środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 18: To tylko kilka trupów

        Jedyne co widziałam to duże hebanowe drzwi. Miałam nadzieje, że zastane Em w pokoju, musiałam z nią porozmawiać. Nacisnęłam klamkę,mapa nadal spokojnie spoczywała w mojej dłoni. Poczułam  ulgę gdy zaraz po otworzeniu drzwi ujrzałam rozłożoną na jej metalowym łóżku.  Czarnowłosa zawsze lubiła spać na twardym, denerwowały ją miękkie poduszki i duże kołdry. Gęste, kruczoczarne włosy dziewczyny wtapiały się w pościel kolorem im odpowiadającym. Emma zdawała się mnie zauważyć, powoli obróciła głowę w moją stronę. Spojrzałam na zegar była trzecia w nocy, powinna być na imprezie. Chciałam zapytać o powód szybszego wyjścia ale dziewczyna mnie uprzedziła.
-Co to? Zapytała, zaciekawiona wskazując ręką na papier leżący w mojej dłoni.
Prawie zapomniałam, o znalezisku, znajdującym się w mojej dłoni. Zajęłam miejsce obok przyjaciółki, szybko podałam jej go. Po czym zabrałam się za opowiadanie jej wszystkiego. Opowieści niekiedy towarzyszyły zdziwione okrzyki dziewczyny. Pewnie dużo się dowiedziała od Erik'a, ale i tak miałam kilka nowin. Gdy przeszłam do historii Jace'a, Emma słuchała w bezruchu.
            Gdy skończyłam opowiadać, myślałam, że przyjaciółka zaleje mnie masą pytań, ona siedziała w milczeniu z miną mówiącą, że się nad czymś mocno zastanawia. Po dłuższej chwili, odezwała się, podkreślając każde słowo.
-Lexi...Naprawdę nie rozumiesz skąd skrzydlaci znaleźli się na naszym terenie? Spytała z niedowierzaniem.
Nie rozumiałam jej, wcześniej o tym w ogóle nie myślałam. Przyjaciółka, patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Czułam pustkę w głowie, żaden pomysł nie pojawiał się. Nagle, duży, czarny kruk wleciał do pokoju przez otwarte okno, po czym usiadł na parapet. Spokojnie podeszłam do ptaka starając się go nie spłoszyć. Ogromne, czarne, skrzydła intrygowały mnie, zawsze lubiłam ptaki. Moja ręka, delikatnie spoczęła na jego grzbiecie,  głaszcząc go płynnymi ruchami. Emma w tym czasie nerwowo kręciła się na swoim łóżku.
-Will nie był głupcem, nie mógł zostawić jedynej mapy w naszym królestwie. Musiał wsiąść kopie. Powiedziała, po czym głośno przełknęła ślinę.
           Nagle wszystkie elementy złączyły się w jedną spójną całość. Nie wiem jak mogłam wcześniej na to nie wpaść, kilkoro niewyszkolonych aniołów znalazło doskonałą mapę naszego królestwa. Wiedzieli, że idą na pewną śmierć ale uważali, że zginą jako zwycięscy zabijając choćby jednego nie ważnego demona. Prychnęłam, sprowadzając na siebie zdziwiony wzrok Emmy, nawet ,,doskonali'' skrzydlaci mają wady. Ptak odleciał spod mojej dłoni zostawiając pustkę na parapecie, zabrałam przyjaciółce mapę z ręki i wrzuciłam ją do rozpalonego kominka. Papier został w kilka sekund pochłonięty przez ogień, odwróciłam się i ruszyła w stronę garderoby.
-Lexi? Usłyszałam zaniepokojony głos przyjaciółki.
Musiałam się przebrać,  moje ubranie z imprezy było całe w strzępach. Czułam się pełna satysfakcji, przechytrzyłam anioły. 
        Teraz wystarczyło tylko pojechać do lasu. Przyciągnęłam sobie stolik, weszłam na niego i sięgnęłam po ciemne pudełko. Otworzyłam je, nie byłam do końca pewna co jest w środku. Zawarto mnie nie rozczarowała, luźne, szare dresy i czarny podkoszulek, to czego potrzebowałam na ,,małą wycieczkę". Szybko wskoczyłam w ciuchy, po czym zabrałam się za szukanie butów. Stopy miałam obolałe, podczas spaceru z Erikiem zrzuciłam szpilki.  Znalazłam wygodne, sportowe obuwie. Poszłam do łazienki obmyć stopy, brudne od leśnej ściółki. Gdy już byłam gotowa, wzięłam dwa małe sztylety dla siebie i przyjaciółki. Wyszłam z pokoju, czując, że Emma podąża za mną. Numer ,,31'' raził mnie w oczy, nie byłam pewna czy zastane go w swoim pokoju. Szybko podeszłam do drzwi i zaczęłam walić w nie pięścią. Przez dłuższy czas nikt nie otwierał, zaczęłam się, zastawiać czy przypadkiem nie pojechał z nimi zakopać ciał. Po chwili w wejściu stanął Jace, ubrany był w piżamę, co świadczyło o tym, że wrócił dużo wcześniej niż ja. Spuchnięte oczy, mówiły, że obudziłyśmy go. Zaspany ziewnął i spojrzał na nas pytająco.
-Niech zgadnę, chimery nagle zjawiły się a wy chcecie, żebym je oślepił swoim blaskiem? Powiedział z sarkastycznym uśmiechem.
Kąciki moich ust na małą chwile powędrowały do góry, nie miałam zbytnio czasu, żeby bawić się w to.
-Nie do końca... Odpowiedziała niecierpliwie Emma.
Wiedziałam, że chciała jak najszybciej dotrzeć do ciał.
-Tamte anioły, musiały mieć przy sobie, kopię mapy. Inaczej nie odnalazły by się tu.
Chłopak, wydawał się jakby wszystko zrozumieć, jego mina w sekundę przeszła z lekko rozbawionej całą sytuacją na poważną. Tamci skrzydlaci mieli przy sobie kopie mapy, musieli ją znaleźć w pokoju Will'a w  królestwie aniołów albo rudzielec miał ją przy sobie w dniu śmierci a ci idioci znaleźli to. Jace, ubrany był w białą, bluzkę z kolorowym nadrukiem, która luźno na nim wisiała. Na nogach miał długie czarne spodnie, widać było, że nawet w nocy jest gotowy do natychmiastowego wyjścia. Potrzebowałyśmy jego pomocy, gdyby ktoś lub coś przypałętało się przyciągnięte zapachem rozkładających się ciał. Niekoniecznie miałam ochotę na walkę z nadnaturalnymi istotami.
-Tylko wezmę broń. Rzucił i wrócił do pokoju.
Nigdy nie byłam u niego w pokoju, spodziewałam się broni porozrzucanej po wszystkich kątach, wielkiego bałaganu, nie pomyliłam się, chłopak nie był typem pedanta. Zauważyłam, że Emma również przygląda się wnętrzu. Czarnowłosa, kręciła głową z dezaprobatą. 
        W ciągu kilku sekund chłopak wrócił, zauważył, że mamy przy sobie tylko podręczne sztylety więc dał nam po jednym długim mieczu. Sam miał co najmniej 5 mieczy i sztyletów powkładanych za skórzaną kurtkę, którą przed chwilą założył. Musieliśmy jeszcze, pójść do Erik'a, jego pokój znajduje się na drugim piętrze, co utrudnia zadanie bo i tak mamy mało czasu. Niedługo wyjdzie słońce i demony zaczną wychodzić ze swoich pokoi a my nie potrzebujemy zbędnego towarzystwa. Powinniśmy dotrzeć tam jak najszybciej, żeby nikt nas nie uprzedził, bo może się to źle dla nas skończyć.
-Idę po Erika. Powiedziałam, po czym obróciłam się w stronę schodów.
-Nie ma czasu. Usłyszałam, niecierpliwy głos blondyna.
Emma mu przytaknęła. Ruszyli w stronę wyjścia, starając się nie robić hałasu, głośno westchnęłam po czym dogoniłam ich. 
      Zanim się obejrzałam, znaleźliśmy się na zewnątrz. Chłodny wiatr delikatnie muskał moje włosy, słońce wyszło zza drzew, musieliśmy się spieszyć. Słychać było cichy szum drzew, pierwsze patki zaczynały ćwierkać. na wąskiej dróżce prowadzącej do parkingu, było błoto, niedawno musiało padać. Normalnie nie zwróciłabym na nie uwagi ale zauważyłam ślady, naprężyłam ciało i zaczęłam uważnie się rozglądać. Nie chciało mi się tłumaczyć nikomu co tu robię o tak wczesnej porze. Po chwili zdałam sobie sprawę, że przecież rada wychodziła tędy całkiem niedawno, rozluźniłam się i wsiadłam z przyjaciółką do auta, ciemny Jaguar, czekał na nas. Blondyn, bawił się kluczykami od niego, dobrze, że pomyślał o transporcie, bo nie wiem jakim cudem ale zapomniałam o tym kompletnie. Silnik warknął, chwile później byliśmy już w drodze.
      .........
           Niecałe dwadzieścia minut później byliśmy już na miejscu, odór zgnilizny roznosił się bardzo szybko. Łatwo było znaleźć, miejsce zakopania ciał. wystarczyło jechać po śladach opon, które zostawiła czarna furgonetka. Obejrzałam się dokładnie na wszystkie strony, nie zobaczyłam nic podejrzanego, cały las wydawał się niemal identyczny, pełno drzew jesionu, gdzieniegdzie były sosny. Gdybym nie mieszkała tu od urodzenia, zapewne szybko bym się zgubiła. Wychowałam się tu, jako dziecko kochałam spędzać czas w lesie, lubiłam wdychać świeże powietrze, teraz na pewno też bym to robiła gdyby nie brzydki smród. Wysiedliśmy z auta, wraz z Emmą zaczęłam zbliżać się do kupki ziemi, która wyglądała na niedawno rozkopaną, zaś Jace zaczął wyciągać coś z bagażnika. Po chwili, wrócił wraz z dużą łopatą i zabrał się do roboty. 
-Idźcie zobaczyć czy ktoś tu się nie kręci. Powiedział spokojnie, po czym przetarł pot spływający z czoła.
Dziura wykopana przez niego wydawała się dość głęboka, wiedzieliśmy, że Tyler nie zakopał tego metr pod ziemią. Trupy były bardzo głęboko.
       Rozdzielenie się nie było dobrym pomysłem, więc wraz z Emmą ruszyliśmy na północ. Gęsty las zawsze wydawał mi się nie mieć końca, starałam się zapamiętać drogę jaką idziemy, żeby później nie mieć problemów z odnalezieniem towarzysza. Kora niektórych drzew była mocno obdarta, gdzieniegdzie widać było krew, świadczyło to o tym, że w ostatnim czasie, ktoś tu urządzał bójki. Demony, lubią się wyładować walcząc, sama też tak często robię. Zauważyłam, że Emma uważnie się czemuś przygląda, podążyłam za jej wzrokiem. Za dużym drzewem jesionu zauważyłam ruch, Wszystkie ptaki, schowane w dziuplach wyleciały, spłoszone przez kogoś, lub coś. Usłyszałam przeraźliwie, głośny ryk a zza drzewa wyszła chimera.
      Tułów geparda, skrzydła jastrzębia i głowa niedźwiedzia, zabójcze połączenie. Dużo nadnaturalnych istot znajduje się w naszym, królestwie, ale chimery są niezwykłą rzadkością. Poczułam przypływ emocji, zwierzę musiało to zauważyć, zaczęła się skradać w naszą stronę.
-Stój! Krzyknęłam a ono posłuchało mnie,
Większość ich gatunku jest nam posłuszna, demony są władcami mrocznych stworzeń. Wiedziałam, że nie będę miała z nim problemu. Poczułam mrok napływający w moją stronę od przyjaciółki, pokazała swoją aurę, Zrobiłam to samo, po chwili zwierze pokłoniło się przed nami. Poczułam niewiarygodne szczęście, zobaczyłam, że na twarzy przyjaciółki również zagościł uśmiech.
-Pilnuj terenu wokół trupów. Jeśli ktoś się zbliży zabij go. Morderczy rozkaz czarnowłosej rozchodził się echem po lesie. 
Odwróciłyśmy się, szłyśmy po śladach zostawionych przez nas. Zaraz miałyśmy się znaleźć w naszym celu. Nagle przypominało mi się pytanie, które dręczy mnie już od wyjścia z imprezy. Emma zniknęła, chwile po tym jak przepychałam się z Katie, to nie w jej stylu wychodzić na samym początku imprezy.
-Em, tak właściwie, to gdzie zniknęłaś? Spytałam szczerze zaciekawiona.
-Nie myślisz chyba, że Katie mogłaby się upiec, próba zabrania Jace'a. Odpowiedziała z niebezpiecznym uśmieszkiem.
-Przez tydzień się nikomu nie pokaże. Dodała a ja zrozumiałam, że dziewczyna musi mieć nieźle zbitą twarz.

Jak się podobał rozdział? Trochę się w nim działo, mam nadzieje, że nie pogubiliście się w tym wszystkim. Życzę wszystkim miłego nowego roku. 

sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 17:Po walce

           Spojrzałam na niego zdziwiona, to chyba oni wszyscy, powinni mi wyjaśniać co tu robili. Chłopak nie spuszczał ze mnie wzroku,  dopiero teraz zauważyłam drobne zmiany w jego wyglądzie, worki pod oczami, lekko sine usta i zbladłą cerę. Coś musiało ostatnio go przygnębić, wolnym krokiem podeszłam do niego,  gdy znalazłam się zaledwie kilka centymetrów od niego, nastała głucha cisza, nie chciałam palnąć żadnego głupstwa, blondyn patrzył się na mnie,  jego brwi, wysoko podniesione układały się w zakrzywiony łuk co miało wyrażać zdziwienie.
-Dlaczego miałabym ci o tym mówić? Zapytałam wkurzona.
Usta zaciśnięte miał w wąską kreskę, żyłka na jego skroni szybko pulsowała. Wolnym ruchem poprawił kosmyki włosów spadające mu na czoło. Na sobie miał trochę za duży t-shirt, który przez walkę był cały w strzępach. Mięśnie na jego brzuchu były odsłonięte, przez co nie mogłam skupić myśli. Na szczęście to nie ja musiałam zaczynać rozmowę.
-Alex, to było niebezpieczne, mogło ci się coś stać. Powiedział powoli, akcentując każde słowo.
Poczułam się jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Od lat nikt oprócz ojca nie zwracał się do mnie tym imieniem. Blondyn wpatrywał się we mnie, lekkie zadrapania po bitwie zaczynały goić się a na jego twarzy pozostało ledwie kilka małych strupów.
-Ale nic mi się nie stało. Odpowiedź wydostała się z moich ust w zaskakująco szybkim tempie.
Dopiero teraz zauważyłam jak tu wygląda, trupy walały się po całej podłodze, kilkoro starszych zbierało umarłych aniołów do jakiegoś worka, zapewne chcieli wywieść ich gdzieś do lasu. W tłumie zauważyłam mojego ojca, mówił coś do jakiegoś wysokiego bruneta, stał do mnie tyłem więc nie mogłam zobaczyć twarzy. Jace otwierał usta, żeby coś powiedzieć, w tym samym czasie poczułam silne ręce na moich barkach. Obróciłam głowę,
         Erik stał za mną, we włosach widać było zaschniętą krew, nie byłam do końca pewna czy była jego. Ze stroju z imprezy pozostało niewiele, w wirze walki wszystko się porwało. Dopiero teraz zauważyłam, że ja też nie wyglądam najlepiej, całą koronka została zerwana pozostawiając wyłącznie czarny materiał, oberwany w niektórych miejscach. Liczne siniaki zdobiły moje ręce, zdziwiło mnie, że wszyscy wyszli ze spotkania bez szwanku. Przeciwników było niewielu, nie wydawali się też dobrze wyszkoleni ani starzy. Wszystko było takie dziwne, grupka młodych aniołów w królestwie demonów, to nie zdarza się często. Czarnowłosy szybko przywitał się z moim rozmówcą, Jace wydawał się mieć kamienną twarz z której niemożna było nic wyczytać.
-Lexi, musimy porozmawiać. Jego głos wydawał się bardzo zniecierpliwiony.
Bardzo lubiłam Erik'a ale to nie był odpowiedni moment, chciałam się dowiedzieć czegoś od blondyna. Czarnowłosy ściągnął ręce z moich barków, stał tak przez jakiś czas, gdy nie dostał odpowiedzi odszedł powoli. Wiedziałam, że nie będzie się wkurzał, że go olałam, przyjaźnimy się, rozumiał, że te informacje są czymś ważnym.  W pomieszczeniu nie było śladu po Erik'u, pewnie poszedł powiadomić Emmę o całym zajściu.
      Jace nie ruszył się z miejsca od przyjścia chłopaka, wciąż wpatrywał się we mnie natarczywym wzrokiem, chciałam coś powiedzieć ale przerwano mi.
-Po całej akcji z Will'em zacząłem węszyć. Jednego dnia zobaczyłem twojego ojca idącego w stronę budynku w którym odbywają się spotkania rady. Postanowiłem go śledzić, szedł do starego pokoju Will'a. Chłopak nagle przerwał wyjaśnienia.
Zobaczyłam małe kropelki potu na jego czole, musiał się denerwować tym. Włosy znów opadły mu na czoło a on charakterystycznym dla niego gestem zgarnął je. Patrzył na mnie jakby teraz była moja kolej do wyjaśnień, na początku nie wiedziałam o co mu chodzi. Po chwili zrozumiałam, że jest ciekawy jak tu się znalazłam.
-Na imprezie było strasznie duszno, więc wyszłam z Erikiem na zewnątrz, jakiś czas później zaczął ciągnąć mnie do lasu. Z początku nie wiedziałam o co chodzi, do czasu gdy zobaczyłam tą chatkę.
Moja historia co prawda nie była tak ciekawa jak jego ale on wydawał się słuchać jej z zainteresowaniem. Spuściłam wzrok na dół ugięta pod ciężarem jego spojrzenia, nie wiedziałam czemu ale czułam się dziwnie gdy się tak we mnie wpatrywał, nie lubiłam tego. Chłopak chyba to zauważył i przeniósł wzrok na to co było za mną, sterty puszek porozrzucane przez służbę, martwe ciała, które niedługo zaczną się rozkładać i wypełnią całe pomieszczenie odorem. Ściana była obdarta z pomarańczowej tapety, deski w podłodze skrzypiały na każdym kroku. Grzyb  w rogu ściany pogarszał wszystko, Nie opłacało się tu robić remontu, przecież tu muszą tylko spać ludzie.
           Dopiero teraz sobie uświadomiłam że te gnojki musiały uwolnić nasz pokarm, żeby tu się ukryć. Wściekłość we mnie wrzała, jasne, że możemy w każdej chwili załatwić sobie nowy ale sam fakt, że ruszyli coś co nasze. Zdałam sobie sprawę jak musiałam wyglądać myśląc o tym, bo chłopak, który starał się we mnie zbytnio nie wpatrywać teraz nie dał rady. Nie dziwiłam mu się moja twarz zapewne wyglądała po prostu śmiesznie.
-W pokoju Will'a znalazłem kartkę. Powiedział z nutą zdenerwowania w głosie.
Sięgnął do kieszeni, pełna napięcia wyczekiwałam tego co się zaraz stanie, wiedziałam, że zaraz moim oczom ukaże się znalezisko. Nie myliłam się po chwili w jego ręce spoczywała biała koperta, szybko po nią sięgnęłam. Nie był to list jak na początku myślałam, ale mapa naszego królestwa. Było na niej wszystko od głównych budynków, szkoły, hal po pokoje dla służby i żywicieli, każde drzewo było na nim zaznaczone. W mojej głowie pojawił się najczarniejszy scenariusz, tysiące aniołów wkraczających na nasze terytorium, znające każdy jego kawałek, pomimo tego, że jesteśmy świetnie wyszkoleni, to jesteśmy rozrzuceni po całym świecie, w każdym kraju mamy swoje, królestwo, w niektórych kilka, zaś anioły żyją razem, nikt na razie nie wszczyna wojny gdyż mogłoby to zniszczyć każdą ze stron konfliktu. Demonom podoba się, że mogą spokojnie zabijać, żywić się jak i gdzie chcą a anioły się nie wtrącają, co prawda zabijamy je nadal ale pojedyncze jednostki. Nikt nie jest jeszcze gotowy na wojnę ani my ani oni a ta mapa gdyby dostała się w ich ręce, mogłaby ją wywołać. Nie chciałam myśleć co by się stało gdyby Jace nie zabił Will'a tamtego dnia, rudzielec pewnie wrócił by po mapę niszcząc wszystko. Strach z ulgą mieszały się w moim sercu.
-Spalę to.  Powiedziałam pewnym głosem.
To była jedyna słuszna decyzja, nie może się to dostać w niepowołane ręce. Chłopak wydawał się mnie rozumieć, przytaknął mi, po czym poprawił już i tak zniszczoną bluzkę.
    Odeszłam zostawiając go samego w kącie pokoju. Ojciec wciąż rozmawiał z brunetem, dopiero teraz zauważyłam, że to Tyler, szybkim krokiem ruszyłam w ich stronę. Dyskutowali na temat tego gdzie wywieść ciała.
-Do lasu, najlepiej zakopać je razem. Jak ktoś jakiś wścibski człowiek to odkryje pomyśli, że to jakiś psychopata, nikt się nie domyśli, że to my. No może poza aniołami. Powiedziałam leniwie, przeciągając wyrazy.
Wydawali się zaskoczeni tym, że tu stoję, jakby mnie nie zauważyli. Nie trwało to długo, prawie natychmiast Dave wskazał gestem pokazał ciemnowłosemu, żeby zrobił tak jak powiedziałam.
Ojciec pogratulował mi zabicia kilku aniołów, do moich nozdrzy doszedł nieprzyjemny zapach, gnijącego mięsa.
        Wyszłam na zewnątrz, pozwalając nosowi napawać się przyjemnym zapachem nocnego powietrza. Nie było już tak ciemno, dobrze dostrzegłam drogę wydeptaną przeze mnie i przyjaciela nieco ponad dwie godziny temu. W walce zawsze tracę poczucie czasu, dała bym głowę, że minęło nie więcej niż dziesięć minut odkąd wyważyliśmy drzwi, a tymczasem słońce zaczynało wschodzić.
Zostawiłam za sobą chatkę, trupy i radę, teraz liczyło się tylko ciepłe łóżko, byłam zmęczona po wydarzeniach dzisiejszej nocy. Chłodny wiatr muskał moje nogi, poczułam, że mam gęsią skórkę,  była połowa listopada, a ja chodziłam w krótkiej sukience. Pomimo tego, że jestem demonem, nie uczucie zimna nie jest mi do końca obce. Zaczęłam się zastanawiać czy Erik znalazł Em, nie widziałam jej od rozpoczęcia imprezy.


I jak podobał się rozdział? Następny dodam za kilka dni, mam teraz dużo wolnego czasu więc postaram się napisać jakiś ciekawy :)

sobota, 20 grudnia 2014

Podziękowania

Chciałam podziękować wszystkim za prawie 6 tysięcy wyświetleń i ponad 200 komentarzy co jest dla mnie naprawdę wielkim sukcesem biorąc pod uwagę fakt, że początki były ciężkie. Dziękuję każdemu kto poświęca czas ma czytanie tego i pomimo przerwy jaką zrobiłam na początku roku nadal to czyta :)

piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 16: Niespodziewani goście

          Stałam jak wryta, ręka przyjaciela nie musiała mnie już powstrzymywać od wyrwania się. Erik powoli rozluźniał uchwyt, słyszałam tak bardzo znajome głosy, takie słodkie, czyste, niewinne, ale dla mnie był to najgorszy z możliwych dźwięków, przywracał złe wspomnienia. Okrucieństwo i nienawiść wzrastały we mnie gwałtownie wraz z pojawieniem się tych istot. W głowie krążyły mi tysiące myśli, wszystkie wydawały się mieć taki sam cel, zabić ich. W tamtym momencie nie myślałam nawet, że ruszenie na grupkę aniołów mając przy sobie tylko jednego demona może wydawać się złym pomysłem, żałowałam tylko, że nie wzięłam jakiejś mocniejszej broni, Miecz Loumara pomimo tego, że jest silny nie przyda się na wiele w moich rękach gdyż nawet nie wiem jak się nim prawidłowo posługiwać, zdaje się, że Erik też miał tylko podręczną broń. Ostatnie chwile wydawały się być wiecznością,
-Erik, idziemy?  Zapytałam pełna nadziei.
Nawet gdyby chłopak zaprzeczył, weszła bym i samodzielnie podjęła się walki, ale jedna osoba do pomocy zawsze się przyda.
-Tak, ale... Zaczął chłopak, po czym obrócił głowę na wszystkie strony.-Ktoś tu się kręci. Dokończył  głosem poważniejszym niż zwykle.
Zaczęłam przyglądać się każdemu cieniu za drzewem, który jeszcze kilka minut temu wydawał mi się leśnym zwierzęciem. Musiałam wyostrzyć wszystkie zmysły ale i tak nic nie dostrzegłam, więc uznałam, że przyjaciel miał jakieś zwidy. Gdy odzyskałam czucie w ciele i mogłam się poruszać zaczęłam cicho zbliżać się do małej drewnianej chatki zbudowanej dawno temu, zapewne na przetrzymanie dawców. Głos intruzów roznosił się w mojej głowie niczym piach po pustyni, za szybko i zbyt intensywnie. Szepnęłam do przyjaciela, żeby był cicho, sama jeszcze raz spojrzałam, żeby się upewnić, że na pewno nie jesteśmy śledzeni, niczego nie zobaczyłam, ale nie mogłam być pewna bo adrenalina i przesłodzony dźwięk szumiał mi w uszach, przez co prawie byłam pozbawiona jednego ze zmysłów. Element zaskoczenia mógł być naszym jedynym atutem.
      Włożyłam rękę do torebki i zacisnęłam ją na rękojeści mojej broni, zauważyłam, że chłopak zrobił to samo. Do drzwi z rozpadających się desek zostały niecałe dwa metry, przemierzyłam je dość szybko, cały czas uważając, żeby nie wydać żadnego dźwięku, Erik szedł tuż za mną. Chwyciłam za klamkę i mocno szarpnęłam, przy czym wyrwałam drzwi z zawiasów, na wejściu zobaczyłam dwójkę skrzydlatych, biel chwilowo poraziła mi oczy lecz mimo tego rzuciłam się na jednego nich głęboko zanurzając ostrze w jego piersi. Wszystko wydarzyło się w ciągu kilku sekund, nie spodziewali się tego, dlatego poszło nam tak łatwo. Zanim się obejrzeliśmy na korytarz wbiegła trójka aniołów, jeden z nich miał broń Procella,miecz, którym posługiwał się upadły anioł za czasów gdy było w nim tylko dobro bez cienia zła i zdrady. Znałam bardzo go dobrze, to ostrze ciągnie się za naszą historią od tysiącleci. Anioł od razu wykorzystał moją chwilową nie uwagę i rzucił się na mnie z impetem. Pozostała dwójka zajęła się Erikiem zapewne uważając, że Procell poradzi sobie ze mną. Miałam tylko jeden cel, zabić jak najwięcej aniołów, taki powinien być cel każdego demona, nie powinien się liczyć  konsekwencjami, tylko zabijać. 
-Alex, ta sławna Alex. Wysyczał anioł głaszcząc ostrzem moje gardło.
Poczułam, głęboką satysfakcje, jako córka Dave'a byłam znana w ich świecie, wiedziałam, że nie mieli pojęcia o mojej porażce w klubie, przecież zabili jedynego świadka.
Chciałam jakoś mu odpowiedzieć, oczywiście nie słowami tylko atakiem, niestety moje ręce były uwięzione pod potężnym ciałem wroga. Odgłosy walki podpowiadały mi, że Erik radzi sobie lepiej niż ja co było zaskakująco dziwne, chociaż właściwie mi to pomogło, bo dzięki temu zaczęłam się szarpać i skoczyłam na przeciwnika. 
     Wtedy zaczął się śmiertelny taniec, każdy ruch był pełen gracji, każdy cios był jak moment pięknego lecz morderczego filmu. Siły były równe, jedna chwila nieuwagi mogła przesądzić nasz dalszy los. Po mojej ostatniej nieudanej walce w ,,Black Fire'', dniami analizowałam mój każdy ruch z tamtego wieczora, szukałam dobrej strategi, dawałam z siebie 100 % na wszystkich zajęciach z walki, opłaciło się to, teraz to ja byłam górą. Łokciem przygniatałam wroga leżącego na ziemi, z jego skroni płynęła strużka krwi.
Zanim zadałam ostateczny cios szepnęłam tak cicho, żeby tylko rywal mógł usłyszeć ''Lexi dla jasności'' po czym usłyszałam ostatni wydech powietrza wydany przez umierającego. Kopnęłam jego nieruchome ciało w kąt, żeby przypadkiem nie przewrócić się o nie w wirze walki i pomogłam przyjacielowi z trzecim przeciwnikiem, tym razem była to kobieta o ciemnej cerze i włosach jasnych jak śnieg a skórze wydającej się być z porcelany. Nie zauważyła mnie więc skoczyłam jej na plecy po czym wbiłam nóż w gardło rozkoszując się pięknym zapachem krwi, który był dla mnie jak narkotyk. 
       W korytarzu leżało pięć ciał co było sukcesem jak dla dwójki młodych demonów, a zwłaszcza, że wyszliśmy z tego bez większych obrażeń, tylko coś mi nie pasowało kilka aniołów zabitych i to koniec? Wyczułam uknuty spisek, to nie mógł być koniec, tylko czemu nie wysłali pomocy do trójki walczących po ich stronie, to nie było w ich stylu wysyłać swoich na pewną śmierć. Zauważyłam, że chłopak wydaje się być tak samo zdziwiony jak ja, gdy tak na tym rozmyślałam zauważyłam małe drzwi po lewej stronie korytarza. Wolno podeszłam do nich,
pełna nieufności chwyciłam za gałkę i przekręciłam ją słysząc głośne skrzypienie. Gdy postawiłam nogę w środku rozpętało się piekło, piątka dobrze wyszkolonych aniołów rzuciła się na mnie powalając mnie z impetem na ziemie, obraz rozmazał mi się całkowicie ale pomimo tego waliłam na oślep nożem, niestety nie poczułam charakterystycznego uczucia przebijania skóry i zanurzania się w mięsie. Miałam nadzieje, że moje próby nie pójdą na marne i jednak uda mi się coś zdziałać. Usłyszałam cichy chichot, moje oczy zaczynały normalnie pracować, zobaczyłam piątkę wielkich, pięknych i dobrze umięśnionych aniołów, żaden z nich nie starał się mnie zabić. W mojej głowie pojawiły się tysiące myśli naraz ale tylko jedna wydawała się słuszna chcą wydobyć ze mnie informacje, niestety dla nich nie uda im się to, wolała bym umrzeć niż ulec aniołom. Ta myśl napełniła mnie chwilową pewnością, że śmierć i tak przyjdzie w najbliższych godzinach więc wole zginąć walcząc niż znosić tortury. 
          Podniosłam się i odbiegłam kilka metrów od nich, żaden z nich się tego nie spodziewał więc wpierw stali tam gdzie pochylali się nade mną głupio chichocząc dopiero po kilku sekundach zorientowali się co się stało i podbiegli do mnie. Ja w tym czasie zdążyłam pociągnąć Erika w moją stronę. Przybraliśmy pozycję do walki, staliśmy obróceni do siebie plecami, ciągle obracając się w lewo.W tym momencie żałowałam, że nie miałam lepszej broni. Skrzydlaci okrążyli nas ale każda próba ataku z ich strony kończyła się fiaskiem. W myślach dziękowałam pani Anderson za tak dobrą naukę strategii obrony, wiedziałam, że Erik też to robi. Ja i Erik mogli byśmy wytrzymać cały dzień odpierając ich atak ale oboje wiedzieliśmy, że na dłuższą metę to nie ma sensu.
     Wtedy usłyszałam odgłosy butów odbijających się od zepsutych desek, miałam wielką nadzieje, że to pomoc, po chwili w wejściu stanęła cała rada, wszystkie 36 osób, jeśli dokładnie liczyłam to nikogo nie brakowało. Po około 3 demony na jednego anioła, musiał by stać się cud, żeby skrzydlaci wygrali. Po pięciu minutach została tylko dwójka aniołów, szybko rzuciłam się na jednego wbijając miecz Loumara w jego gardło. Moje ciało przeszył dreszcz satysfakcji, lecz jedna myśl nie dawała mi spokoju, cały czas zastanawiałam się skąd wiedzieli o nich i dlaczego mi nie powiedzieli, moje rozmyślania przerwał dźwięk, który wydawał być się być idealny.
-Mogłaś chociaż mi powiedzieć. Powiedział Jace, kamiennym głosem choć w jego oczach można było dostrzec zawiedzenie.


Ostatnie rozdziały zawierały dużo opisów w tym umieściłam więcej akcji. Mam dla was dobrą wiadomość :) Ci co przeczytali rozdział oczami Jace'a dowiedzą się w następnym rozdziale co znalazł. Zostawiajcie komentarze :)

niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 15: Impreza

           Tykanie zegara było jedynym przyjemnym dźwiękiem w pokoju. Zdenerwowany głos Emmy przerywał prawie idealną ciszę. Była 19.30 za godzinę miałyśmy być u Madison na imprezie, tutaj nie było dnia wolnego od nich. Miałam ochotę pójść tam, ale moje łóżko było takie wygodne i nie chciało mnie wypuścić ze swoich objęć. Gdyby nie to, że rozpierała mnie energia, chyba bym nie wyszła nigdzie. Zamknęłam oczy z nadzieją czekając na wymarzoną cisze, niestety ona nie nadeszła za to po chwili poczułam zimny materiał na mojej twarzy. Szybko ściągnęłam to, dokładnie przyjrzałam się ubraniu rzuconemu na mnie. Większość mojej szafy zapełniały ciemne krótkie sukienki, ta nie była inna. Sukienka przed kolana, obszyta koronką, długie rękawy z pewnością będą idealne. Emma zawsze kochała ubrania, więc gdy ona przetrząsała szafę ja postanowiłam szybko się  umyć, Wiedziałam,że nawet nie zauważy mojej nieobecności. Zdjęłam ubrania i weszłam pod prysznic. Patrzałam jak zimne krople spływają mi po ciele, zanim zauważyłam miałam gęsią skórkę. Umyłam się i wyszłam, owinięta ręcznikiem zaczęłam suszyć kilka kosmyków włosów, które przez przypadek zmoczyłam. Nałożyłam makijaż, założyłam sukienkę, po czym wróciłam do pokoju. Emma już była ubrana w swoja sukienkę z miętowego materiału, leżała na niej idealnie, zresztą ona we wszystkim wygląda pięknie. Zauważyłam, że dziewczyna mierzy mnie wzrokiem, nie powiedziałam nic tylko podeszła, złapała mnie za rękę i pociągnęła do wyjścia.
        Zanim się obejrzałam byłyśmy pod drzwiami Erika. Zaczęłyśmy głośno walić w drzwi, po chwili gotowy chłopak wyszedł z pokoju.
-Cześć, dziewczyny. Powiedział serdecznie i przywitał nas.
Odpowiedziałyśmy mu z Em i ruszyliśmy do opuszczonej hali sportowej. Imprezy odbywają się zazwyczaj tam, nie dziwne skoro prawie nikt tam nie zagląda. Czasami jakiś sprzątacz się tam przypałęta, ale zazwyczaj nie wychodzi z tego żywy. Dzisiaj byłą wyjątkowo ciemna noc, tym lepiej dla nas. Pohukiwanie sów było słychać w całym lesie, zauważyłam kilka dużych kotów zgrabnie przemieszczających się między drzewami. Droga była szybka, nie zajęła nam więcej niż 10 minut. Przed oczami stanął mi obraz sprzed kilku dni, gdy szukałam miejsca, żeby wszystko przemyśleć. Przypomniałam sobie Jace'a, zauważyłam, że przypadkowo ubrałam te pamiętne buty, miałam nadzieje, że znów go tam spotkam. Z rozmyślań wyrwał mnie Erik.
-Lexi, zakopałaś ciała prawda? Spytał, jakby od niechcenia chłopak.
Przytaknęłam i otworzyłam wejściowe drzwi, byliśmy już na miejscu.
        W środku, było gorąco, dym roznosił się po całej sali. Muzyka była głośna a kolorowe światła raziły w oczy, pomimo tego dostrzegłam Madison idącą w naszym kierunku.
-Cześć ciesze się, że przyszliście. Powiedziała radośnie, po czym zaciągnęła Erika na parkiet.
Emma szukała kogoś do zabawy, ja w tym czasie złapałam się na przyglądaniu się pewnemu blondynowi na drugim końcu sali. Nie spodziewałam się, że go tu zobaczę, ruszyłam wolnym krokiem w jego stronę. Po chwili poczułam, że ktoś mnie trąca w ramie, Katie ubrana była w zwiewną czerwoną sukienkę, wyprzedziła mnie, po czym rzuciła ,,On będzie mój''. Przyspieszyłam kroku, starając się ją wyprzedzić, żeby nie dać jej satysfakcji wygranej. Kilka chwil później w tym samym czasie znalazłyśmy się na drugim końcu sali, nie zauważyłyśmy nawet kiedy tajemniczy blondyn odszedł pozostawiając puste miejsce. Katie zła warknęła na mnie i odeszła teatralnie odrzucając włosy w tył.
      Po chwili tańczyłam na parkiecie z jakimś chłopakiem. Wysoki brunet o ostrych rysach twarzy, zaprosił mnie do tańca chwile po odejściu mojego wroga. Chłopak miał na oko 20 lat, był bardzo przystojny. Leciała wolna piosenka, nawet fajnie się tańczyło. Gdy muzyka dobiegła końca pożegnałam się i odeszłam w poszukiwaniu przyjaciół. Emmy nigdzie nie znalazłam za to Erik stał przy stole z alkoholem. Podeszłam w jego stronę, gdy znalazłam się przy nim podał mi kubek. Wypiłam szybko zawartość, pomimo tego, że nie możemy się upić to kochamy próbować. Chłopak był zmęczony tańcem, kropelki potu świeciły się na jego czole.
-Wyjdziemy na dwór? Zapytał chłopak.
Nie czekając na odpowiedź ruszył w stronę drzwi, poszłam za nim. Chłodne powietrze uderzyło mnie jak cios w twarz. Erik usiadł na ławce, i gestem zaprosił mnie obok. Zajęłam miejsce, ławka była drewniana i wilgotna przez wieczorny deszcz, krople wody nadal opadały z drzew. Zimno nie było aż tak dotkliwe, wiał tylko lekki wiatr.
-Dobrze się bawisz? Spytał chłopak tonem bez emocji.
Przyjrzałam mu się dokładnie, włosy miał porozrzucane na wszystkie strony. Potargane ubrania aż błagały o choćby najmniejszy dotyk żelazka. Pomimo tego wyglądał świetnie, Erik był bardzo przystojny, nie dziwne, że tyle dziewczyn szalało za nim. chłopak patrzał się na mnie oczekując odpowiedzi.
-No...jest nawet fajnie. Powiedziałam, kładąc na twarz sztuczny uśmiech
           Erik złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę lasu. Poszłam za nim bez oporu, nie wiedziałam czemu tam idziemy, to wszystko było dziwne. Szliśmy tak, że nie wiedziałam jak wrócimy, droga była nie do zapamiętania, wszystkie drzewa zlewały się w jedno. Zauważyłam kilka małych zwierząt biegnących w naszą stronę, ale każde będąc kilka metrów od nas zawracało.
 Spojrzałam na zegarek, była północ, nawet nie wiem jak to się stało, wydawało mi się, że tańczyłam tylko jeden taniec, nie pamiętałam dwóch godzin. Głowa zaczynała mnie boleć, przed oczami miałam dym i światła imprezy. Chociaż byliśmy w środku lasu to w głowie wciąż słyszałam muzykę.
-Erik, gdzie idziemy? Zapytałam się nie wiedząc czy chłopak całkiem nie postradał zmysłów ciągnąc mnie w środku nocy do lasu.
-Zamknij się! Uciszył mnie chłopak.
Obruszyłam się, zasługiwałam na jakieś wyjaśnienie. Szliśmy jeszcze przez jakiś czas, naprawdę byłam zaniepokojona, bo nie chciałam spędzić całej nocy w lesie szukając powrotu.
             Po chwili stanęliśmy, dostrzegłam jakieś światło w oddali. Chciałam coś powiedzieć ale Erik przyłożył mi dłoń do ust, nie mogłam oddychać bo chłopak zasłonił mi również nos. Zdenerwowana ściągnęłam jego rękę , tak, żeby, mogłam spokojnie nabrać powietrza. Chłopak gestem pokazał mi, żebym się przysłuchiwała. Cały swój umysł skupiłam na zmyśle słuchu i wzroku. Światełkiem była chatka w środku lasu, w środku było słychać rozmowy. Słuchałam nie rozumiejąc sensu, głosy wydawały mi się dziwnie nieznajome. W środku było około 10 osób, zrobiłam krok do przodu po czym poczułam, że czyjaś silna ręka zaciska się na moim ramieniu.
-Nie, jeszcze nie teraz. Wyszeptał przyjaciel.



Jak się podoba rozdział. Wiem, że był dłuższy niż reszta ale to chyba dobrze, Po po prostu musiałam ująć w nim kilka rzeczy :) Jestem ciekawa ile osób czyta mnie po tej przerwie, więc było by miło gdybyście zostawili jakiś komentarz :) Każdy motywuje do dalszego działania :) A teraz, co myśleliście o Eriku? I jego scenariusze utworzyły się w waszej głowie :D


czwartek, 13 listopada 2014

Rozdział 14: Chimery

      Była przerwa, musiałam przetrwać jeszcze jedną lekcje, potem ukochana wolność. Emily urwała się szybciej z lekcji, ja postanowiłam zostać, co samo w sobie było dziwne. Emma i Erik rozmawiali wesoło a ja siedziałam zajęta swoimi myślami. Nie mogłam rozgryźć Katie, nawet nie wiedziałam co takiego zrobiłam, czułam, że szykuje się wojna. Emma lekko trąciła mnie łokciem.
-Lexi słuchasz nas? Powiedziała podirytowana.
Pokręciłam przecząco głową, a oni głośno westchnęli wyrażając swoją dezaprobatę. Zaczęli mówić mi o tym od początku, ale wlatywało mi to jednym uchem a wylatywało drugim. Zapamiętałam tylko że mówili coś o Camile, nie zamierzałam wnikać w ten temat. Lekcja zaraz miała się zacząć chwyciłam plecak i poszłam nie wiedząc z jakiego powodu wkurzona, kilku osobą się porządnie oberwało, przez mój humor. Wchodząc do sali wyciągnęłam telefon, żeby spojrzeć na plan lekcji. Mieliśmy zajęcia z panią Browns, oprócz kiluku lekcji większość nie miałą oficjalnych nazw, ta była czymś w rodzaju obeznania w świecie nadprzyrodzonym.
         Zajęłam miejsce na środku sali, włożyłam słuchawki do uszu, nogi położyłam luźno na ławce i pogrążyłam się w muzyce. Wszystko było by ok gdyby nie dopadający mnie głód, dawno się nie pożywiłam, a jeśli długo nie dostarczę sobie w przyzwoity sposób porządnej dawki mojego ,,pokarmu' wychodzi ze mnie prawdziwy demon. Zdobywam to co chcę zabijając przypadkowe osoby, co bardzo mi się podoba. Poczułam przeszywający ból w okolicach brzucha, wiedziałam, że długo nie mogę czekać. Położyłam rękę na brzuchu próbując mentalnie powstrzymać to, chociaż wiedziałam, że to i tak nic nie da. Po chwili usłyszałam trzask drzwi, do sali weszli moi przyjaciele, było to dla mnie jak zbawienie, co jest ironią losu gdyż jestem demonem i dla mnie nie ma czegoś takiego jak ,,zbawienie''. Emma zajęła miejsce obok mnie, Erik usiadł za na mi.
-Wszystko ok? Wydajesz się strasznie blada. Powiedziała dziewczyna.
Zajęło mi trochę czasu zrozumienie, że dziewczyna coś do mnie mówi, chociaż ból powoli ustawał to nadal był mocno odczuwalny. Nie odpowiedziałam mając nadzieje, że domyśli się o co chodzi. Postanowiłam pójść zaraz po lekcji do karmicieli, po chwili do sali weszła nauczycielka a za nią Jace. Blondyn zajął miejsce w pustej ławce, z tyłu sali.
       Brownes od razu przeszła do rzeczy i napisała na tablicy tym swoim koślawym pismem: CHIMERY. Zaczęła przeczesywać dziennik w poszukiwaniu osoby do odpytania.
-Nr 13. Powiedziała tak głośno że dudniące echo odbijało się od ścian sali.
Nie wywołało to u mnie jakichś większych uczuć. Nie raz walczyłam z Chimerami więc wiedziałam to i owo. Podeszłam do biurka, i czekałam na pierwsze pytanie.
-Opisz mi wygląd Chimery. Powiedziała bez namiętnie.
Zaczęłam od tego, że każda z nich może się wyglądać inaczej, gdyż są połączeniem różnych zwierząt. W starożytności najczęściej spotykana była mieszanka lwa, kozy i węża. Teraz jest ona rzadkością, przez to że anioły tępiły je z zaciekłością.
Nauczycielka przytakiwała mi, a gdy skończyłam zadała mi kolejne pytanie ,,Dlaczego są przydatne?''
To wiedziałam bardzo dobrze, łatwo nimi manipulować i zmusić je do własnych celów. Są świetnymi zabójcami, większość z nich jest po naszej stronie co jest bardzo przydatne. Podzieliłam się tą wiedzą z całą klasą, po czym usłyszałam ostatnie pytanie, o sposobie jej zabicia.
-Spalić. Trzeba ją spalić. Innego sposobu nie ma. Powiedziałam nawet się nie zastanawiając.
-Siadaj. Dzisiaj nie dostaniesz jedynki. Powiedziała wyraźnie rozczarowana, wykorzysta każdy pretekst aby wpisać komukolwiek jedynkę.
       Wróciłam do ławki, kobieta zaczęła pisać coś na tablicy i odpowiadać o cudzie tych stworzeń. Zajęłam się rozmową z Em, ona wydawała się dziwnie drążyć temat Katie, jakby próbowała ze mnie wyciągnąć jakąś informacje, tylko że ja nie wiedziałam jaką. Może mi się tylko wydawało. Reszta lekcji minęła spokojnie, dostaliśmy jakieś idiotyczne wypracowanie na za tydzień.       Gdy wszyscy się pakowali ja wybiegłam z klasy jak poparzona, czułam na sobie wzrok wszystkich ale nie obchodziło mnie to.                      Wydostałam się z budynku i przebiegłam z nadnaturalną szybkością w 5 minut drogę która normalnie powinna zająć dobrą godzinę. Byłam na obrzeżach miasta, nie było tu dużo ludzi, lepiej dla mnie. Mniej świadków,  mniej problemu. Czułam krew pulsującą mi w żyłach. Adrenalina tylko mnie popędzała, podeszłam do blondynki stojącej kilka metrów dalej. Powaliłam ją na ziemie i żywiłam się nie tylko nienawiścią siedząca w niej, brałam całą energie, po chwili była już martwa. Powtórzyłam to jeszcze kilka razy aż byłam pełna i mogłam spokojnie myśleć. Kilka osób stało przerażonych, bojąc się nawet uciec, wymazałam im pamięć. Do domu wracałam rozradowana i pełna energi.



Jak się podobał rozdział?  Stwierdziłam, ze skoro jest demonem to trzeba dodać właśnie taki fragment :) Co o nim sądzicie?

czwartek, 6 listopada 2014

Rozdział 13: Kocham Erika i Nienawidzę cię



Przed przeczytaniem chcę powiedzieć, że ten rozdział nie będzie o innych stworzeniech paranormalnych gdyż wszystkie opisy mam przygotowane na komputerze do którego na razie nie mam dostępu z powodu remontu więc ten rozdział będzie o.......a zresztą sami przeczytajcie

         Był ranek budzik dzwonił niemiłosiernie głośno, nie miałam ochoty wstawać. Wczorajszy dzień był strasznie ciężki, zakupy i spotkanie rady wykończyły mnie. Do lekcji została jeszcze godzina,  wyłączyłam budzik, mogłam jeszcze pospać.  Miałam nadzieję, że nie obudziłam Emmy bo była by gorsza od budzika. Przekręciłam się na prawy bok, rozpaczliwie próbowałam zasnąć,  niestety nie wychodziło mi. Wyciągnęłam rękę po słuchawki, znajdowały się na dużej drewnianej komodzie obok łóżka.  Podłączyłam je do telefonu, który był pod poduszką i puściłam losową muzykę. Rockowa melodia zalała mój umysł niczym zimna fala, odprężyłam się i pogrążyłam w muzyce. Nawet nie zauważyłam kiedy minęły trzy kwadransy.
          Emma zarzuciła mnie z łóżka zdenerwowana.
-Czemu mnie nie obudziłaś. Wysyczała zdenerwowana nastolatka.
Podniosłam telefon, który wyślizgnął mi się z ręki przy upadku, szybko wstałam oraz poprawiłam już i tak mocno pogniecioną koszule. Dziewczyna wyglądała naprawdę źle,  oczy miała zapuchnięte od spania, włosy w kolorze smoły były zepsute przez wilgoć na dodatek na twarzy widniały resztki wczorajszego makijażu. Ubrana była w zieloną błyszczącą sukienkę do kolan z wczorajszej imprezy.  Nie miałam pojęcia kiedy wróciła gdyż od razu po powrocie ze spotkania poszłam spać. Miałam nadzieję, że później zda mi szczegółową relacje z przyjęcia. Dziewczyna wpatrywała się we mnie oczekując odpowiedzi.
-Ja......właściwie nie wiem. Dobra mamy 15 minut, chyba zdążymy. Powiedziałam, dużo spokojniejsza od przyjaciółki.
Podniosłam kołdrę, która spadła wraz ze mną, rzuciłam ją na łóżko i weszłam wraz z przyjaciółką do garderoby. Emma znalazła sobie przepiękna sukienkę przed kolana w kolorze czarnym, złotym i turkusowym, oraz bardzo drogą biżuterie z kamieni szlachetnych oraz złota. Ja wzięłam czarną prześwitującą koszule z wyszywanym kołnierzykiem. Bardzo  mi się podobała, musiałam znaleźć jeszcze spodnie. Przyciągnęłam sobie stołek, ściągnęłam losową parę z 3 półki, były długie i ciemno niebieskie. Buty przygotowałam sobie wczoraj, były to klasyczne, czarne szpilki z kilkunastu centymetrowym obcasem. Pobiegłam szybko zająć łazienkę, w środku było bardzo czysto, najwyraźniej sprzątaczka odwiedziła wczoraj pokój. Nałożyłam makijaż i zaczęłam się przebierać. Zaczęłam od ubrania jeans'ów, leżały idealnie., potem szybko założyłam prześwitującą koszule i czarne szpilki.
                         .........
     
         Weszłyśmy do klasy przed nauczycielką, miałyśmy szczęście bo lekcje
białe,(tak mówimy na lekcje o aniołach) nie należą do najłatwiejszych.
Przelotnie spojrzałam na klasę, większość ławek była zajęta.
Pozostało kilka wolnych z tyłu, Erik siedział sam, przywoływał nas gestem w
swoją stronę. Ubrany był w ciemne rurki, szarawy t-shirt i niebieską bluzę i sportowe buty. Na jego twarzy widniał szczery uśmiech, cieszyłam się z tego, że w końcu pozbył się worów pod oczami nieopuszczających go od tygodni.
Spokojnym krokiem podeszłyśmy do stolika, przyjaciółka usiadła obok chłopaka. Ja zaczęłam szukać jakiegoś stolika. Katie siedziała z Beth, jedna z jej najlepszych przyjaciółek. Jasnowłosa dziewczyna o ciemnej karnacji i nieskazitelnej cerze, ubrana była w pastelową sukienkę i płaskie buty. Pomimo tego, że była całkiem ładna, była pusta i głupia, kawały o blondynkach w jej przypadku się sprawdzają.
    Na końcu sali siedziała Emily, nie myśląc ruszyłam w jego kierunku. Zajęłam miejsce obok niej, w tym samym czasie wszedł Tyler Wood, to ten który uczestniczył w spotkaniu rady. Ona spojrzała w moim kierunku, rzucił szybko ,,Cześć'' i zajęła się bazgraniem czegoś po bardzo zarysowanej kartce.
Wood zaczął nam o czymś opowiadać ale ja nie zbyt skupiałam się na lekcji, bardziej byłam zajęta rozmyślaniem nad wszystkim co ostatnio się wydarzyło. Po chwili zostałam lekko trącona łokciem przez siedzącą obok dziewczynę. Na ławce leżała kartka a na niej wielki napis Erik kogoś ma? 
Nie było to zbyt szokujące, gdyż od dawna wiedziałam, że on nie jest jej obojętny. Wiele dziewczyn leciało na Erika, w sumie nie dziwiła im się, Erik był przystojny i bardzo fajny. Czułam na sobie jej wzrok, odpowiedziałam, kiwając przecząco głową. Usłyszałam jak dziewczyna bierze głęboki wdech.
-A czy on kiedykolwiek wspominał coś no wiesz......o mnie? Wyrzuciła wyraźnie zestresowana dziewczyna.
Było to dla mnie trochę śmieszne , demon obawiający się odrzucenia, rozbawiła mnie jej nie pewność. Musiałam zamaskować śmiech kaszlem, po chwili wzruszyłam beznamiętnie ramionami.
Wydawała się zawiedziona, przez resztę lekcji wpatrywała się tylko w jedną osobę.
             Chciałam wyjść szybciej z lekcji ale coś mi przerwało, poczułam wibracje w lewej kieszeni, wyjęłam go szybko odczytałam wiadomość wysłaną przez Em:
Gapi się na ciebie, lewy róg sali... Instynktownie spojrzałam w tamtą stronę. Katie patrzyła się na mnie nienawistnym spojrzeniem, w ręku trzymała długopis, po sekundzie usłyszałam trzask pękanego mazaka. Powietrze ze świstem przechodziło przez jej zęby. Nie wiedziałam co tym razem zrobiłam, zresztą nie obchodziło mnie to.


Mam nadzieje, że podobał wam się rozdział dodany po długiej przerwie :)

piątek, 19 września 2014

Rozdział 12: Starsi

         Był już wieczór, znajomi poszli na imprezę, a ja musiałam zostać. Siedziałam sama w pokoju, nie dawno się obudziłam teraz bujałam się na starym, drewnianym krześle. Okno było otwarte wiec zaczęło mi się robić zimno, chwyciłam ciepły, czarny sweterek leżący na oparciu krzesła. Moje myśli krążyły wokół Tyler'a, dopiero nie dawno przypomniałam sobie jego imię, to on był tym brunetem , który powiedział mi prawdę. Teraz ten fakt nie wydawał mi się już taki straszny. Spojrzałam na zegar, powinnam był zacząć się już szykować ale siedziałam bujając się na starym meblu. Było mi wygodnie, chciałam zasnąć, lecz wiedziałam, że nie mogę się spóźnić. Mijały minuty a ja wciąż nie ruszałam się z miejsca. Nie chciałam się jakoś szykownie ubierać, poza tym było mi bardzo zimno. Weszłam do szafy z ubraniami, była właściwie osobnym pokojem, znajdowały się tam rzeczy moje i Em. Ściany pomalowane były na biało a półek i ubrań nie było końca, większość ciuchów była nowa, ale miałam kilka sukienek z zeszłego roku. Wszędzie porozrzucane były pudła z niewypakowanymi rzeczami, chwyciłam pierwsze lepsze i otworzyłam. W środku leżało kilka topów, 2 pary butów i kremowa sukienka do kolan, wzięłam ją i otworzyłam półkę z bielizną. Złapałam ciemno brązowe rajstopy. Zaczęłam się rozglądać za jakimś nakryciem, zauważyłam idealne, leżało na najwyższej półce. Przyciągnęłam krzesło i sięgnęłam po moją zdobycz. Przy schodzeniu na chwile straciłam równowagę i wylądowałam na ziemi. Podniosłam się i zebrałam porozrzucane rzeczy. Dla pewności zamknęłam drzwi i wskoczyłam w przygotowane ciuchy. Musiałam poszukać jeszcze jakichś dodatków, Dużo z nich było w kuferkach zamykanych na kłódkę. Podeszłam do jasno zielonej kurtki z zbyt dużą ilością zamków, nigdy bym jej nie założyła, ale lewej kieszeni trzymałam wszystkie kluczyki, wzięłam jeden. Było na nim wyryte małymi cyferkami ,,24'', poszukałam tej liczby. Musiałam wyostrzyć wzrok, żeby dostrzec cel. Jedna z zalet bycia demonem, pomyślałam. Otworzyłam kuferek i wyciągnęłam dwie bransoletki, jedną złotą, drugą brązową. Założyłam je po czym dostrzegłam piękny naszyjnik, który w mig znalazł się na mojej szyi.  Podeszłam do lustra i dokładnie się obejrzałam, oczy miałam podpuchnięte od przebudzenia. Włosy były w stanie krytycznym, sięgnęłam po szczotkę leżącą nie daleko i dokładnie je rozczesałam. Stylizacja prezentowała się dobrze, bardzo mnie to cieszyło. Nie nakładałam makijażu gdyż nie miałam na to czasu, już i tak byłam nieźle spóźniona. Założyłam ciemne buty na koturnie i wyszłam z garderoby.  Odłączyłam telefon od ładowania i schowałam go do małej torebki.
             Wychodząc z pokoju wpadłam na Evan'a. Biała koszula leżała na nim idealnie, spodnie i  marynarka były trochę przydługie. Włosy w kolorze blond dawno nie były czesane, ale całość prezentowała się nieźle. Miał 300 lat, lecz wyglądał na około 20, a piegi tylko dodawały mu uroku, był bardzo przystojny. Szybko poprawił włosy i przesunął się w prawo robiąc mi przejście.
-Cieszę się, że zdecydowałaś się poznać resztę historii.
Kiwnęłam głową i odeszłam. Obróciłam głowę, żeby sprawdzić gdzie poszedł Evan, zauważyłam, że zapukał do pokoju naprzeciw. Nie doczekał się reakcji więc wsunął jakąś karteczką przez szparę w drzwiach i odszedł w głąb korytarza. Dotarłam do pokoju wspólnego, kilka osób pomachało do mnie i gestem zaprosiło mnie do rozmowy, pokręciłam przecząco głową i wskazałam na rękę. Chyba zrozumieli, że jestem spóźniona, bo wrócili do ożywionej dyskusji. Weszłam na schody, które o dziwo były puste, większość osób poszła na imprezę albo do swoich żywicieli. Nie wiedziałam właściwie czego się podziewać po dzisiejszym spotkaniu. Rozmyślała nad tym chwile po czym machinalnie pomachałam do recepcjonistki. Zauważyłam Jacka Allen'a, był on członkiem rady, często kłócił się z ojcem o prawdziwość wydarzeń w 1896 roku (ci co czytali rozdział dodatkowy wiedzą o wielkiej bitwie demonów w ów roku). Pomimo tego lubiłam go był zabawny, chociaż czasem mówił jakby nadal był w XIV wieku. Ruszyłam w jego stronę, po chwili mnie zauważył, lekko się uśmiechnął. Jack był niskim szatynem o jasnym kolorze skóry. Miał bardzo wąskie usta i małe zielone oczy. Podeszłam do niego i się przywitałam, szybko odpowiedział po czym wyszedł za budynek przytrzymując lekko drzwi, bym mogła wyjść.
Na dworze wiał lekki wiatr, cieszyłam się, że ubrałam sweterek. Niektóre liście spadły z drzew i walały się po całym dziedzińcu. Księżyc świecił bardzo jasno a powietrze było bardzo czyste, aż przyjemnie się je wdychało. Dzięki temu, że jesteśmy tak daleko od miasta powietrze nie jest zanieczyszczone. Zatrzymałam wzrok na towarzyszu, liczne blizny zdobiły jego starą twarz, szara wymiętolona bluzka była ciut za duża, spodnie były podwinięte w nogawkach a buty nie pasowały do całości. Był inny wszyscy starsi, którzy zawsze ubierali się nienagannie, jego zaś wydawało się to nie obchodzić, zawsze żył w swoim świecie, miał inne poglądy niż wszyscy. Teraz wpatrywał się w jakiś punkt pomiędzy dwoma starymi dębami znajdującymi się za budynkiem treningowym.
-Przed chwilą spotkałam Evan'a, nie idzie na spotkanie rady? Spytałam zaciekawiona.
Jack wydawał się zbity z tropu, spojrzał na mnie pytająco. Zdziwiło mnie, że nie wie nic o tym, po chwili wydał z siebie krótkie ,,,Aaaaa,,,, po czym wzruszył ramionami. Przyspieszyłam lekko kroku, reszta drogi minęła w ciszy.

.........

Zamknęłam drzwi, byłam już w środku, zobaczyłam kilka znajomych twarzy Richarda, Tyler'a i Tatę. Ojciec przywołam mnie gestem w swoją stronę, zajęłam szybko miejsce i rozejrzałam się po sali. Co tydzień zmieniają wystrój, tym razem nie było inaczej. Ściany pomalowane były na ciemny pomarańcz a podłoga wyłożona była dużym dywanem w jakieś wzory, których nie umiałam
rozpoznać. Na stole leżały czarne róże, do ich wyhodowania potrzeba było czegoś ,,magicznego'''. Krzesła były stare i drewniane, słychać było jakąś spokojną muzykę. Nagle zauważyłam, że wstał mój ojciec. Wziął głęboki wdech i opowiedział całą historię.

(Cofnięcie się w czasie do wydarzeń z dnia gdy wszystko się stało)
Will był dzisiaj strasznie nerwowy, wiedział, że musi uciec, na przeszkodzie stawało mu tylko przywiązanie, do miejsca, do ludzi i co najważniejsze do stylu życia. Rudzielec siedział w budynku przeznaczonym dla dorosłych demonów. Na korytarzu roiło się od osób, wszyscy czekali na wyjście na Dave'a. Dave miał powiedzieć wszystkim o zmienionych godzinach pracy.Zbierało się coraz więcej demonów a piegowaty był sfrustrowany brakiem dobra w tym miejscu, chciał jak najszybciej się stąd wydostać.Zobaczył Evan'a, gdy ten wszystko wyjaśnił, Will wykorzystał zamieszanie i wyszedł po cichu z budynku. Rano zabrał kilka rodzajów broni, wiedział, że to ich nie osłabi ale chciał zrobić cokolwiek dobrego. Rudy wyszedł na dwór, pobiegł z nadprzyrodzoną szybkością w stronę bramy umiejscowionej na końcu terenów Demonów. Will był bardzo szczęśliwy, że udało mu się dojść niezauważenie do bramy, lecz jego szczęście nie trwało długo.
-Gdzie się wybierasz. Jakby znikąd pojawił się Richard, stary i potężny demon.
Piegowaty nie wiedział co powiedzieć, szarpnął furtkę i ruszył w stronę wyjścia. Richard szybko zrozumiał co się święci, rzucił się na zbiega, zaczęła się ostra walka. Zaczęła się ostra bitwa, nie można było stwierdzić kto prowadzi dopóki nie przyszło wsparcie dla Will'a. Niebo rozstąpiło się i na polu walki zaczęły pojawiać się anioły na polu, istoty o jasnej karnacji ubrane w najczystszą biel, biło od nich dobrem i radością, rozdzielili walczących i zabrali rudzielca ze sobą. Richard był załamany takim obrotem spraw, wtedy jeszcze nie wiedział, że końcówce sporu przyglądał się jakiś młodociany demon, który szybko rozniesie plotkę ,,Zbiegły Anioł''


(Czas teraźniejszy)
Wszystko zaczęło składać mi się w logiczną całość, jako dziecko poznałam Willa, miałam około 5 lat gdy on zniknął rodzice tłumaczyli to przymusowym wyjazdem, ale teraz wiem, że wszystko było kłamstwem.


Jak się podobał rozdzaiał? :) Mam nadzieje, że podoba się wam przedstawienie kilku osób z rady, wraz z kolejnymi spotkaniami poznacie nowe osoby ale wszystko pomalutku :) Mam ważne pytanie, chcecie, żebym w najbliższych rozdziałach opisała jakieś spotkanie Jace'a i Lexi czy wszystko powoli? W następnym rozdziale na pewno opisze demony i inne stworzenia paranormalne ;) No to chyba na tyle :)

Rozdział 11: Zakupy

                   Patrzyłam na paczkę jak zaczarowana, nie otworzyła bym jej jeszcze długo ale Erik szturchnął mnie i wyciągnął z transu. Powoli odwiązałam wstążkę, nie spodziewałam się tego.
Buty, które zostawiłam wczorajszej nocy w sali, do mnie wróciły. Erik patrzył zdziwiony, nie rozumiejąc poco ktoś miałby mi przysyłać buty. Gdy odkładałam je do reszty obuwia z łazienki wyszła Emma, ubrana była w długą do ziemi czarną sukienkę i 12 cm szpilki. Włosy spięła klamrą, kilka kosmyków opadało na jej twarz.  Była taka piękna, zawsze będzie mnie przewyższać pod względem urody. Gdy zobaczyła paczkę, nie zajęło jej dużo czasu zrozumienie, że to buty, które zostawiłam w sali gimnastycznej.
-Jace przysłał buty, to takie słodkie. Powiedziała, cała rozpromieniona.
Erik patrzył się na nas jakoś dziwnie, ale nie drążył tematu. Przypomniało mi się , że nie zdążyłam mu powiedzieć o wczorajszych wydarzeniach, ale dziś to zrobię. Mam nadzieję, że przyjemnie to równie spokojnie jak Emma. Odwołali nam zajęcia, bez konkretnego powodu, więc wychodzimy na miasto.
-Lexi, już przebierać się. Popędziła mnie dziewczyna i rzuciła jakąś sukienką w moją stronę.
Złapałam ją w locie i szybkim krokiem ruszyłam do łazienki. Gdy weszłam do łazienki, umyłam twarz, zabrałam się za rozczesywanie włosów. Dopiero po tym zauważyłam jaką sukienkę dała mi przyjaciółka. Była dość krótka i skromna, bardzo mi się podobała, w duchu podziękowałam przyjaciółce, że to ją wybrała. Gdy byłam już ubrana przyszedł czas na makijaż, nałożyłam krwisto czerwoną szminkę, tusz do rzęs, gotowa wróciłam do pokoju i pokazałam się przyjaciołom.
-Może być. Powiedział obojętnie Erik na co ja zareagowałam głośnym westchnieniem.
Jego nigdy nie obchodziły takie sprawy, typowy facet. Właśnie miałam coś powiedzieć ale Emma zaczęła lekko popychać nas w stronę wyjścia. Zdążyłam jeszcze chwycić torebkę, zanim całkowicie znalazłam się za drzwiami.
            Wychodząc minęliśmy Davinę, która była pogrążona w rozmowie z Emily. Emily jest młodsza od nas ma 15 lat, ale pomimo tego potrafi być bardzo groźna. Dziewczyna ma ognisto rude włosy i strasznie bladą cerę, jej twarz pokryta jest piegami. Ubrana była w piękną, zieloną sukienkę i buty tego samego koloru. Dziewczyna zauważyła Erik'a i energicznie pojechała w jego stronę, wszyscy wiedzieli, że miała fioła na jego punkcie. Chłopak odmachał jej na co ona zareagowała dużym rumieńcem. Gdy wychodziliśmy, zauważyłam, że Emily ciągle gapi się na niego. Wyciągnęłam kluczyki i ruszyłam w stronę auta.
                 -To gdzie dokładnie jedziemy?  Spytałam, zajmując miejsce kierowcy.
Emma podała mi mapę z wyznaczoną trasą,po czym usiadła z tyłu koło Erik'a. Dziewczyna zaczęła mówić o sukience którą widziała kilka dni temu w katalogu, chłopak przytakiwał jej ale starał się zmienić temat, wyraźne było, że ten go nudzi. Ja przyglądałam się całej sytuacji z rozbawieniem. Skręciłam w prawo i włączyłam się w rozmowę.
-Em, nie zanudzaj Erik'a.Powiedziałam spokojnie, patrząc na oburzoną minę brunetki. Dziewczyna, nie lubi gdy jej ktoś przerywa. Został niewielki odcinek do przebycia, zauważyłam, że teraz brunetka zabrała się za próbę wyswatania go z Emily. Chłopak był lekko podirytowany, próbował wybić jej to z głowy. Chociaż mnóstwo dziewczyn na niego leciało, on rzadko chodził na randki.
                Nie minęła minuta a byliśmy na miejscu. Przyjaciele poszli przodem, zamknęła auto i dołączyłam do nich.
-To co, najpierw po ciuchy. Właściwie nie było to pytanie.
Emma zaczęła pędzić w stronę sklepu zostawiając nas w tyle. Usłyszałam, głośne westchnienie przyjaciela, zawsze śmieszyło go jej zamiłowanie do zakupów. Szturchnęłam go lekko w bok, gdy weszliśmy do sklepu, nie mogliśmy znaleść przyjaciółki. Sklep był urządzony w starym stylu, wszystko było że starego drewna. Deski skrzypiały gdy się po nich chodziło za to wszystko lśniło czystością a ubrania było od najlepszych projektantów. Zauważyłam buty przyjaciółki wystające spod jednej przebieralni, na drzwiczkach wisiało kilkanaście sukienek. Uznałam to za odpowiedni moment by powiedzieć Erik'owi o wczorajszych wydarzeniach.
-Musimy pogadać. Powiedziałam, starając się za wyciągnąć go ze sklepu.
                Był zdezorientowany ale posłusznie wyszedł. Zaciągnęłam go na ławkę , na nasze szczęście, obok nas nie było za wielu ludzi. Chłopak zauważył mój stres, po części domyślił się jego powodu.
-Chodzi o wczorajsze spotkanie, prawda? Powiedział, po czym delikatnie położył rękę na moim ramieniu w geście pocieszenia.
Obejrzałam się, żeby sprawdzić czy nikogo nie ma w pobliżu, mój wzrok spoczął na drzwiach starego sklepu, chłopak podążył za moim wzrokiem. Gdy, nie zauważyłam przyjaciółki wróciłam do rozmowy.
-Erik, ten anioł w ,,Black Fire'', kiedyś był......demonem. Wrzuciłam to najszybciej jak umiałam. Patrzyłam jak jego twarz przechodzi z poważnej w oszołomioną. Odczekałam chwilę i wznowiłam historię, chłopak słuchał w ciszy. Zauważyłam, że przyjęli to dużo lepiej niż ja, zrobiło mi się trochę głupio z tego powodu. Szukałam w myślach wymówek ale musiałam opowiadać dalej. Gdy kończyłam mówić o spotkaniu z Jace'm, mruknął ,,To stąd te buty''.
-Zgaduje, że wymyśliłeś jakąś piękna historię miłosną. Powiedziałam nie mogąc powstrzymać śmiechu, chłopak do mnie dołączył. Przepychaliśmy się na ławce dla zabawy, do czasu gdy Emma wyszła że sklepu.
-Jesteście niemożliwi. Powiedziała oburzona, po czym ruszyła w naszą stronę.
Szła obładowana torbami, zapewne to Erik budzię musiał je taszczyć. Gdy dziewczyna przyszła zaczęła mówić o tym, ,,że wspólne wypady, zazwyczaj są wspólne''. Marudziła, jeszcze chwile, potem poszliśmy coś zjeść.
          
                                                                                    ......
           
                      Byliśmy pełni, jedzenie było pyszne a przy okazji pożywiłam się na jakimś słodkim chłopaku. To była świetna godzina.
-Lexi, zejdź na ziemię. Powiedziała Emma, klaszcząc mi przed twarzą.
Dziewczyna przebrała się już w nowe ciuchy. Miała na sobie czarną bluzkę na ramiączkach, jeansową kurtkę i strasznie obcisłe spodnie, włosy rozpuściła. Wyglądała świetnie.
Otrząsnęłam się i ruszyłam w stronę auta, przyjaciele trzymali się z tyłu. Wyciągnęłam kluczyki i otworzyłam wóz. Wraz z Erik'iem usiedliśmy z przodu, Emma na tyłach ze swoimi ubraniami.
Włączyłam radio, leciała piosenka jakiejś popularnej piosenkarki. Brunetka, zaczęła nucić  melodie, czasami podśpiewując pod nosem. Ja rozmawiałam z przyjacielem o dzisiejszym dniu.
W pewnym momencie, chłopak poruszył drażliwy temat.
-Lexi, co zrobimy ? Powiedział spokojnie.
W żyłach, wciąż czułam energie chłopaka na, którym się pożywiłam, to było idealne uczucie.
Udawałam, że nie wiem o co chodzi, spojrzałam na niego zaskoczona. On zrezygnował z dalszej próby rozmowy i zajął się swoim telefonem. Starałam skupić się na drodze lecz moje myśli błądziły wokół nie ważnych tematów. Zauważyłam drogę do naszego pałacu, małą kamienistą ścieżkę. Gdy byliśmy na miejscu pożegnałyśmy się z Erik'iem i ruszyłyśmy do salonu wspólnego.
Byłam tak wykończona, że dopiero teraz zauważyłam dwie wiadomości na telefonie. Pierwsza była od ojca.
               Spotkanie dziś o 21, musisz dowiedzieć się więcej. Tata
Nie byłam pewną czy chce dowiedzieć się więcej, ale w końcu ciekawość zwyciężyła.


A więc tak, wiem, że końcówka jest słaba prawie bez opisów i wg ale zauważyłam, że nie mogę skończyć na pojściu do restauracji, więc miałam trochę dopisać, przepraszam, że wczoraj nie wrzuciłam, ale czytałam GNW i zapomniałam...
Następny rozdział pojawi się 27 sierpnia, będzie on oczami Jace'a.
Najważniejsze pytanie, czy czytacie mojego bloga?

wtorek, 9 września 2014

Rozdział 10: Reakcja

           Takie rzeczy się nie zdarzają. Powtarzałam gorliwie w myślach. Nie wiedziałam co zrobić a wszyscy patrzyli się na mnie wyczekująco, nie mogłam złapać tchu.
Musiałam wyjść na powietrze i pomyśleć o tym spokojnie. Wybiegłam z sali, przewracajac przy tym parę krzeseł.
Kilka osób, krzyczało coś żeby mnie zatrzymać. Do mnie nie doszedł sens ich słów, w głowie miałam tylko zdanie które wywołało u mnie taką reakcje.
Znalazłam się na korytarzu, biegnąc wpadłem na Evan'a, nawet nie zauważyłam, że nie było go na spotkaniu. On nie wydawał się zdziwiony moim stanem.
-Czyli już wiesz. Mruknął i się przesunął.
Wyjście było nie daleko a gdy znalazłam się na zewnątrz z hukiem zamknęłam drzwi. Na niebie widać było księżyc w pełni, święcił jasnym blaskiem. Była piękna noc, w oddali słychać było świerszce. Wszystkie światła były zgaszone a cichy szum drzew nadawał atmosfery temu miejscu. Idealna pora na romantyczny spacer.
Ale nie to było teraz ważne, musiałam z kimś pogadać. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do przyjaciółki. Czekałam aż odbierze, niestety tak się nie stało.Chciałam z nią pogadać o byle czym
ale nie mogłam  powiedzieć przyjaciółce o demono-aniela, jeszcze nie teraz. Zawsze rozmawiałyśmy o wszystkim, ale nie umiałam jej tego zrobić ona tak wierzyła w to, że demon to demon i nie ma innej opcji. Ja właściwie po dzisiejszym zdarzeniu nadal uważam, że tak jest, to przecież tylko jedno razowy przypadek, nie zmieni to wszystkiego.
                     Stwierdziłam, że muszę się wyładować. Od razu wiedziałam gdzie mam pójść. Opuszczona sala gimnastyczną znajdowała się dwa kilometry dalej. Było to idealne miejsce, rzadko kto się tam pojawia a ja potrzebuje takiego miejsca. Zaczęło się robić zimno żałowałam, że nie wzięłam swetra. Sukienka też nie była najlepszym pomysłem, nie można w niej biegać, dlatego musiałam iść. Minęłam budynek w którym mieścił się mój pokój, zastanawiałam się czy się nie cofnąć i wejść to ciepłego wnętrza. Szybko odpędziłam te myśl i przyspieszyłam kroku.
Zanim się obejrzałam byłam już w połowie drogi. Miałam nadzieję, że nikt mnie nie zauważył bo rozniosły by się dziwne plotki. Skrzywiłam się na myśl co by wymyśliła Katie. Szłam spokojnie aż usłyszałam odgłos łamanej gałęzi. Przyjęłam pozycję obronną i wpatrywałam się w przestrzeń. Zobaczyłam małego kota, odetchnęłam z ulga i skarciłam się w myślach. Widać było już mój cel. Uradowana zaczęłam biec, uważając by na nic nie wpaść.
                   Nie minęła minuta a znalazłam się w opuszczonej sali gimnastycznej. Było ciemno więc, włączyłam światła. Wszędzie było pełno kurzu, od dawna nikt tu nie sprzątał. Rzeczy były porozrzucane we wszystkich kątach sali, mnie interesowały tylko dwie rzeczy. Podeszłam do worka treningowego, nigdzie obok nie było rękawic, westchnęłam. Weszłam do schowka w poszukiwaniu ich. Ściany były otwarte z tapety, gdzie nie gdzie widać było pleśń. Szafki były przywrócone, przeskoczyłam je uważając by nie wejść na szkło po rozbitych butelkach.
Mam nadzieję, że dziś nikogo nie najdzie ochota na imprezę w starej sali. Tylko tego by mi brakowało, tłumaczenia się przed wścibskimi osobami. Ja wiem tylko tyle, że muszę znaleść rękawice. Były na najwyższej półce, nie dosięgnął tam więc przyciągnęła sobie szary stołek. Wydawał się trochę stary więc powoli postawiłam na nim jedną nogę, gdy uznałam, że nic się nie stanie weszłam i sięgnęłam po nie. We włosy zaplątała mi się pajęczyna, ściągnęłam ją i ruszyłam w stronę drzwi. Musiałam coś porządnie walnąć, szybko znalazłam się przy worku z założonymi rękawicami. Zdjęła buty bo nie miałam ochoty na późniejszy ból nóg. Oddałam cios, był mocny. W worku zrobiło sie znaczne wgłębienie.  Waliłam tak, że zaczęły boleć mnie ręce. Nie przestawałam, przez pół godziny systematycznie oddawała cios za ciosem. Pot wpływał mi na czoło i zaczął niszczyć fryzurę. W pewnym momencie usłyszałam odgłos rozpruwanego materiału. Sukienka była zniszczona, nie będę za nią tęsknić, była strasznie niewygodna, nie mogę przez nią pobiegać. Byłam zmęczona dzisiejszym dniem, najpierw akcja z Katie potem to spotkanie. Zsunęłam się wyczerpana na ziemię, odłożyła rękawice na bok, zamykając oczy. Chciałam zasnąć i zapomnieć o dzisiejszym dniu. Niestety nie było mi to dane.
              Odgłos  kroków przeszył głuchą cisze, zerwałam się na nogi. Wpatrywałam się w ciemność, wypatrując intruza. Zobaczyłam tylko ciemny kształt, wielkości człowieka.
-Szukałem cię. Usłyszałam głos odbiegający z drugiego końca sali. 
Jace ruszył wolno w moją stronę. Nonszalancko poprawił włosy. Nie wiedziałam skąd wiedział gdzie mnie szukać, przecież schowałam się na odludziu. Musiał wyjść kilka minut po mnie, skoro znalazł mnie tak szybko. Nic nie odpowiedziałam, tylko powoli usiadłam opierając się o ścianę.
-Niezłe miejsce. Powiedział chłopak po, czym usiadł obok mnie.
Wpatrywałam się w swoje bose stopy, mogłam ubrać buty. On siedział cicho, wiedziałam, że już nic nie doda. Cisza wydawała się strasznie dłużyć. Postanowiłam, że się odezwę.
-Nie chciałam by ktoś mnie znalazł. Mruknęłam, nogą zaczynała mi drętwieć więc zmieniłam pozycję. Chłopak nic nie mówił, tylko wpatrywał się we mnie, ja odwzajmniłam spojrzenie. Patrzyliśmy się chwilę na siebie aż usłyszałam ironiczne ,,Jesteś strasznie rozmowna''. Uśmiechnęłam się sarkastycznie, po czym wstałam i odniosłam rękawice do schowka . Gdy wróciłam Jace siedział w tym samym miejscu, wpatrywał się w coś po przeciwnej stronie. Chciałam już wyjść, czułam się jakoś nieswojo w jego towarzystwie, stresował mnie. Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi.
-Zdziwiłaś mnie swoją reakcją, nie spodziewałem się, że tu przyjdziesz. Powiedział po czym wstał i podszedł do mnie. Nie wiedziałam czego oczekiwał. Spojrzałem na niego pytająco. Zauważyłam, że miał ubrudzana kurzem bluzkę. Czekałam aż powie coś więcej ale on milczał, wyszłam z budynku, obróciłam głowę, żeby ostatni raz spojrzeć na niego.
-Zareagowałaś tak samo jak ja. Powiedział ostrożnie a ja już wiedziałam, że on też zatracił się w ćwiczeniach. Chłopak wszedł w głąb sali.
              Gdy znalazłam się na zewnątrz zauważyłam, że nie ubrałam butów. Postanowiłam po nie, nie wracać. Jedna para w te czy we w te, nie robi mi różnicy. Myślałam o tym co powiedział mi Jace. Dlaczego szukał mnie aż tak długo, dzisiejsze informacje, nie robiły już na mnie takiego wrażenia, liczyło się tylko dotarcie do pokoju. Gdy szłam widziałam pełno  świateł  w oknach, słychać było odgłosy dobrej imprezy. Tętniło tu życiem 24 godziny na dobę, uśmiechnęłam się na myśl o tych wszystkich nieprzespanych nocach na imprezowaniu z przyjaciółmi. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w ciepłym łóżku z kubkiem kakao. Często jak byłam mała tata przynosił mi do łóżka napój i rozmawialiśmy o naszym dniu. Zawsze chciałam mu zaimponować, trochę zmyślałam, opowiadałam o smokach i moich walkach. Tata śmiał się i mnie przytulał. Wspominałam jeszcze troche, droga minęła, szybko zanim się obejrzałam byłam już pod budynkiem. Weszłam do holu, czując na sobie zdziwione, spojrzenia innych. Dużo osób wracało z jakiś zajęć dodatkowych. Ja musiałam znaleść przyjaciółkę, poszłam do wspólnego salonu w poszukiwania jej, zanim się obejrzałam ktoś zaciągnął mnie do pokoju. Chciałam krzyczeć ale ktoś  zakrył mi usta. Dopiero teraz zauważyłam kto był moim porywaczem. Odetchnąłam z ulgą.
-Coś ty ze sobą zrobiła. Krzyknęła zdenerwowana, przyjaciółka.
Ja dopiero teraz zauważyłam jak wyglądam. Niebieska sukienka była w strzępach, we włosach miałam patyki i liście. Najlepsze jest to, że byłam bosa. Wyruszyłam ramionami i zaczęłam szukać piżamy, gdy ją znalazłam ruszyłam w stronę łazienki.
-Zaraz opowiem. Rzuciłam i weszłam do łazienki.
                Zdjęłam ciuchy, po czym wrzuciłam je do kosza. Wyjęłam liście z włosów i wskoczyłam pod prysznic. Wyjątkowo puściłam ciepły strumień wody, gdy zmyłam z siebie brud wyszłam spod prysznica. Ubrałam piżame, wyczyściłam twarz, rozczesałam i wysuszyłam włosy. Gdy wreszcie czułam się oczyszcona, wyszłam z łazienki, po czym wyskoczyłam na łóżko, odebrałam od przyjaciółki gorące kakao, uśmiechnęłam się na myśl jak dobrze mnie zna. Emma usiadła na swoim łóżku, wpatrując się we mnie wyczekująco. Szybko opowiedziałam dziewczynie o dzisiejszych wydarzeniach, postanowiłam, że opowiem jej wszystko. Dziewczyna spokojnie przyjęła fakt, kiwnęła głową na znak, że rozumie.
-Wiedziałam, że to niemożliwe, żeby żaden demon nie przeszedł w szeregi aniołów. Powiedziała powoli przyjaciółka, patrząc na mnie poważnie. Chwile potem się uśmiechnęła i rzuciła we mnie poduszką po czym ułożyła się do snu. Ja zrobiłam to samo, chwile potem już spałam.
                                                                                               ....
Rano obudziło mnie pukanie, było strasznie wcześnie. Przetarłam oczy, wstałam i starałam się obudzić Emme. Przyjaciółka marudziła coś o tym, że nigdy nie może się wyspać, gdy wstała wzięła ciuchy i ruszyła do łazienki. Znów usłyszałam pukanie, pobiegłam otworzyć drzwi, stał w nich Erik, ubrany był w te same ciuchy co wczoraj, jest to bardzo rzadkie u niego. Pojechałam mu i gestem zaprosiłam go do środka. Jakąś dziewczyna przechodzącą na korytarzu przywitała się z chłopakiem po czym zaczęła się głupawo śmiać. Dopiero po chwili zobaczyłam, że Erik trzżyma w rękach jakąś paczkę, chłopak zauważył  moje spojrzenie i natychmiastowo odpowiedział.
-Leżała na wycieraczce. Jest chyba do ciebie. Powiedział i rzucił ją w moją stronę. Zżerała mnie ciekawość co w niej jest.
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Przepraszam za błędy ale pisałam na tablecie i autokorekta czasami zmieniała mi osoby, mam nadzieję, że wszystko poprawiłam. Co do paczki spostrzegawcze osoby powinny się domyślić co w niej jest...
Następny rozdział dodam za kilka dni. A 27.08 będzie rozdział oczami Jace'a

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział oczami Jace'a

                                               Akcja dzieje się między 6-7 rozdziałem. 

               Ta lekcja się strasznie dłużyła, nie rozumiałem czemu mówią ciągle o tak oczywistych rzeczach. Wielka bitwa demonów w 1896 roku. XIX wiek był dla nas najtrudniejszym okresem, byliśmy wtedy słabi. Zaczęło się to od upadku naszego przywódcy, Thomas'a, został powalony przez kilkudziesięciu aniołów. W tych czasach popularny był ruch ,,Never'', oczywiście członkami były anioły. ,,Never'' miało na celu zebranie osób, które były przekonane, że trzeba wytępić wszystko co złe, nawet ludzi. Zwabili Thomas'a i wprowadzili go w stan krytyczny. Po takim czymś nie mógł być dłużej przywódcą. Dobrze, że mamy to już za sobą. Klasa była szara i trochę zakurzona, ściany były ozdobione obrazami robionymi przez uczniów. Głównie przedstawiały słabych i bezbronnych ludzi i nas silnych i pięknych, bardzo mi się podobały. Lekcje były nudne więc, cieszyłem się, że tak rzadko chodzę na nie. Nauczycielka wciąż opowiadała podczas gdy ja wpatrywałem się w resztę uczniów. Przede mną siedziała Katie, blond włosy luźno opadały na ramiona. Ubrana była w krótką jasno czerwoną sukienkę, bez ramiączek. Wyglądała bardzo ładnie, to trzeba było jej przyznać. Dziewczyna nerwowo stukała obcasem o podłogę i bawiła się długopisem. Dziewczyna nie była taka silna za jaką się uważała, łatwo było ją rozzłościć co według mnie było  to trochę dziecinne. Dziś wydawała się przygaszona
 Brunetka siedząca obok niej wyraźnie chciała zwrócić na siebie uwagę Katie, co chwile zagadywała do niej, ta szybko ją spławiała.  Rozmyślałem jeszcze trochę nad Katie, do czasu gdy zadzwonił dzwonek oznajmiając koniec naszej historii.
            Pospiesznie wyszedłem z sali, ruszyłem w stronę szafki. Jak zwykle w środku panował bałagan, rzeczy były porozrzucane po wszystkich kątach.
-Nienawidzę szkoły. Mruknąłem i wrzuciłem  rzeczy do środka.
Zawsze wolałem podróżować, nigdzie nie byłem dłużej niż pół roku. Nie mogę przyzwyczaić się do tego miejsca, oznaczało by to ból. Oczywiste jest, że niedługo wyjadę, przecież jak zwykle złamię jakieś zasady. Tym razem to Dave chcę mnie przypilnować, żebym nie złamał kodeksu. Obróciłem się, chciałem ruszyć w stronę wyjścia, wtedy ją zobaczyłem. Siedziała na ławce, podekscytowana rozmawiała z tym swoim przyjacielem, Erik'iem. Ubrana była w podarte jeansy i czerwono czarną koszule w kratę. Włosy miała rozwiane na wszystkie strony. Patrzyłem na nią za długo, zobaczyła to, uśmiechnięta pomachała do mnie po czym wróciła do rozmowy z chłopakiem. Szybko odwróciłem wzrok. Zawsze gdy była blisko czułem się spokojnie, jakby ona jedyna mnie rozumiała, nie mogę się przyzwyczajać do osób. Denerwowało mnie to, chociaż ona była dla mnie obca czułem się jakbym znał ją od lat. Musiałem wyjść z budynku.
        Na zewnątrz roiło się od demonów, mnie interesował tylko jeden. Ruszyłem w stronę budynku gdzie zwykle przesiaduje rada. Po drodze wpadłem na Emily. Dziewczyna była bardzo ładna, miała temperament co od razu zauważyłem podczas pierwszej wspólnej lekcji. Włosy miała spięte w kitka, oczy pomalowane zielonym cieniem, bardzo jej to pasowało.
-O cześć. Powiedział uśmiechnięty rudzielec.
Bardzo ja lubiłem, niestety nie mogłem długo gadać, przywitałem się i odszedłem. Musiałem znaleźć Dave'a, już na początku naszej historii zauważyłem, że próbował się do mnie dodzwonić. Zobaczyłem duży, jasny budynek, mój cel. Nie minęła minuta a byłem w środku. Od razu zauważyłem ojca Lexi rozmawiającego z recepcjonistką. Nie zauważyli mnie więc schowałem się za obrazem i postanowiłem podsłuchać rozmowę.
-Daj mi klucz do pokoju 13. Powiedział nerwowo przestępując z nogi na nogę.
Pokój 13, pokój trzynaście, powtarzałem w myślach starając się przypomnieć sobie co tam jest. Długo tak myślałem, może bym sobie nie przypomniał gdyby nie ciche słowo Dave'a  ,,Will''.
Will był rudzielcem o jasnej karnacji, nawróconym demonem z ,,Black Fire'', już nie żyje. Mieszkał w pokoju 13 od czasu gdy go opuścił nikt tam nie wszedł.
                         Byłem bardzo ciekawy, cicho szedłem za dorosłym. Gdy wchodził do pokoju wyszedłem z ukrycia.
-Hej. Powiedziałem, patrząc na jego zdziwiona minę, na szczęście nie mógł by mnie wyrzucić bo wszystko by się wydało. Potraktowałem to jako dobra monetę i rozejrzałem się po pokoju. Okna była zasłonięte a meble przykryte prześcieradłami. Ściany obdarte z tapety, w rogach widniała pleśń. Widać było, że od dawna nikt tu nie mieszkał. Zdjąłem kilka nakryć, pod spodem były zwyczajne meble, stoliki, krzesła szafy, nic nadzwyczajnego. Przyjrzałem się dokładnie kilku meblom, na pewno były wartościowe, wyryte w nich były herby wszystkich starych rodów, ale przecież demonom pieniędzy nigdy nie brakuje więc nie widziałem sensu sprzedawania ich.
.Nie miałem pojęcia czego można by tu szukać.
-Po co tu przyszedłeś. Spytałem bez większego zainteresowania, nie oczekując żadnej konkretnej odpowiedzi. On patrzał na mnie nic nie mówiąc. Cisza wydawała się dłużyć, gdy myślałem, że już nie uzyskam odpowiedzi, on się odezwał, zamurowało mnie.

Na razie nie mam w planach pisania kolejnego rozdziału oczami Jace'a. Bardzo krótki ale za chwile wyjeżdżam a miał się ukazać wczoraj. O tym czego szukał ojciec Lexi, dziewczyna dowie się za około 10 rozdziałów.  Wybraliście, żeby w 12 rozdziale było więcej o osobach z rady ;). Rozdział nie wiem kiedy się pojawi gdyż na początku roku wyjeżdżam z klaśą na 3 dni. Czytasz tego bloga? Zostaw komentarz czytam ;)

niedziela, 24 sierpnia 2014

Mam ważne pytanie.

W 12 rozdziale chce skupić się na jednym temacie. Daje wam wybór co do niego,
A więc tak
1. Dużo o demonach ich historii i innych stworzeniah paranormalnych.
2.Historia Lexi i jej przyjaciół.
3. Znajomi Lexi że szkoły.
4. Osoby z rady.
5.Inne lekcję.

Jeszcze jedną sprawa, 11 rozdział jest już napisany teraz staram się wykryć wszystkie błędy i je usunąć, wiec pojawi się jutro ;)

sobota, 16 sierpnia 2014

Cześć, nowy post pojawi się za kilka dni ;) Mam dla was świetny blog o fotografii ;) Dopiero zaczyna ale zapraszam do komentowania i obserwacji,  będę wdzięczna. Macie link http://photographywika.blogspot.com/

czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 9:Rada

                Gdy zobaczyłam wiadomość zerwałam się z łóżka czując na sobie zdziwione spojrzenia przyjaciół. Spojrzałam na zegar, na szczęście został jeszcze czas. Spotkanie zaczynało się za pół godziny, otworzyłam szafę w poszukiwaniu ubrań. Nie mogłam się na nic zdecydować, Emma to zauważyła i od razu przyszła z pomocą.
-Ja coś znajdę. Powiedziała, lekko zniecierpliwiona, Zaczęła wyjmować z szafy rzeczy i dokładnie się im przyglądać. Pierwszą rzeczą wyciągniętą przez dziewczynę była obcisła, zielona sukienka z odsłoniętą . Rzuciła nią do tyłu, nie oglądając się gdzie spadła. Następna była granatowa, obszyta koronką. Sięgała mi do kolan. Emma patrzała to na nią to na mnie, po chwili mruknęła z aprobatą i podała mi sukienkę.
-Szybko, przymierz. Rzuciła, lekko popychając mnie w stronę łazienki. W łazience było czysto, pewnie sprzątaczka zajęła się pokojem. Sprzątaczkami są zahipnotyzowani ludzie, to zazwyczaj są ludzie którzy kiedyś byli stałymi ,,żywicielami''. Kilka rzeczy miałam poprzestawianych, na szczęście była do tego przyzwyczajona. Jak zwykle przeniosły mi kosmetyczkę, zaczęłam jej szukać, była w szafce wiszącej nad umywalką. Wyszłam z łazienki, i rzuciłam kosmetyczką w stronę przyjaciółki.
-Trzymaj. Powiedziałam i cofnęłam się do łazienki wiedząc, że przyjaciółka już się niecierpliwi. Przymierzenie sukienki nie zajęło mi wiele czasu, chociaż miałam problemy z zamkiem, gdyż włosy mi się w niego wplotły. Na szczęście obyło się bez używania nożyczek, bo na razie nie chciałam tracić moich blond włosów. Po chwili byłam już gotowa. Chwyciłam niebieską szczotkę i zaczęłam przeczesywać włosy, gdy były dobrze rozczesane wyszłam z pokoju.
-Jestem, jestem. Powiedziałam szybko, po czym usiadłam na krzesło przed czarną, drewnianą  toaletką. Zrobienie dobrego makijażu nie zajęło jej dużo czasu, dziewczyna zdecydowała się postawić na prostotę, więc użyła niewielu rzeczy. Szybko zrobiła piękne kreski, nałożyła puder i byłam już gotowa. Erik patrzał na to znudzony, nigdy nie przepadał za takimi rzeczami.
Gdy byłam już gotowa pożegnałam przyjaciół i wyszłam.
 ...
 
            Stałam przed drzwiami w których odbywało się spotkanie. Została minuta do dziewiątej, postanowiłam zaczekać z wejściem jeszcze minutę. Podeszłam do okna, rozejrzałam się po niebie w poszukiwaniu znajomych konstelacji ale niebo zasłaniały chmury widać było tylko księżyc w pełni.
-Idealna pora dla wilkołaków. Mruknęłam.
Byłam strasznie zestresowana, co chwile patrzałam na zegarek. Minuta właśnie zleciała, a ja znów zaczęłam się zastanawiać co ja tu właściwie robię, przecież nigdy nie zależało mi na wstąpieniu do rady, może przez to co wydarzyło się w klubie. Tak postanowiłam, że wejdę, muszę dowiedzieć się co się stało gdy zemdlałam. Otworzyłam drzwi i podeszłam szybkim krokiem do stołu. gdy zajęłam miejsce, przywitałam się.
-Jaka punktualna. Powiedział ktoś z końca stołu.
Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu dwójki osób, które również miały wstąpić do rady. Nie zauważyłam Katie co było dla mnie dziwne gdyż od zawsze myślałam, że jej miejsce tu jest pewne. Byłam bardzo szczęśliwa z tego powodu. Zaczęłam szukać wzrokiem mojego ojca, siedział na drugim końcu stołu przy braciach Smith, oni byli jak zwykle poważni, nigdy nic nie mówili jeśli nie było potrzeby.
             Ja bym tak nie mogła, zaczęłam się nad tym zastanawiać, kiedy nagle wszedł Jace wraz z dwoma wielkimi mężczyznami. Spojrzałam na mojego ojca, on się uśmiechnął do chłopaka jak do dobrego znajomego.
-Siadaj, Jace. Powiedział i wskazał ręką miejsce obok mnie.
Chłopak podszedł i powoli zajął miejsce, ubrany był w luźną szarą bluzkę z jakimś znakiem, nie wiedziałam co on oznaczał. Czarne spodnie były przetarte na kolanach, w kieszeni trzymał miecz
ten sam, który miał ze sobą na zajęciach. Zauważył, że mu się przyglądam.
-Cześć. Powiedział cicho i uśmiechnął się, ja też się uśmiechnęłam co miało być odpowiedzią na powitanie. Przeniosłam wzrok z blondyna na ojca, właśnie wstawał. Wyprostował się i zaczął, tak dobrze mi znaną przemowę na temat naszego powołania i odpowiedzialności ciążącej na członkach rady. Ja byłam wpatrzona w drzwi , czekałam aż stanie w nich Katie ze skruszona miną przeprosi za spóźnienie i dołączy do nas. Jace podchwycił moje spojrzenie i zaczął patrzeć w stronę drzwi, gdy nic się nie stało spojrzał na mnie pytająco na co ja wzruszyłam ramionami. Mój wzrok znów skupił się na tacie. Ubrany był w czarny garnitur z czerwoną muszką, włosy miał rozrzucone na wszystkie strony, Wyglądał zarazem elegancko i niechlujnie, dawało to całkiem fajny efekt. Moje rozmyślania przerwało jedno zdanie.
           - W radzie jak wiecie są trzy wolne miejsca. Powiedział powoli, a ja zaczęłam się obawiać, że zraz skądś wyjdzie Katie.-Ale....zapełnimy tylko dwa. Powiedział powoli, mówiąc wyraźnie każde słowo.
Ja odetchnęłam z ulgą, jakoś nie chciałam spędzać z dziewczyną więcej czasu niż to jest konieczne.
Od razu się rozpromieniłam, wstąpienie tutaj nie wydawało mi się aż takie złe, tata to zauważył i posłał mi pełen otuchy uśmiech, po czym usiadł a głos zabrał jeden z jego przyjaciół, nie pamiętałam jak się nazywał.
-Jace, chcieli byśmy ci podziękować za zabicie anioła. Ostatnie słowo wymówił jakoś dziwnie. Zaczął nerwowo poprawiać garnitur i przestępować z nogi na nogę. Po chwili dotarł do mnie sens jego słów, ja nie wiedziałam, że Jace to zrobił. Myślałam, że on odwrócił jego uwagę, a starsi zajęli się resztą, jednak było inaczej. Patrzyłam się wyczekująco w stronę mówcy, czekając aż coś powie ale on dodał tylko, że powinnam zawsze nosić przy sobie lepszą broń, jeśli chce walczyć z aniołami. Znów wydawał się dziwnie spięty, zaczynało to być coraz bardziej podejrzane. Zapadła niezręczna cisza, podczas której zaczęłam się lepiej przyglądać wnętrzu. Zauważyłam, że na stole wyryte były jakieś obrazki, prawdopodobnie stół był robiony setki lat temu. Ściany zdobiły przeróżne obrazy oraz wielkie lustra. Pomimo starości dekoracji, były one zadbane i czyste, co bardzo mi się podobało. Przy stole siedziało ponad dwadzieścia osób, cisza zdawała się dłużyć, wszyscy wpatrzeni byli w Jace'a, on zaś udawał, że tego nie dostrzega i zaczął bawić się swoim mieczem.
-Ekhm. Ekhm. Odchrząknął ktoś z tyłu i zaczął powoli wstawać. Spojrzał się na wszystkich, on również wydawał się być poddenerwowany, co było dziwne bo rada zazwyczaj była opanowana i nie okazywała emocji takich jak strach czy zdenerwowanie. Rozpoznałam go, był to Richard Carter, kiedyś był nauczycielem obrony, niedawno przeszedł na emeryturę. Nie miałam z nim nigdy lekcji, ale rozmawiałam z nim kilka razy, wydawał się fajny.
-Wstąpienie do rady to odpowiedzialność, wybraliśmy was bo macie zdolności przywódcze, jesteście silni i sprytni. Powiedział, patrząc się na naszą dwójkę, obojętnym wzrokiem. Zaczął poprawiać włosy, i patrzył się na mojego ojca dziwnym wzrokiem.-
-Ale nie spoczywajcie na laurach, będziecie musieli, zrezygnować z wielu przyjemności na rzecz spotkań rady.
                Tego się obawiałam, ja nie będę z niczego rezygnować już otwierałam usta żeby coś powiedzieć ale powstrzymał mnie cichy szept. ,,Nic nie mów''. Zamknęłam buzie i zrezygnowany wzrokiem wpatrywałam się w Richarda. Ubrany był jak reszta rady, był z nich najstarszy, czas dawał mu się we znaki co było widać po siwych pasmach włosów. Napotkał mój wzrok i odpowiedział surowym spojrzeniem mówiącym, że mam nie narzekać. Westchnęłam i splotłam ręce, zastanawiając się, czemu byłam taka głupia myśląc, że mogę się tu czegoś dowiedzieć. Zaczynało mi się już nudzić, teraz ktoś inny wstał i zaczął gadać o celu, mroku i innych bredniach. Ja przestałam słuchać i stwierdziłam, że dawno się nie pożywiałam, miałam nadzieje, że posiedzenie nie będzie trwało długo i będę mogła pójść do mojej żywicielki. Każdy demon ma kilku żywicieli, co roku dostajemy nowych. Mieszkają oni w osobnym budynku na obrzeżach. Jutro rano pójdę, załatwię sprawę a teraz musze wysiedzieć jeszcze około pół godziny. Zazwyczaj kończą o 22.00, mam nadzieje, że dziś się nic nie przedłuży. Nagle wstał mój ojciec, spojrzał na Jace'a potem na mnie i zapytał.
-Wstępujecie do rady? Mówiąc to, wydawał się lekko poddenerwowany.
 Co mnie zirytowało bo znów nie wiedziałam co się stało. Poczułam na sobie, wyczekujące spojrzenia całej rady. Sama nie wiedziałam, czy chce ale nie mogłam zawieść taty.
-Tak. Odpowiedziałam, razem z blondynem.
                Wszyscy wstali i podeszli do Richarda, zaczęli o czymś rozmawiać. Wprawiło mnie to w osłupienie, przecież jesteśmy w radzie czemu nie mówią o tym przy nas. Gapiłam się na nich aż nie zajęli ponownie miejsc. Wstał jakiś brunet o ciemnej cerze w wieku około 300 lat. Ubrany był inaczej niż reszta, miał na sobie ciemną koszule i zwykłe jeansy. Spojrzał się na mnie, wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
-Alex, to co ci powiem ma pozostać tajemnicą. Pierwszy raz tego wieczoru byłam naprawdę zainteresowana. Czekałam, aż coś powie ale on stał, jakby to co miał powiedzieć nie mogło mu przejść przez gardło. Spojrzałam na innych, wszyscy mieli zdegustowane miny. Nagle mężczyzna wznowił rozpoczętą wypowiedź.
-Alex, nie zaatakował cię anioł, to był nawrócony demon. Wyrzucił to z siebie najszybciej jak potrafił. Teraz cała sala patrzyła się na mnie wyczekując jakiejś reakcji.
 
 
Rozdział trochę krótki ale chciałam go jeszcze dzisiaj wstawić a już pomysłów nie miałam jak to dalej ciągnąć. Obiecałam coś więcej na temat niespodzianki a więc tak, 27 sierpnia wstawie rozdział oczami Jace'a chyba, że wolicie żeby to było oczami Katie lub kogoś innego oprócz Erika bo nie chce zdradzać o nim wiele tak szybko. A jak się wam rozdział podoba? Jestem ciekawa ile osób mnie czyta, zostawiajcie komentarze nawet z anonima ;) Następny rozdział ukaże się za kilka dni gdyż przyjeżdża do mnie kuzynka i nie będę miała zbytnio czasu :C Mam jeszcze pytanie, czy rozdziały maja być dłuższe czy długość taka jak w 8 i 9 rozdziale?