniami z taśmy, jeden na parę. Było nas około 20. Każdy miał swój własny plan zajęć, na szczęście mój w większości pokrywał się z Emmy. W tym samym momencie zobaczyłyśmy, że Erik idzie w naszą stronę. Energicznie pomachałam mu, po czym usiadłam na ławkę w wyczekiwaniu na trenera.
- A więc, jakieś nowe wieści? - Jego głos wydawał się bardziej żywy. Cieszyłam się widząc go uśmiechniętego. Wory pod oczami zniknęły ale wiedziałam, że coś trapiło go i może wciąż trapi tylko dobrze to maskuje.
- Nie wiemy nic. - Opowiedziałyśmy zgodnie.
Niestety taka była prawda, nie mieliśmy, żadnych nowych wieści w sprawie Em i aniołów. Nie rozumieliśmy dlaczego ona. Dziewczyna dobrze walczy i w ogóle, ale czemu zadali sobie tyle trudu?
Miałam więcej pytań niż odpowiedzi. Dotąd nie powiedziałam im o zdarzeniu z Katie, zawsze mieliśmy lepsze tematy do rozmowy. Kompletnie wypadło mi to z głowy. Uznałam, że to dobry moment, żeby wszystko powiedzieć.
- Katie, chciała mój naszyjnik w zamian za informacje a Jace zaprosił mnie na randkę. - Nigdy nie owijałam w bawełnę. Właściwie nawet nie wiem czemu wspomniałam o chłopaku, te słowa same wypłynęły z moich ust.
-Co zrobiła? - Szok na twarzy przyjaciela, przypominał mi moje zdziwienie tamtego wieczoru.
Moje serce przy spieszyło, wtedy mój wybór wydawał mi się słuszny ale....gdyby ten informacje mogły uratować moją przyjaciółkę a ja nic nie zrobiłam. W tamtym momencie zrozumiałam czemu Erik popełnił tyle błędów, robił to co uważał za słuszne.
- Zgodziłaś się? - Zapytała z nie dowierzaniem Emma, a ja nie byłam pewna czy ma namyśli naszyjnik.
- Jeśli ona czegoś chce, nie pomogę jej w zdobyciu tego. - Twarze przyjaciół powoli opuszczało zdenerwowanie. - Co do ranki, mam za dużo spraw na głowie
Usłyszałam głośne westchnięcie czarnowłosej, po którym walnęła mnie, żartobliwe w ramie. Wtedy zaczął się koszmar. Musiałam wysłuchiwać, jej skarg i tego jakie tragiczne mogą być konsekwencje mojej odmowy. Słuchałam jej jednym uchem, nie wiem jak ale doszłyśmy do tego, że skończę jako samotna dziewczyna z kotem. Zakocham się w nim ale będzie już za późno.
Moje katusze przerwało przyjście nauczyciela. Obok niego szedł mój towarzysz z poprzedniej lekcji, wlókł za sobą wielki czarny worek. Trener otworzył go jednym szybkim ruchem, były w nich stroje do walki, rzucił każdemu po jednym. Ucieszyłam się, bo miałam na sobie kolorowy top i zbyt obcisłe jeansy. Gdy już byliśmy przebrani, pan Tanner zaczął gadać coś bezsensownego o tym, że przeciwnik przewidzi nasz każdy ruch, jeśli nie będziemy zmienni. Dobra, każdy to wie. Gdy przestał ględzić, Jace wyszedł przez rząd.
- Chce walczyć z Alex. - Powiedział, obojętnym tonem.
Poczułam irytację, przecież dobrze wie, że nienawidzę swojego imienia. Naprawdę go nie rozumiem, czasami stara się mnie poderwać, a w następnej chwili jak najbardziej mnie zdenerwować.
Nauczyciel, kiwnął głową i gestem wskazał nam sektor. Boisko było oddalone od szkoły o 200 metrów, z trzech stron otaczał nas las. Zawsze uważałam, że kryją się w nim niezliczone sekrety, które nie ujrzą nigdy światła dziennego. Czułam się dobrze w otoczeniu drzew, wychowałam się wśród nich. Dodawały mi pewności siebie. Gdy doszłam do wyznaczonego miejsca, na tyle daleko, żeby odciąć się od podsłuchujących ludzi, postanowiłam porozmawiać z chłopakiem.
- Nazywam się Lexi. Już ci to chyba mówiłam. - Postanowiłam, zacząć od najbardziej irytującej mnie sprawy.
Wydawał się rozbawiony, moją frustracją. Zaśmiał się cicho, co rozzłościło mnie jeszcze bardziej. Nikt nie może od tak mówić do mnie prawdziwym imieniem i on dobrze o tym wie.
- Nie. Masz na imię Alex.
Bawiło go to, lubił mnie denerwować. Postanowiłam, nie drążyć teraz tematu naszej randki, która i tak nie będzie miała miejsca. Wyłamałam nadgarstki i rzuciłam się na niego. Zaskoczony nie zdążył obronić ataku. Udało mi się powalić go na ziemie. Czułam napinające się mięśnie chłopaka, fala bólu zalała moje prawie ramie. Chłopak przebił mi skórę paznokciami, jęknęłam wbrew sobie. Teraz to ja leżałam a on przygniatał mnie swoim ciężarem. Zbliżył łokieć do mojego gardła odcinając mi dopływ powietrza, Nie mogę przegrać, nie tak. Kopnęłam mocno nogami, chłopak osunął się. Wykorzystałam to, wstałam po czym odeszłam kilka kroków, żeby mieć czas wziąć głębszy oddech.
Dzieliły nas zaledwie trzy metry. Chodziliśmy w kółko jak przyczajone koty, gotowe odeprzeć atak. To on pierwszy się ruszył, zrobiłam zręczny unik. Przewidziałam to, zdradził się wprawiając ręce w ruch dwie sekundy przed atakiem. Podstawowy błąd. Podeszłam go od tyłu i wykręciłam mu ręce. Wiedziałam, że się uśmiecha, nie stawiał oporu. Kopnęłam go kolanem w plecy, powalając go na beton. Triumfalny uśmiech zagościł na mojej twarzy. Udało się, wreszcie go pokonałam.
- Dobra robota. - Powiedział, obracając się na plecy. Zaczął się śmiać, powody nie były mi do końca znane. Wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał, po chwili dodał. - Lexi.
Poczułam, że wygrałam dzisiaj nie jedną walke.
Dzieliły nas zaledwie trzy metry. Chodziliśmy w kółko jak przyczajone koty, gotowe odeprzeć atak. To on pierwszy się ruszył, zrobiłam zręczny unik. Przewidziałam to, zdradził się wprawiając ręce w ruch dwie sekundy przed atakiem. Podstawowy błąd. Podeszłam go od tyłu i wykręciłam mu ręce. Wiedziałam, że się uśmiecha, nie stawiał oporu. Kopnęłam go kolanem w plecy, powalając go na beton. Triumfalny uśmiech zagościł na mojej twarzy. Udało się, wreszcie go pokonałam.
- Dobra robota. - Powiedział, obracając się na plecy. Zaczął się śmiać, powody nie były mi do końca znane. Wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał, po chwili dodał. - Lexi.
Poczułam, że wygrałam dzisiaj nie jedną walke.
Wiem, że długo nic nie dodawałam, właściwie miesiąc ale teraz posty będe regularnie w weekend dodawane :) Jak wam się podobało? Jeśli, ktoś ma jakieś pytania do rozdziału czy też nie to zapraszam na mojego aska http://ask.fm/JestemCzarodziejemm :) Zachęcam do komentowania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)