poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 21:

-Witaj skarbie. -Powiedziała, melodyjnym głosem.
Tak dawno jej nie widziałam, ale nic się nie zmieniła. Te same, czarne włosy sięgające do pasa. Idealna sylwetka, bez zbędnych kilogramów. Oczy koloru morskiej toni. I ta blizna, nad prawym łokciem, rozciągająca się aż do szyi. Pamiątka po walce. Wyglądała na około dwadzieścia lat, pomimo, że miała dużo więcej. Ubrana była w strój typowy dla demona, czarny kombinezon z kieszeniami na broń. Zawsze gdy wraca, wracają również problemy. Nie mogłam dłużej się nad tym zastanawiać, rzuciłam się w ramiona mamy, tak stęskniona za jej dotykiem. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo mi tego brakowało. Często wyjeżdża, nasza rodzina ma wiele spraw do załatwienia i ona się nimi zajmuje. Ojciec pilnuje rady demonów w Nowym Yorku, Armena, czyli moja mama jeździ na spotkania demonów na całym świecie, reprezentując nasze królestwo.  
-Słyszałam, że ostatnio nieźle narozrabiałaś.-Zaśmiała się perliście.  
Odpowiedziałam jej uśmiechem. No tak, akcja z aniołami w domku, na pewno szybko się rozeszła.
W końcu puściłam mamę i wróciłam na fotel. Armena, wycieńczona rzuciła się na łóżko. 
-Na ile tu zostajesz? -Spytałam, mając nadzieje, raz usłyszeć coś innego niż ''Kilka dni, może tydzień''
-Jak na razie, to na trochę dłużej. Kto wie, może nie będę musiała w najbliższym czasie wyjeżdżać.-Odpowiedziała, wprawiając mnie w zdziwienie. 
Uśmiech wypłynął na moją twarz, ale zaraz skoro ona wróciła, to Christopher też. Mama zawsze zabiera go ze sobą, żeby nie czuła się aż tak samotna. Jest trzy lata starszy ode mnie. Za kilka tygodni, stuknie mu dwudziestka. Pomimo tego wciąż, zachowuje się jak dzieciak. Parsknęłam śmiechem.
-On też wrócił?-Spytałam z nadzieją, że wreszcie nasza rodzina będzie pełna.
Musiałam się upewnić. 
-Jeszcze nie, ale już niedługo -Mruknęła,po czym wygodnie ułożyła się na łóżku.
Była zmęczona podróżą, po chwili jej powieki upadły a oddech stał się równomierny, Wiedziałam, że dzisiaj, długo nie pogadamy. No ale chyba, mamy na to jeszcze czas, skoro zostaje. Chris'a ostatni raz, widziałam trzy miesiące temu, jak wrócił z jakimiś ważnymi rzeczami. Wtedy, niezbyt obchodziło mnie co to było. Po trafieniu do rady, myślę, że byłabym bardziej skłonna, żeby powęszyć przy tym. No ale chyba nie miałabym, po co. Rada na pewno by mi o wszystkim powiedziała. 
Wstałam, starając się nie robić większego hałasu i ruszyłam w stronę wyjścia.

........

Stałam przed drzwiami, mojego pokoju szukając klucza w torebce. Z pokoju Jace'a, słychać było stłumione rozmowy. Chciałam podsłuchać, co się tam dzieje ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. 
Nie chciałam również, iść do pokoju, bo co tam zastane? Zupełnie nic, postanowiłam pójść się przewietrzyć. Ruszyłam w stronę schodów, w między czasie wyciągnęłam telefon. Dwie nieodebrane wiadomości. Spojrzałam na treść pierwszej.
Emily
Hej, Lexi :)
Nie miałabyś ochoty się dzisiaj spotkać?
Bardzo lubię tego rudzielca ale nie miałam ochoty na wspólny wypad dokądkolwiek. Znam ją na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że będzie ciągle wypytywała się o Erik'a. No ale nie mam co jej się dziwić, przecież jest nim zauroczona. Szybko, włączyłam drugiego SMSa.
Katie
20.00. Dziedziniec. Bądź sama.
Poczułam narastające zdziwienie, nie wiedziałam czego ta wiedźma mogła ode mnie chcieć. Spojrzałam na godzinę, no tak za pięć minut dwudziesta.  Całkowicie, przypadkowo znalazłam się na wyznaczonym miejscu. Takie przypadki, się nie zdarzają. Ehh no cóż, dziedziniec nie jest miejscem do, którego, rzadko przychodziłam, więc nie było to takim zdziwieniem. Rozejrzałam, się w poszukiwaniu mojego wroga. No cóż skoro i tak nie mam niczego lepszego do roboty, to czemu nie zostać tu. Emma i Erik są zapewne u Marcusa, a ja nie mam zbytnio ochoty na spotkanie z nim. Nie dopóki nie rozszyfruje co takiego się stało. Katie nie pojawiła się dzisiaj, na żadnych zajęciach. Co oznacza, że Em musiała ją nieźle urządzić. Musiałam zaczekać, chociażby tylko po to, żeby ją zobaczyć. Dni są tu ciepłe, co się dziwić jest środek lata. Zaś noce mamy wyjątkowo chłodne, o czym przekonałam się już niejeden raz. Na szczęście było jeszcze w miarę ciepło. Ptaki, nie zamykają się tu od rana, czasami zaczyna mnie to wkurzać. No ale cóż, przecież nie powystrzelam ich co do jednego. Ławki, wokół budynku były puste, jakby ktoś przegonił stąd wszystkich. Głucha cisza, przerywana jedynie świergotem, wydawała się mordercza. Zajęłam jedno z wielu wolnych miejsc i pogrążyłam się w rozmyślaniach, Chris, mama, tyle rzeczy się dziś wydarzyło. Na mojej twarzy zagościł uśmiech. 
-Rodzina w komplecie. -Mruknęłam
Wtedy usłyszałam szelest, dobiegający zza północnej części dziedzińca. 
-Oh, jakie to wzruszające.-Prychnęła zirytowana Katie. 
Musiała, przed chwilą przyjść. Zauważyłam, ruszające się gałęzie w miejscu w, którym przed chwilą stała.  Na jej twarzy, nie widać było żadnych śladów po ostatniej sprzeczce z moją przyjaciółką. Co oznacza, że powodem jej nieobecności na pewno nie był jej wygląd. Trochę się zawiodłam, miałam nadzieje, zobaczyć ją chociaż trochę poobijaną. Miała na sobie, granatowy, obcisły podkoszulek z dużym dekoltem. Obcisłe legginsy i dwunasto centymetrowe szpilki.
Leniwie, podniosłam się z miejsca i ruszyłam w stronę dziewczyny, która wydawała się nie przejęta. 
-Czego chcesz? -Wysyczałam zdenerwowana.
Nie miałam, najmniejszego pojęcia po co mnie tu zaciągnęła.
-Ja? -Powiedziała, udając zdziwienie. -Niczego, ale ty skarbie, możesz mnie potrzebować. -Dodała z wstrętnym uśmieszkiem.
-Tak? A niby dlaczego. -Powiedziałam nie kryjąc zdziwienia zmieszanego z wstrętem jaki czułam do dziewczyny.
Dziewczyna milczała, cisza zdawała się  dłużyć w nieskończoność. Rozejrzałam się, aby mieć pewność, że jesteśmy same. Niebo było czyste jak łza, światło bijące od zachodzącego słońca przebijało się, przez konary drzew. Kolory zieleni, znacząco tu dominowały, liście, trawa, krzaki. Byliśmy bogato wyposażeni w  owoce leśne. Dało się z nich robić przeróżne, rzeczy. Było wiele przypadków, w których młodzi przypadkowo zjedli trujące maliny, po czym nie wychodzili z tego cało. Z zewnątrz budynek obok, jest w całości wykonany w stylu gotyckim. Wielkie okna, na szczęście nie wypełnione witrażami. Nie wiem, czemu ale nie lubię ich. Strzeliste wieże, ostre łuki a co najważniejsze bogato zdobione portale. W środku, wszystko wygląda bardziej nowocześnie, tradycja każe nam tak budować większość naszych dworków. Nigdy się w to nie zgłębiałam. Byłam tak pochłonięta, przemyśleniami na temat architektury, że nie zauważyłam, że Katie wpatruje się we mnie natarczywie.
-Mam informacje, które, mogłyby być dla ciebie przydatne. -Odpowiedziała, wyraźnie się mną bawiąc.  
Nie potrzebowałam jej informacji. Ludzie tacy jak oni niczego nie dają, tylko biorą bez umiaru. Już odwracałam się, żeby wrócić do pokoju gdy dziewczyna znów przemówiła.
-Nie ciekawi cię czemu akurat Emma? Nie uważasz, że w historii Jace'a brakuje kilku elementów. Mam odpowiedzi na wszystkie twoje pytania. -Wymruczała, zmuszając mnie do zostania.
-Skąd.... -Zaczęłam ale nie mogłam nic więcej z siebie wydać. Dlaczego ona wiedziała o Emmie, i o tym co powiedział mi blondyn. Czemu zawsze jest o krok przede mną. 
-Och, mam swoje źródła. -Powiedziała, dokładni wiedząc o co chciałam zapytać.
Ona kłamie, ona kłamie, ona kłamie, powtarzałam w myślach jak mantrę. Zacisnęłam ręce w pięści, powstrzymując się od rzucenia na brunetkę. Chociaż, jej wiedza, była dla mnie przydatna, nie mogłam się zgodzić na układ z diablicą. Zauważyła moje zawahanie, pomimo tego, kontynuowała niewzruszona.
-Mogę rozwiązać wszystkie twoje problemy.
-Czego chcesz, Katie? -Wycedziłam, przez zaciśnięte zęby.
Dziewczyna uznała to za dobrą, kartę, złożyła ręce, wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić.
-Nic wielkiego, tylko twój wisiorek.
Odruchowo, położyłam rękę na małym przedmiocie, spoczywającym na zgłębieniu mojej szyi. Rzadko rozstaje się z naszyjnikiem, dostałam go jak byłam mała. Chyba od brata, albo Em, już nie pamiętam. To było tak dawno. Nie chciałam wnikać po co jej on. Po ostatnich dniach, nie mogłam być niczego pewna, oprócz jednego. Jeśli Katie, chce ten naszyjnik, to na pewno go nie dostanie. Moja twarz skamieniała, dziewczyna zrozumiała, że rozmowa zakończona. Wywnioskowałam to z jej zdziwionej twarzy. 
Dziewczyna milczała, cisza zdawała się  dłużyć w nieskończoność. Rozejrzałam się, aby mieć pewność, że jesteśmy same. Niebo było czyste jak łza, światło bijące od zachodzącego słońca przebijało się, przez konary drzew. Kolory zieleni, znacząco tu dominowały, liście, trawa, krzaki. Byliśmy bogato wyposażeni w  owoce leśne. Dało się z nich robić przeróżne, rzeczy. Było wiele przypadków, w których młodzi przypadkowo zjedli trujące maliny, po czym nie wychodzili z tego cało. Z zewnątrz budynek obok, jest w całości wykonany w stylu gotyckim. Wielkie okna, na szczęście nie wypełnione witrażami. Nie wiem, czemu ale nie lubię ich. Strzeliste wierze, ostre łuki a co najważniejsze bogato zdobione portale. W środku, wszystko wygląda bardziej nowocześnie, tradycja każe nam tak budować większość naszych dworków. Nigdy się w to nie zgłębiałam. Byłam tak pochłonięta, przemyśleniami na temat architektury, że nie zauważyłam, że Katie wpatruje się we mnie natarczywie.
-Lexi, zastanów się. To może być twoja jedyna szansa. -Naciskała brunetka.
-Niestety, nie mogę ci pomóc. -Powiedziałam z udawaną skruchą. 
Wtedy, poczułam wibrację w tylnej kieszeni. To pewnie telefon, wyjęłam go i spojrzałam na ekran. Emma, próbuje się do mnie dodzwonić, odrzuciłam połączenie i odeszłam teatralnie rzucając włosami przez ramię. Słyszałam zdenerwowany syk dziewczyny. Od razu poczułam się lepiej, przecież ona na pewno tylko się ze mną bawiła. Nie mogła mieć prawdziwych informacji, plotki tutaj szybko się roznoszą. Pewnie ktoś zauważył mnie jak wychodziłam od Jace'a z pokoju, albo podsłuchał naszą rozmowę. Musiałam zachować zimną krew, bo inaczej bym zwariowała. Jedyne co mnie dręczyło, to skąd wiedziała o aniołach i całej tej sprawie. Na dręczące nas pytania, nigdy nie ma odpowiedzi. Przekonałam się o tym nie raz. 

Dobra to chyba tyle, mam nadzieje, że wam się podobało :) Wiem, wiem, 21 rozdział a ja dopiero teraz wspomniałam o reszcie rodziny. No ale nie chciałam wszystkiego zwalać na początek. Swoją drogą, nie wierze, że już 21 rozdział. Te wszystkie wątki, które ostatnio wplotłam do opowiadania będą się łączyły w ładną całość. (Przynajmniej taką mam nadzieje) Coś czuje, że polubicie Chris'a. Sama, nie mogę się doczekać jego przyjścia :) Zapraszam na mojego aska http://ask.fm/JestemCzarodziejemm