środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 18: To tylko kilka trupów

        Jedyne co widziałam to duże hebanowe drzwi. Miałam nadzieje, że zastane Em w pokoju, musiałam z nią porozmawiać. Nacisnęłam klamkę,mapa nadal spokojnie spoczywała w mojej dłoni. Poczułam  ulgę gdy zaraz po otworzeniu drzwi ujrzałam rozłożoną na jej metalowym łóżku.  Czarnowłosa zawsze lubiła spać na twardym, denerwowały ją miękkie poduszki i duże kołdry. Gęste, kruczoczarne włosy dziewczyny wtapiały się w pościel kolorem im odpowiadającym. Emma zdawała się mnie zauważyć, powoli obróciła głowę w moją stronę. Spojrzałam na zegar była trzecia w nocy, powinna być na imprezie. Chciałam zapytać o powód szybszego wyjścia ale dziewczyna mnie uprzedziła.
-Co to? Zapytała, zaciekawiona wskazując ręką na papier leżący w mojej dłoni.
Prawie zapomniałam, o znalezisku, znajdującym się w mojej dłoni. Zajęłam miejsce obok przyjaciółki, szybko podałam jej go. Po czym zabrałam się za opowiadanie jej wszystkiego. Opowieści niekiedy towarzyszyły zdziwione okrzyki dziewczyny. Pewnie dużo się dowiedziała od Erik'a, ale i tak miałam kilka nowin. Gdy przeszłam do historii Jace'a, Emma słuchała w bezruchu.
            Gdy skończyłam opowiadać, myślałam, że przyjaciółka zaleje mnie masą pytań, ona siedziała w milczeniu z miną mówiącą, że się nad czymś mocno zastanawia. Po dłuższej chwili, odezwała się, podkreślając każde słowo.
-Lexi...Naprawdę nie rozumiesz skąd skrzydlaci znaleźli się na naszym terenie? Spytała z niedowierzaniem.
Nie rozumiałam jej, wcześniej o tym w ogóle nie myślałam. Przyjaciółka, patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Czułam pustkę w głowie, żaden pomysł nie pojawiał się. Nagle, duży, czarny kruk wleciał do pokoju przez otwarte okno, po czym usiadł na parapet. Spokojnie podeszłam do ptaka starając się go nie spłoszyć. Ogromne, czarne, skrzydła intrygowały mnie, zawsze lubiłam ptaki. Moja ręka, delikatnie spoczęła na jego grzbiecie,  głaszcząc go płynnymi ruchami. Emma w tym czasie nerwowo kręciła się na swoim łóżku.
-Will nie był głupcem, nie mógł zostawić jedynej mapy w naszym królestwie. Musiał wsiąść kopie. Powiedziała, po czym głośno przełknęła ślinę.
           Nagle wszystkie elementy złączyły się w jedną spójną całość. Nie wiem jak mogłam wcześniej na to nie wpaść, kilkoro niewyszkolonych aniołów znalazło doskonałą mapę naszego królestwa. Wiedzieli, że idą na pewną śmierć ale uważali, że zginą jako zwycięscy zabijając choćby jednego nie ważnego demona. Prychnęłam, sprowadzając na siebie zdziwiony wzrok Emmy, nawet ,,doskonali'' skrzydlaci mają wady. Ptak odleciał spod mojej dłoni zostawiając pustkę na parapecie, zabrałam przyjaciółce mapę z ręki i wrzuciłam ją do rozpalonego kominka. Papier został w kilka sekund pochłonięty przez ogień, odwróciłam się i ruszyła w stronę garderoby.
-Lexi? Usłyszałam zaniepokojony głos przyjaciółki.
Musiałam się przebrać,  moje ubranie z imprezy było całe w strzępach. Czułam się pełna satysfakcji, przechytrzyłam anioły. 
        Teraz wystarczyło tylko pojechać do lasu. Przyciągnęłam sobie stolik, weszłam na niego i sięgnęłam po ciemne pudełko. Otworzyłam je, nie byłam do końca pewna co jest w środku. Zawarto mnie nie rozczarowała, luźne, szare dresy i czarny podkoszulek, to czego potrzebowałam na ,,małą wycieczkę". Szybko wskoczyłam w ciuchy, po czym zabrałam się za szukanie butów. Stopy miałam obolałe, podczas spaceru z Erikiem zrzuciłam szpilki.  Znalazłam wygodne, sportowe obuwie. Poszłam do łazienki obmyć stopy, brudne od leśnej ściółki. Gdy już byłam gotowa, wzięłam dwa małe sztylety dla siebie i przyjaciółki. Wyszłam z pokoju, czując, że Emma podąża za mną. Numer ,,31'' raził mnie w oczy, nie byłam pewna czy zastane go w swoim pokoju. Szybko podeszłam do drzwi i zaczęłam walić w nie pięścią. Przez dłuższy czas nikt nie otwierał, zaczęłam się, zastawiać czy przypadkiem nie pojechał z nimi zakopać ciał. Po chwili w wejściu stanął Jace, ubrany był w piżamę, co świadczyło o tym, że wrócił dużo wcześniej niż ja. Spuchnięte oczy, mówiły, że obudziłyśmy go. Zaspany ziewnął i spojrzał na nas pytająco.
-Niech zgadnę, chimery nagle zjawiły się a wy chcecie, żebym je oślepił swoim blaskiem? Powiedział z sarkastycznym uśmiechem.
Kąciki moich ust na małą chwile powędrowały do góry, nie miałam zbytnio czasu, żeby bawić się w to.
-Nie do końca... Odpowiedziała niecierpliwie Emma.
Wiedziałam, że chciała jak najszybciej dotrzeć do ciał.
-Tamte anioły, musiały mieć przy sobie, kopię mapy. Inaczej nie odnalazły by się tu.
Chłopak, wydawał się jakby wszystko zrozumieć, jego mina w sekundę przeszła z lekko rozbawionej całą sytuacją na poważną. Tamci skrzydlaci mieli przy sobie kopie mapy, musieli ją znaleźć w pokoju Will'a w  królestwie aniołów albo rudzielec miał ją przy sobie w dniu śmierci a ci idioci znaleźli to. Jace, ubrany był w białą, bluzkę z kolorowym nadrukiem, która luźno na nim wisiała. Na nogach miał długie czarne spodnie, widać było, że nawet w nocy jest gotowy do natychmiastowego wyjścia. Potrzebowałyśmy jego pomocy, gdyby ktoś lub coś przypałętało się przyciągnięte zapachem rozkładających się ciał. Niekoniecznie miałam ochotę na walkę z nadnaturalnymi istotami.
-Tylko wezmę broń. Rzucił i wrócił do pokoju.
Nigdy nie byłam u niego w pokoju, spodziewałam się broni porozrzucanej po wszystkich kątach, wielkiego bałaganu, nie pomyliłam się, chłopak nie był typem pedanta. Zauważyłam, że Emma również przygląda się wnętrzu. Czarnowłosa, kręciła głową z dezaprobatą. 
        W ciągu kilku sekund chłopak wrócił, zauważył, że mamy przy sobie tylko podręczne sztylety więc dał nam po jednym długim mieczu. Sam miał co najmniej 5 mieczy i sztyletów powkładanych za skórzaną kurtkę, którą przed chwilą założył. Musieliśmy jeszcze, pójść do Erik'a, jego pokój znajduje się na drugim piętrze, co utrudnia zadanie bo i tak mamy mało czasu. Niedługo wyjdzie słońce i demony zaczną wychodzić ze swoich pokoi a my nie potrzebujemy zbędnego towarzystwa. Powinniśmy dotrzeć tam jak najszybciej, żeby nikt nas nie uprzedził, bo może się to źle dla nas skończyć.
-Idę po Erika. Powiedziałam, po czym obróciłam się w stronę schodów.
-Nie ma czasu. Usłyszałam, niecierpliwy głos blondyna.
Emma mu przytaknęła. Ruszyli w stronę wyjścia, starając się nie robić hałasu, głośno westchnęłam po czym dogoniłam ich. 
      Zanim się obejrzałam, znaleźliśmy się na zewnątrz. Chłodny wiatr delikatnie muskał moje włosy, słońce wyszło zza drzew, musieliśmy się spieszyć. Słychać było cichy szum drzew, pierwsze patki zaczynały ćwierkać. na wąskiej dróżce prowadzącej do parkingu, było błoto, niedawno musiało padać. Normalnie nie zwróciłabym na nie uwagi ale zauważyłam ślady, naprężyłam ciało i zaczęłam uważnie się rozglądać. Nie chciało mi się tłumaczyć nikomu co tu robię o tak wczesnej porze. Po chwili zdałam sobie sprawę, że przecież rada wychodziła tędy całkiem niedawno, rozluźniłam się i wsiadłam z przyjaciółką do auta, ciemny Jaguar, czekał na nas. Blondyn, bawił się kluczykami od niego, dobrze, że pomyślał o transporcie, bo nie wiem jakim cudem ale zapomniałam o tym kompletnie. Silnik warknął, chwile później byliśmy już w drodze.
      .........
           Niecałe dwadzieścia minut później byliśmy już na miejscu, odór zgnilizny roznosił się bardzo szybko. Łatwo było znaleźć, miejsce zakopania ciał. wystarczyło jechać po śladach opon, które zostawiła czarna furgonetka. Obejrzałam się dokładnie na wszystkie strony, nie zobaczyłam nic podejrzanego, cały las wydawał się niemal identyczny, pełno drzew jesionu, gdzieniegdzie były sosny. Gdybym nie mieszkała tu od urodzenia, zapewne szybko bym się zgubiła. Wychowałam się tu, jako dziecko kochałam spędzać czas w lesie, lubiłam wdychać świeże powietrze, teraz na pewno też bym to robiła gdyby nie brzydki smród. Wysiedliśmy z auta, wraz z Emmą zaczęłam zbliżać się do kupki ziemi, która wyglądała na niedawno rozkopaną, zaś Jace zaczął wyciągać coś z bagażnika. Po chwili, wrócił wraz z dużą łopatą i zabrał się do roboty. 
-Idźcie zobaczyć czy ktoś tu się nie kręci. Powiedział spokojnie, po czym przetarł pot spływający z czoła.
Dziura wykopana przez niego wydawała się dość głęboka, wiedzieliśmy, że Tyler nie zakopał tego metr pod ziemią. Trupy były bardzo głęboko.
       Rozdzielenie się nie było dobrym pomysłem, więc wraz z Emmą ruszyliśmy na północ. Gęsty las zawsze wydawał mi się nie mieć końca, starałam się zapamiętać drogę jaką idziemy, żeby później nie mieć problemów z odnalezieniem towarzysza. Kora niektórych drzew była mocno obdarta, gdzieniegdzie widać było krew, świadczyło to o tym, że w ostatnim czasie, ktoś tu urządzał bójki. Demony, lubią się wyładować walcząc, sama też tak często robię. Zauważyłam, że Emma uważnie się czemuś przygląda, podążyłam za jej wzrokiem. Za dużym drzewem jesionu zauważyłam ruch, Wszystkie ptaki, schowane w dziuplach wyleciały, spłoszone przez kogoś, lub coś. Usłyszałam przeraźliwie, głośny ryk a zza drzewa wyszła chimera.
      Tułów geparda, skrzydła jastrzębia i głowa niedźwiedzia, zabójcze połączenie. Dużo nadnaturalnych istot znajduje się w naszym, królestwie, ale chimery są niezwykłą rzadkością. Poczułam przypływ emocji, zwierzę musiało to zauważyć, zaczęła się skradać w naszą stronę.
-Stój! Krzyknęłam a ono posłuchało mnie,
Większość ich gatunku jest nam posłuszna, demony są władcami mrocznych stworzeń. Wiedziałam, że nie będę miała z nim problemu. Poczułam mrok napływający w moją stronę od przyjaciółki, pokazała swoją aurę, Zrobiłam to samo, po chwili zwierze pokłoniło się przed nami. Poczułam niewiarygodne szczęście, zobaczyłam, że na twarzy przyjaciółki również zagościł uśmiech.
-Pilnuj terenu wokół trupów. Jeśli ktoś się zbliży zabij go. Morderczy rozkaz czarnowłosej rozchodził się echem po lesie. 
Odwróciłyśmy się, szłyśmy po śladach zostawionych przez nas. Zaraz miałyśmy się znaleźć w naszym celu. Nagle przypominało mi się pytanie, które dręczy mnie już od wyjścia z imprezy. Emma zniknęła, chwile po tym jak przepychałam się z Katie, to nie w jej stylu wychodzić na samym początku imprezy.
-Em, tak właściwie, to gdzie zniknęłaś? Spytałam szczerze zaciekawiona.
-Nie myślisz chyba, że Katie mogłaby się upiec, próba zabrania Jace'a. Odpowiedziała z niebezpiecznym uśmieszkiem.
-Przez tydzień się nikomu nie pokaże. Dodała a ja zrozumiałam, że dziewczyna musi mieć nieźle zbitą twarz.

Jak się podobał rozdział? Trochę się w nim działo, mam nadzieje, że nie pogubiliście się w tym wszystkim. Życzę wszystkim miłego nowego roku. 

sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 17:Po walce

           Spojrzałam na niego zdziwiona, to chyba oni wszyscy, powinni mi wyjaśniać co tu robili. Chłopak nie spuszczał ze mnie wzroku,  dopiero teraz zauważyłam drobne zmiany w jego wyglądzie, worki pod oczami, lekko sine usta i zbladłą cerę. Coś musiało ostatnio go przygnębić, wolnym krokiem podeszłam do niego,  gdy znalazłam się zaledwie kilka centymetrów od niego, nastała głucha cisza, nie chciałam palnąć żadnego głupstwa, blondyn patrzył się na mnie,  jego brwi, wysoko podniesione układały się w zakrzywiony łuk co miało wyrażać zdziwienie.
-Dlaczego miałabym ci o tym mówić? Zapytałam wkurzona.
Usta zaciśnięte miał w wąską kreskę, żyłka na jego skroni szybko pulsowała. Wolnym ruchem poprawił kosmyki włosów spadające mu na czoło. Na sobie miał trochę za duży t-shirt, który przez walkę był cały w strzępach. Mięśnie na jego brzuchu były odsłonięte, przez co nie mogłam skupić myśli. Na szczęście to nie ja musiałam zaczynać rozmowę.
-Alex, to było niebezpieczne, mogło ci się coś stać. Powiedział powoli, akcentując każde słowo.
Poczułam się jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Od lat nikt oprócz ojca nie zwracał się do mnie tym imieniem. Blondyn wpatrywał się we mnie, lekkie zadrapania po bitwie zaczynały goić się a na jego twarzy pozostało ledwie kilka małych strupów.
-Ale nic mi się nie stało. Odpowiedź wydostała się z moich ust w zaskakująco szybkim tempie.
Dopiero teraz zauważyłam jak tu wygląda, trupy walały się po całej podłodze, kilkoro starszych zbierało umarłych aniołów do jakiegoś worka, zapewne chcieli wywieść ich gdzieś do lasu. W tłumie zauważyłam mojego ojca, mówił coś do jakiegoś wysokiego bruneta, stał do mnie tyłem więc nie mogłam zobaczyć twarzy. Jace otwierał usta, żeby coś powiedzieć, w tym samym czasie poczułam silne ręce na moich barkach. Obróciłam głowę,
         Erik stał za mną, we włosach widać było zaschniętą krew, nie byłam do końca pewna czy była jego. Ze stroju z imprezy pozostało niewiele, w wirze walki wszystko się porwało. Dopiero teraz zauważyłam, że ja też nie wyglądam najlepiej, całą koronka została zerwana pozostawiając wyłącznie czarny materiał, oberwany w niektórych miejscach. Liczne siniaki zdobiły moje ręce, zdziwiło mnie, że wszyscy wyszli ze spotkania bez szwanku. Przeciwników było niewielu, nie wydawali się też dobrze wyszkoleni ani starzy. Wszystko było takie dziwne, grupka młodych aniołów w królestwie demonów, to nie zdarza się często. Czarnowłosy szybko przywitał się z moim rozmówcą, Jace wydawał się mieć kamienną twarz z której niemożna było nic wyczytać.
-Lexi, musimy porozmawiać. Jego głos wydawał się bardzo zniecierpliwiony.
Bardzo lubiłam Erik'a ale to nie był odpowiedni moment, chciałam się dowiedzieć czegoś od blondyna. Czarnowłosy ściągnął ręce z moich barków, stał tak przez jakiś czas, gdy nie dostał odpowiedzi odszedł powoli. Wiedziałam, że nie będzie się wkurzał, że go olałam, przyjaźnimy się, rozumiał, że te informacje są czymś ważnym.  W pomieszczeniu nie było śladu po Erik'u, pewnie poszedł powiadomić Emmę o całym zajściu.
      Jace nie ruszył się z miejsca od przyjścia chłopaka, wciąż wpatrywał się we mnie natarczywym wzrokiem, chciałam coś powiedzieć ale przerwano mi.
-Po całej akcji z Will'em zacząłem węszyć. Jednego dnia zobaczyłem twojego ojca idącego w stronę budynku w którym odbywają się spotkania rady. Postanowiłem go śledzić, szedł do starego pokoju Will'a. Chłopak nagle przerwał wyjaśnienia.
Zobaczyłam małe kropelki potu na jego czole, musiał się denerwować tym. Włosy znów opadły mu na czoło a on charakterystycznym dla niego gestem zgarnął je. Patrzył na mnie jakby teraz była moja kolej do wyjaśnień, na początku nie wiedziałam o co mu chodzi. Po chwili zrozumiałam, że jest ciekawy jak tu się znalazłam.
-Na imprezie było strasznie duszno, więc wyszłam z Erikiem na zewnątrz, jakiś czas później zaczął ciągnąć mnie do lasu. Z początku nie wiedziałam o co chodzi, do czasu gdy zobaczyłam tą chatkę.
Moja historia co prawda nie była tak ciekawa jak jego ale on wydawał się słuchać jej z zainteresowaniem. Spuściłam wzrok na dół ugięta pod ciężarem jego spojrzenia, nie wiedziałam czemu ale czułam się dziwnie gdy się tak we mnie wpatrywał, nie lubiłam tego. Chłopak chyba to zauważył i przeniósł wzrok na to co było za mną, sterty puszek porozrzucane przez służbę, martwe ciała, które niedługo zaczną się rozkładać i wypełnią całe pomieszczenie odorem. Ściana była obdarta z pomarańczowej tapety, deski w podłodze skrzypiały na każdym kroku. Grzyb  w rogu ściany pogarszał wszystko, Nie opłacało się tu robić remontu, przecież tu muszą tylko spać ludzie.
           Dopiero teraz sobie uświadomiłam że te gnojki musiały uwolnić nasz pokarm, żeby tu się ukryć. Wściekłość we mnie wrzała, jasne, że możemy w każdej chwili załatwić sobie nowy ale sam fakt, że ruszyli coś co nasze. Zdałam sobie sprawę jak musiałam wyglądać myśląc o tym, bo chłopak, który starał się we mnie zbytnio nie wpatrywać teraz nie dał rady. Nie dziwiłam mu się moja twarz zapewne wyglądała po prostu śmiesznie.
-W pokoju Will'a znalazłem kartkę. Powiedział z nutą zdenerwowania w głosie.
Sięgnął do kieszeni, pełna napięcia wyczekiwałam tego co się zaraz stanie, wiedziałam, że zaraz moim oczom ukaże się znalezisko. Nie myliłam się po chwili w jego ręce spoczywała biała koperta, szybko po nią sięgnęłam. Nie był to list jak na początku myślałam, ale mapa naszego królestwa. Było na niej wszystko od głównych budynków, szkoły, hal po pokoje dla służby i żywicieli, każde drzewo było na nim zaznaczone. W mojej głowie pojawił się najczarniejszy scenariusz, tysiące aniołów wkraczających na nasze terytorium, znające każdy jego kawałek, pomimo tego, że jesteśmy świetnie wyszkoleni, to jesteśmy rozrzuceni po całym świecie, w każdym kraju mamy swoje, królestwo, w niektórych kilka, zaś anioły żyją razem, nikt na razie nie wszczyna wojny gdyż mogłoby to zniszczyć każdą ze stron konfliktu. Demonom podoba się, że mogą spokojnie zabijać, żywić się jak i gdzie chcą a anioły się nie wtrącają, co prawda zabijamy je nadal ale pojedyncze jednostki. Nikt nie jest jeszcze gotowy na wojnę ani my ani oni a ta mapa gdyby dostała się w ich ręce, mogłaby ją wywołać. Nie chciałam myśleć co by się stało gdyby Jace nie zabił Will'a tamtego dnia, rudzielec pewnie wrócił by po mapę niszcząc wszystko. Strach z ulgą mieszały się w moim sercu.
-Spalę to.  Powiedziałam pewnym głosem.
To była jedyna słuszna decyzja, nie może się to dostać w niepowołane ręce. Chłopak wydawał się mnie rozumieć, przytaknął mi, po czym poprawił już i tak zniszczoną bluzkę.
    Odeszłam zostawiając go samego w kącie pokoju. Ojciec wciąż rozmawiał z brunetem, dopiero teraz zauważyłam, że to Tyler, szybkim krokiem ruszyłam w ich stronę. Dyskutowali na temat tego gdzie wywieść ciała.
-Do lasu, najlepiej zakopać je razem. Jak ktoś jakiś wścibski człowiek to odkryje pomyśli, że to jakiś psychopata, nikt się nie domyśli, że to my. No może poza aniołami. Powiedziałam leniwie, przeciągając wyrazy.
Wydawali się zaskoczeni tym, że tu stoję, jakby mnie nie zauważyli. Nie trwało to długo, prawie natychmiast Dave wskazał gestem pokazał ciemnowłosemu, żeby zrobił tak jak powiedziałam.
Ojciec pogratulował mi zabicia kilku aniołów, do moich nozdrzy doszedł nieprzyjemny zapach, gnijącego mięsa.
        Wyszłam na zewnątrz, pozwalając nosowi napawać się przyjemnym zapachem nocnego powietrza. Nie było już tak ciemno, dobrze dostrzegłam drogę wydeptaną przeze mnie i przyjaciela nieco ponad dwie godziny temu. W walce zawsze tracę poczucie czasu, dała bym głowę, że minęło nie więcej niż dziesięć minut odkąd wyważyliśmy drzwi, a tymczasem słońce zaczynało wschodzić.
Zostawiłam za sobą chatkę, trupy i radę, teraz liczyło się tylko ciepłe łóżko, byłam zmęczona po wydarzeniach dzisiejszej nocy. Chłodny wiatr muskał moje nogi, poczułam, że mam gęsią skórkę,  była połowa listopada, a ja chodziłam w krótkiej sukience. Pomimo tego, że jestem demonem, nie uczucie zimna nie jest mi do końca obce. Zaczęłam się zastanawiać czy Erik znalazł Em, nie widziałam jej od rozpoczęcia imprezy.


I jak podobał się rozdział? Następny dodam za kilka dni, mam teraz dużo wolnego czasu więc postaram się napisać jakiś ciekawy :)

sobota, 20 grudnia 2014

Podziękowania

Chciałam podziękować wszystkim za prawie 6 tysięcy wyświetleń i ponad 200 komentarzy co jest dla mnie naprawdę wielkim sukcesem biorąc pod uwagę fakt, że początki były ciężkie. Dziękuję każdemu kto poświęca czas ma czytanie tego i pomimo przerwy jaką zrobiłam na początku roku nadal to czyta :)

piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 16: Niespodziewani goście

          Stałam jak wryta, ręka przyjaciela nie musiała mnie już powstrzymywać od wyrwania się. Erik powoli rozluźniał uchwyt, słyszałam tak bardzo znajome głosy, takie słodkie, czyste, niewinne, ale dla mnie był to najgorszy z możliwych dźwięków, przywracał złe wspomnienia. Okrucieństwo i nienawiść wzrastały we mnie gwałtownie wraz z pojawieniem się tych istot. W głowie krążyły mi tysiące myśli, wszystkie wydawały się mieć taki sam cel, zabić ich. W tamtym momencie nie myślałam nawet, że ruszenie na grupkę aniołów mając przy sobie tylko jednego demona może wydawać się złym pomysłem, żałowałam tylko, że nie wzięłam jakiejś mocniejszej broni, Miecz Loumara pomimo tego, że jest silny nie przyda się na wiele w moich rękach gdyż nawet nie wiem jak się nim prawidłowo posługiwać, zdaje się, że Erik też miał tylko podręczną broń. Ostatnie chwile wydawały się być wiecznością,
-Erik, idziemy?  Zapytałam pełna nadziei.
Nawet gdyby chłopak zaprzeczył, weszła bym i samodzielnie podjęła się walki, ale jedna osoba do pomocy zawsze się przyda.
-Tak, ale... Zaczął chłopak, po czym obrócił głowę na wszystkie strony.-Ktoś tu się kręci. Dokończył  głosem poważniejszym niż zwykle.
Zaczęłam przyglądać się każdemu cieniu za drzewem, który jeszcze kilka minut temu wydawał mi się leśnym zwierzęciem. Musiałam wyostrzyć wszystkie zmysły ale i tak nic nie dostrzegłam, więc uznałam, że przyjaciel miał jakieś zwidy. Gdy odzyskałam czucie w ciele i mogłam się poruszać zaczęłam cicho zbliżać się do małej drewnianej chatki zbudowanej dawno temu, zapewne na przetrzymanie dawców. Głos intruzów roznosił się w mojej głowie niczym piach po pustyni, za szybko i zbyt intensywnie. Szepnęłam do przyjaciela, żeby był cicho, sama jeszcze raz spojrzałam, żeby się upewnić, że na pewno nie jesteśmy śledzeni, niczego nie zobaczyłam, ale nie mogłam być pewna bo adrenalina i przesłodzony dźwięk szumiał mi w uszach, przez co prawie byłam pozbawiona jednego ze zmysłów. Element zaskoczenia mógł być naszym jedynym atutem.
      Włożyłam rękę do torebki i zacisnęłam ją na rękojeści mojej broni, zauważyłam, że chłopak zrobił to samo. Do drzwi z rozpadających się desek zostały niecałe dwa metry, przemierzyłam je dość szybko, cały czas uważając, żeby nie wydać żadnego dźwięku, Erik szedł tuż za mną. Chwyciłam za klamkę i mocno szarpnęłam, przy czym wyrwałam drzwi z zawiasów, na wejściu zobaczyłam dwójkę skrzydlatych, biel chwilowo poraziła mi oczy lecz mimo tego rzuciłam się na jednego nich głęboko zanurzając ostrze w jego piersi. Wszystko wydarzyło się w ciągu kilku sekund, nie spodziewali się tego, dlatego poszło nam tak łatwo. Zanim się obejrzeliśmy na korytarz wbiegła trójka aniołów, jeden z nich miał broń Procella,miecz, którym posługiwał się upadły anioł za czasów gdy było w nim tylko dobro bez cienia zła i zdrady. Znałam bardzo go dobrze, to ostrze ciągnie się za naszą historią od tysiącleci. Anioł od razu wykorzystał moją chwilową nie uwagę i rzucił się na mnie z impetem. Pozostała dwójka zajęła się Erikiem zapewne uważając, że Procell poradzi sobie ze mną. Miałam tylko jeden cel, zabić jak najwięcej aniołów, taki powinien być cel każdego demona, nie powinien się liczyć  konsekwencjami, tylko zabijać. 
-Alex, ta sławna Alex. Wysyczał anioł głaszcząc ostrzem moje gardło.
Poczułam, głęboką satysfakcje, jako córka Dave'a byłam znana w ich świecie, wiedziałam, że nie mieli pojęcia o mojej porażce w klubie, przecież zabili jedynego świadka.
Chciałam jakoś mu odpowiedzieć, oczywiście nie słowami tylko atakiem, niestety moje ręce były uwięzione pod potężnym ciałem wroga. Odgłosy walki podpowiadały mi, że Erik radzi sobie lepiej niż ja co było zaskakująco dziwne, chociaż właściwie mi to pomogło, bo dzięki temu zaczęłam się szarpać i skoczyłam na przeciwnika. 
     Wtedy zaczął się śmiertelny taniec, każdy ruch był pełen gracji, każdy cios był jak moment pięknego lecz morderczego filmu. Siły były równe, jedna chwila nieuwagi mogła przesądzić nasz dalszy los. Po mojej ostatniej nieudanej walce w ,,Black Fire'', dniami analizowałam mój każdy ruch z tamtego wieczora, szukałam dobrej strategi, dawałam z siebie 100 % na wszystkich zajęciach z walki, opłaciło się to, teraz to ja byłam górą. Łokciem przygniatałam wroga leżącego na ziemi, z jego skroni płynęła strużka krwi.
Zanim zadałam ostateczny cios szepnęłam tak cicho, żeby tylko rywal mógł usłyszeć ''Lexi dla jasności'' po czym usłyszałam ostatni wydech powietrza wydany przez umierającego. Kopnęłam jego nieruchome ciało w kąt, żeby przypadkiem nie przewrócić się o nie w wirze walki i pomogłam przyjacielowi z trzecim przeciwnikiem, tym razem była to kobieta o ciemnej cerze i włosach jasnych jak śnieg a skórze wydającej się być z porcelany. Nie zauważyła mnie więc skoczyłam jej na plecy po czym wbiłam nóż w gardło rozkoszując się pięknym zapachem krwi, który był dla mnie jak narkotyk. 
       W korytarzu leżało pięć ciał co było sukcesem jak dla dwójki młodych demonów, a zwłaszcza, że wyszliśmy z tego bez większych obrażeń, tylko coś mi nie pasowało kilka aniołów zabitych i to koniec? Wyczułam uknuty spisek, to nie mógł być koniec, tylko czemu nie wysłali pomocy do trójki walczących po ich stronie, to nie było w ich stylu wysyłać swoich na pewną śmierć. Zauważyłam, że chłopak wydaje się być tak samo zdziwiony jak ja, gdy tak na tym rozmyślałam zauważyłam małe drzwi po lewej stronie korytarza. Wolno podeszłam do nich,
pełna nieufności chwyciłam za gałkę i przekręciłam ją słysząc głośne skrzypienie. Gdy postawiłam nogę w środku rozpętało się piekło, piątka dobrze wyszkolonych aniołów rzuciła się na mnie powalając mnie z impetem na ziemie, obraz rozmazał mi się całkowicie ale pomimo tego waliłam na oślep nożem, niestety nie poczułam charakterystycznego uczucia przebijania skóry i zanurzania się w mięsie. Miałam nadzieje, że moje próby nie pójdą na marne i jednak uda mi się coś zdziałać. Usłyszałam cichy chichot, moje oczy zaczynały normalnie pracować, zobaczyłam piątkę wielkich, pięknych i dobrze umięśnionych aniołów, żaden z nich nie starał się mnie zabić. W mojej głowie pojawiły się tysiące myśli naraz ale tylko jedna wydawała się słuszna chcą wydobyć ze mnie informacje, niestety dla nich nie uda im się to, wolała bym umrzeć niż ulec aniołom. Ta myśl napełniła mnie chwilową pewnością, że śmierć i tak przyjdzie w najbliższych godzinach więc wole zginąć walcząc niż znosić tortury. 
          Podniosłam się i odbiegłam kilka metrów od nich, żaden z nich się tego nie spodziewał więc wpierw stali tam gdzie pochylali się nade mną głupio chichocząc dopiero po kilku sekundach zorientowali się co się stało i podbiegli do mnie. Ja w tym czasie zdążyłam pociągnąć Erika w moją stronę. Przybraliśmy pozycję do walki, staliśmy obróceni do siebie plecami, ciągle obracając się w lewo.W tym momencie żałowałam, że nie miałam lepszej broni. Skrzydlaci okrążyli nas ale każda próba ataku z ich strony kończyła się fiaskiem. W myślach dziękowałam pani Anderson za tak dobrą naukę strategii obrony, wiedziałam, że Erik też to robi. Ja i Erik mogli byśmy wytrzymać cały dzień odpierając ich atak ale oboje wiedzieliśmy, że na dłuższą metę to nie ma sensu.
     Wtedy usłyszałam odgłosy butów odbijających się od zepsutych desek, miałam wielką nadzieje, że to pomoc, po chwili w wejściu stanęła cała rada, wszystkie 36 osób, jeśli dokładnie liczyłam to nikogo nie brakowało. Po około 3 demony na jednego anioła, musiał by stać się cud, żeby skrzydlaci wygrali. Po pięciu minutach została tylko dwójka aniołów, szybko rzuciłam się na jednego wbijając miecz Loumara w jego gardło. Moje ciało przeszył dreszcz satysfakcji, lecz jedna myśl nie dawała mi spokoju, cały czas zastanawiałam się skąd wiedzieli o nich i dlaczego mi nie powiedzieli, moje rozmyślania przerwał dźwięk, który wydawał być się być idealny.
-Mogłaś chociaż mi powiedzieć. Powiedział Jace, kamiennym głosem choć w jego oczach można było dostrzec zawiedzenie.


Ostatnie rozdziały zawierały dużo opisów w tym umieściłam więcej akcji. Mam dla was dobrą wiadomość :) Ci co przeczytali rozdział oczami Jace'a dowiedzą się w następnym rozdziale co znalazł. Zostawiajcie komentarze :)