-Co to? Zapytała, zaciekawiona wskazując ręką na papier leżący w mojej dłoni.
Prawie zapomniałam, o znalezisku, znajdującym się w mojej dłoni. Zajęłam miejsce obok przyjaciółki, szybko podałam jej go. Po czym zabrałam się za opowiadanie jej wszystkiego. Opowieści niekiedy towarzyszyły zdziwione okrzyki dziewczyny. Pewnie dużo się dowiedziała od Erik'a, ale i tak miałam kilka nowin. Gdy przeszłam do historii Jace'a, Emma słuchała w bezruchu.
Gdy skończyłam opowiadać, myślałam, że przyjaciółka zaleje mnie masą pytań, ona siedziała w milczeniu z miną mówiącą, że się nad czymś mocno zastanawia. Po dłuższej chwili, odezwała się, podkreślając każde słowo.
-Lexi...Naprawdę nie rozumiesz skąd skrzydlaci znaleźli się na naszym terenie? Spytała z niedowierzaniem.
Nie rozumiałam jej, wcześniej o tym w ogóle nie myślałam. Przyjaciółka, patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Czułam pustkę w głowie, żaden pomysł nie pojawiał się. Nagle, duży, czarny kruk wleciał do pokoju przez otwarte okno, po czym usiadł na parapet. Spokojnie podeszłam do ptaka starając się go nie spłoszyć. Ogromne, czarne, skrzydła intrygowały mnie, zawsze lubiłam ptaki. Moja ręka, delikatnie spoczęła na jego grzbiecie, głaszcząc go płynnymi ruchami. Emma w tym czasie nerwowo kręciła się na swoim łóżku.
-Will nie był głupcem, nie mógł zostawić jedynej mapy w naszym królestwie. Musiał wsiąść kopie. Powiedziała, po czym głośno przełknęła ślinę.
Nagle wszystkie elementy złączyły się w jedną spójną całość. Nie wiem jak mogłam wcześniej na to nie wpaść, kilkoro niewyszkolonych aniołów znalazło doskonałą mapę naszego królestwa. Wiedzieli, że idą na pewną śmierć ale uważali, że zginą jako zwycięscy zabijając choćby jednego nie ważnego demona. Prychnęłam, sprowadzając na siebie zdziwiony wzrok Emmy, nawet ,,doskonali'' skrzydlaci mają wady. Ptak odleciał spod mojej dłoni zostawiając pustkę na parapecie, zabrałam przyjaciółce mapę z ręki i wrzuciłam ją do rozpalonego kominka. Papier został w kilka sekund pochłonięty przez ogień, odwróciłam się i ruszyła w stronę garderoby.
-Lexi? Usłyszałam zaniepokojony głos przyjaciółki.
Musiałam się przebrać, moje ubranie z imprezy było całe w strzępach. Czułam się pełna satysfakcji, przechytrzyłam anioły.
Teraz wystarczyło tylko pojechać do lasu. Przyciągnęłam sobie stolik, weszłam na niego i sięgnęłam po ciemne pudełko. Otworzyłam je, nie byłam do końca pewna co jest w środku. Zawarto mnie nie rozczarowała, luźne, szare dresy i czarny podkoszulek, to czego potrzebowałam na ,,małą wycieczkę". Szybko wskoczyłam w ciuchy, po czym zabrałam się za szukanie butów. Stopy miałam obolałe, podczas spaceru z Erikiem zrzuciłam szpilki. Znalazłam wygodne, sportowe obuwie. Poszłam do łazienki obmyć stopy, brudne od leśnej ściółki. Gdy już byłam gotowa, wzięłam dwa małe sztylety dla siebie i przyjaciółki. Wyszłam z pokoju, czując, że Emma podąża za mną. Numer ,,31'' raził mnie w oczy, nie byłam pewna czy zastane go w swoim pokoju. Szybko podeszłam do drzwi i zaczęłam walić w nie pięścią. Przez dłuższy czas nikt nie otwierał, zaczęłam się, zastawiać czy przypadkiem nie pojechał z nimi zakopać ciał. Po chwili w wejściu stanął Jace, ubrany był w piżamę, co świadczyło o tym, że wrócił dużo wcześniej niż ja. Spuchnięte oczy, mówiły, że obudziłyśmy go. Zaspany ziewnął i spojrzał na nas pytająco.
-Niech zgadnę, chimery nagle zjawiły się a wy chcecie, żebym je oślepił swoim blaskiem? Powiedział z sarkastycznym uśmiechem.
Kąciki moich ust na małą chwile powędrowały do góry, nie miałam zbytnio czasu, żeby bawić się w to.
-Nie do końca... Odpowiedziała niecierpliwie Emma.
Wiedziałam, że chciała jak najszybciej dotrzeć do ciał.
-Tamte anioły, musiały mieć przy sobie, kopię mapy. Inaczej nie odnalazły by się tu.
Chłopak, wydawał się jakby wszystko zrozumieć, jego mina w sekundę przeszła z lekko rozbawionej całą sytuacją na poważną. Tamci skrzydlaci mieli przy sobie kopie mapy, musieli ją znaleźć w pokoju Will'a w królestwie aniołów albo rudzielec miał ją przy sobie w dniu śmierci a ci idioci znaleźli to. Jace, ubrany był w białą, bluzkę z kolorowym nadrukiem, która luźno na nim wisiała. Na nogach miał długie czarne spodnie, widać było, że nawet w nocy jest gotowy do natychmiastowego wyjścia. Potrzebowałyśmy jego pomocy, gdyby ktoś lub coś przypałętało się przyciągnięte zapachem rozkładających się ciał. Niekoniecznie miałam ochotę na walkę z nadnaturalnymi istotami.
-Tylko wezmę broń. Rzucił i wrócił do pokoju.
Nigdy nie byłam u niego w pokoju, spodziewałam się broni porozrzucanej po wszystkich kątach, wielkiego bałaganu, nie pomyliłam się, chłopak nie był typem pedanta. Zauważyłam, że Emma również przygląda się wnętrzu. Czarnowłosa, kręciła głową z dezaprobatą.
W ciągu kilku sekund chłopak wrócił, zauważył, że mamy przy sobie tylko podręczne sztylety więc dał nam po jednym długim mieczu. Sam miał co najmniej 5 mieczy i sztyletów powkładanych za skórzaną kurtkę, którą przed chwilą założył. Musieliśmy jeszcze, pójść do Erik'a, jego pokój znajduje się na drugim piętrze, co utrudnia zadanie bo i tak mamy mało czasu. Niedługo wyjdzie słońce i demony zaczną wychodzić ze swoich pokoi a my nie potrzebujemy zbędnego towarzystwa. Powinniśmy dotrzeć tam jak najszybciej, żeby nikt nas nie uprzedził, bo może się to źle dla nas skończyć.
-Idę po Erika. Powiedziałam, po czym obróciłam się w stronę schodów.
-Nie ma czasu. Usłyszałam, niecierpliwy głos blondyna.
Emma mu przytaknęła. Ruszyli w stronę wyjścia, starając się nie robić hałasu, głośno westchnęłam po czym dogoniłam ich.
Zanim się obejrzałam, znaleźliśmy się na zewnątrz. Chłodny wiatr delikatnie muskał moje włosy, słońce wyszło zza drzew, musieliśmy się spieszyć. Słychać było cichy szum drzew, pierwsze patki zaczynały ćwierkać. na wąskiej dróżce prowadzącej do parkingu, było błoto, niedawno musiało padać. Normalnie nie zwróciłabym na nie uwagi ale zauważyłam ślady, naprężyłam ciało i zaczęłam uważnie się rozglądać. Nie chciało mi się tłumaczyć nikomu co tu robię o tak wczesnej porze. Po chwili zdałam sobie sprawę, że przecież rada wychodziła tędy całkiem niedawno, rozluźniłam się i wsiadłam z przyjaciółką do auta, ciemny Jaguar, czekał na nas. Blondyn, bawił się kluczykami od niego, dobrze, że pomyślał o transporcie, bo nie wiem jakim cudem ale zapomniałam o tym kompletnie. Silnik warknął, chwile później byliśmy już w drodze.
.........
Niecałe dwadzieścia minut później byliśmy już na miejscu, odór zgnilizny roznosił się bardzo szybko. Łatwo było znaleźć, miejsce zakopania ciał. wystarczyło jechać po śladach opon, które zostawiła czarna furgonetka. Obejrzałam się dokładnie na wszystkie strony, nie zobaczyłam nic podejrzanego, cały las wydawał się niemal identyczny, pełno drzew jesionu, gdzieniegdzie były sosny. Gdybym nie mieszkała tu od urodzenia, zapewne szybko bym się zgubiła. Wychowałam się tu, jako dziecko kochałam spędzać czas w lesie, lubiłam wdychać świeże powietrze, teraz na pewno też bym to robiła gdyby nie brzydki smród. Wysiedliśmy z auta, wraz z Emmą zaczęłam zbliżać się do kupki ziemi, która wyglądała na niedawno rozkopaną, zaś Jace zaczął wyciągać coś z bagażnika. Po chwili, wrócił wraz z dużą łopatą i zabrał się do roboty.
-Idźcie zobaczyć czy ktoś tu się nie kręci. Powiedział spokojnie, po czym przetarł pot spływający z czoła.
Dziura wykopana przez niego wydawała się dość głęboka, wiedzieliśmy, że Tyler nie zakopał tego metr pod ziemią. Trupy były bardzo głęboko.
Rozdzielenie się nie było dobrym pomysłem, więc wraz z Emmą ruszyliśmy na północ. Gęsty las zawsze wydawał mi się nie mieć końca, starałam się zapamiętać drogę jaką idziemy, żeby później nie mieć problemów z odnalezieniem towarzysza. Kora niektórych drzew była mocno obdarta, gdzieniegdzie widać było krew, świadczyło to o tym, że w ostatnim czasie, ktoś tu urządzał bójki. Demony, lubią się wyładować walcząc, sama też tak często robię. Zauważyłam, że Emma uważnie się czemuś przygląda, podążyłam za jej wzrokiem. Za dużym drzewem jesionu zauważyłam ruch, Wszystkie ptaki, schowane w dziuplach wyleciały, spłoszone przez kogoś, lub coś. Usłyszałam przeraźliwie, głośny ryk a zza drzewa wyszła chimera.
Tułów geparda, skrzydła jastrzębia i głowa niedźwiedzia, zabójcze połączenie. Dużo nadnaturalnych istot znajduje się w naszym, królestwie, ale chimery są niezwykłą rzadkością. Poczułam przypływ emocji, zwierzę musiało to zauważyć, zaczęła się skradać w naszą stronę.
-Stój! Krzyknęłam a ono posłuchało mnie,
Większość ich gatunku jest nam posłuszna, demony są władcami mrocznych stworzeń. Wiedziałam, że nie będę miała z nim problemu. Poczułam mrok napływający w moją stronę od przyjaciółki, pokazała swoją aurę, Zrobiłam to samo, po chwili zwierze pokłoniło się przed nami. Poczułam niewiarygodne szczęście, zobaczyłam, że na twarzy przyjaciółki również zagościł uśmiech.
-Pilnuj terenu wokół trupów. Jeśli ktoś się zbliży zabij go. Morderczy rozkaz czarnowłosej rozchodził się echem po lesie.
Odwróciłyśmy się, szłyśmy po śladach zostawionych przez nas. Zaraz miałyśmy się znaleźć w naszym celu. Nagle przypominało mi się pytanie, które dręczy mnie już od wyjścia z imprezy. Emma zniknęła, chwile po tym jak przepychałam się z Katie, to nie w jej stylu wychodzić na samym początku imprezy.
-Em, tak właściwie, to gdzie zniknęłaś? Spytałam szczerze zaciekawiona.
-Nie myślisz chyba, że Katie mogłaby się upiec, próba zabrania Jace'a. Odpowiedziała z niebezpiecznym uśmieszkiem.
-Przez tydzień się nikomu nie pokaże. Dodała a ja zrozumiałam, że dziewczyna musi mieć nieźle zbitą twarz.
Jak się podobał rozdział? Trochę się w nim działo, mam nadzieje, że nie pogubiliście się w tym wszystkim. Życzę wszystkim miłego nowego roku.