piątek, 19 września 2014

Rozdział 12: Starsi

         Był już wieczór, znajomi poszli na imprezę, a ja musiałam zostać. Siedziałam sama w pokoju, nie dawno się obudziłam teraz bujałam się na starym, drewnianym krześle. Okno było otwarte wiec zaczęło mi się robić zimno, chwyciłam ciepły, czarny sweterek leżący na oparciu krzesła. Moje myśli krążyły wokół Tyler'a, dopiero nie dawno przypomniałam sobie jego imię, to on był tym brunetem , który powiedział mi prawdę. Teraz ten fakt nie wydawał mi się już taki straszny. Spojrzałam na zegar, powinnam był zacząć się już szykować ale siedziałam bujając się na starym meblu. Było mi wygodnie, chciałam zasnąć, lecz wiedziałam, że nie mogę się spóźnić. Mijały minuty a ja wciąż nie ruszałam się z miejsca. Nie chciałam się jakoś szykownie ubierać, poza tym było mi bardzo zimno. Weszłam do szafy z ubraniami, była właściwie osobnym pokojem, znajdowały się tam rzeczy moje i Em. Ściany pomalowane były na biało a półek i ubrań nie było końca, większość ciuchów była nowa, ale miałam kilka sukienek z zeszłego roku. Wszędzie porozrzucane były pudła z niewypakowanymi rzeczami, chwyciłam pierwsze lepsze i otworzyłam. W środku leżało kilka topów, 2 pary butów i kremowa sukienka do kolan, wzięłam ją i otworzyłam półkę z bielizną. Złapałam ciemno brązowe rajstopy. Zaczęłam się rozglądać za jakimś nakryciem, zauważyłam idealne, leżało na najwyższej półce. Przyciągnęłam krzesło i sięgnęłam po moją zdobycz. Przy schodzeniu na chwile straciłam równowagę i wylądowałam na ziemi. Podniosłam się i zebrałam porozrzucane rzeczy. Dla pewności zamknęłam drzwi i wskoczyłam w przygotowane ciuchy. Musiałam poszukać jeszcze jakichś dodatków, Dużo z nich było w kuferkach zamykanych na kłódkę. Podeszłam do jasno zielonej kurtki z zbyt dużą ilością zamków, nigdy bym jej nie założyła, ale lewej kieszeni trzymałam wszystkie kluczyki, wzięłam jeden. Było na nim wyryte małymi cyferkami ,,24'', poszukałam tej liczby. Musiałam wyostrzyć wzrok, żeby dostrzec cel. Jedna z zalet bycia demonem, pomyślałam. Otworzyłam kuferek i wyciągnęłam dwie bransoletki, jedną złotą, drugą brązową. Założyłam je po czym dostrzegłam piękny naszyjnik, który w mig znalazł się na mojej szyi.  Podeszłam do lustra i dokładnie się obejrzałam, oczy miałam podpuchnięte od przebudzenia. Włosy były w stanie krytycznym, sięgnęłam po szczotkę leżącą nie daleko i dokładnie je rozczesałam. Stylizacja prezentowała się dobrze, bardzo mnie to cieszyło. Nie nakładałam makijażu gdyż nie miałam na to czasu, już i tak byłam nieźle spóźniona. Założyłam ciemne buty na koturnie i wyszłam z garderoby.  Odłączyłam telefon od ładowania i schowałam go do małej torebki.
             Wychodząc z pokoju wpadłam na Evan'a. Biała koszula leżała na nim idealnie, spodnie i  marynarka były trochę przydługie. Włosy w kolorze blond dawno nie były czesane, ale całość prezentowała się nieźle. Miał 300 lat, lecz wyglądał na około 20, a piegi tylko dodawały mu uroku, był bardzo przystojny. Szybko poprawił włosy i przesunął się w prawo robiąc mi przejście.
-Cieszę się, że zdecydowałaś się poznać resztę historii.
Kiwnęłam głową i odeszłam. Obróciłam głowę, żeby sprawdzić gdzie poszedł Evan, zauważyłam, że zapukał do pokoju naprzeciw. Nie doczekał się reakcji więc wsunął jakąś karteczką przez szparę w drzwiach i odszedł w głąb korytarza. Dotarłam do pokoju wspólnego, kilka osób pomachało do mnie i gestem zaprosiło mnie do rozmowy, pokręciłam przecząco głową i wskazałam na rękę. Chyba zrozumieli, że jestem spóźniona, bo wrócili do ożywionej dyskusji. Weszłam na schody, które o dziwo były puste, większość osób poszła na imprezę albo do swoich żywicieli. Nie wiedziałam właściwie czego się podziewać po dzisiejszym spotkaniu. Rozmyślała nad tym chwile po czym machinalnie pomachałam do recepcjonistki. Zauważyłam Jacka Allen'a, był on członkiem rady, często kłócił się z ojcem o prawdziwość wydarzeń w 1896 roku (ci co czytali rozdział dodatkowy wiedzą o wielkiej bitwie demonów w ów roku). Pomimo tego lubiłam go był zabawny, chociaż czasem mówił jakby nadal był w XIV wieku. Ruszyłam w jego stronę, po chwili mnie zauważył, lekko się uśmiechnął. Jack był niskim szatynem o jasnym kolorze skóry. Miał bardzo wąskie usta i małe zielone oczy. Podeszłam do niego i się przywitałam, szybko odpowiedział po czym wyszedł za budynek przytrzymując lekko drzwi, bym mogła wyjść.
Na dworze wiał lekki wiatr, cieszyłam się, że ubrałam sweterek. Niektóre liście spadły z drzew i walały się po całym dziedzińcu. Księżyc świecił bardzo jasno a powietrze było bardzo czyste, aż przyjemnie się je wdychało. Dzięki temu, że jesteśmy tak daleko od miasta powietrze nie jest zanieczyszczone. Zatrzymałam wzrok na towarzyszu, liczne blizny zdobiły jego starą twarz, szara wymiętolona bluzka była ciut za duża, spodnie były podwinięte w nogawkach a buty nie pasowały do całości. Był inny wszyscy starsi, którzy zawsze ubierali się nienagannie, jego zaś wydawało się to nie obchodzić, zawsze żył w swoim świecie, miał inne poglądy niż wszyscy. Teraz wpatrywał się w jakiś punkt pomiędzy dwoma starymi dębami znajdującymi się za budynkiem treningowym.
-Przed chwilą spotkałam Evan'a, nie idzie na spotkanie rady? Spytałam zaciekawiona.
Jack wydawał się zbity z tropu, spojrzał na mnie pytająco. Zdziwiło mnie, że nie wie nic o tym, po chwili wydał z siebie krótkie ,,,Aaaaa,,,, po czym wzruszył ramionami. Przyspieszyłam lekko kroku, reszta drogi minęła w ciszy.

.........

Zamknęłam drzwi, byłam już w środku, zobaczyłam kilka znajomych twarzy Richarda, Tyler'a i Tatę. Ojciec przywołam mnie gestem w swoją stronę, zajęłam szybko miejsce i rozejrzałam się po sali. Co tydzień zmieniają wystrój, tym razem nie było inaczej. Ściany pomalowane były na ciemny pomarańcz a podłoga wyłożona była dużym dywanem w jakieś wzory, których nie umiałam
rozpoznać. Na stole leżały czarne róże, do ich wyhodowania potrzeba było czegoś ,,magicznego'''. Krzesła były stare i drewniane, słychać było jakąś spokojną muzykę. Nagle zauważyłam, że wstał mój ojciec. Wziął głęboki wdech i opowiedział całą historię.

(Cofnięcie się w czasie do wydarzeń z dnia gdy wszystko się stało)
Will był dzisiaj strasznie nerwowy, wiedział, że musi uciec, na przeszkodzie stawało mu tylko przywiązanie, do miejsca, do ludzi i co najważniejsze do stylu życia. Rudzielec siedział w budynku przeznaczonym dla dorosłych demonów. Na korytarzu roiło się od osób, wszyscy czekali na wyjście na Dave'a. Dave miał powiedzieć wszystkim o zmienionych godzinach pracy.Zbierało się coraz więcej demonów a piegowaty był sfrustrowany brakiem dobra w tym miejscu, chciał jak najszybciej się stąd wydostać.Zobaczył Evan'a, gdy ten wszystko wyjaśnił, Will wykorzystał zamieszanie i wyszedł po cichu z budynku. Rano zabrał kilka rodzajów broni, wiedział, że to ich nie osłabi ale chciał zrobić cokolwiek dobrego. Rudy wyszedł na dwór, pobiegł z nadprzyrodzoną szybkością w stronę bramy umiejscowionej na końcu terenów Demonów. Will był bardzo szczęśliwy, że udało mu się dojść niezauważenie do bramy, lecz jego szczęście nie trwało długo.
-Gdzie się wybierasz. Jakby znikąd pojawił się Richard, stary i potężny demon.
Piegowaty nie wiedział co powiedzieć, szarpnął furtkę i ruszył w stronę wyjścia. Richard szybko zrozumiał co się święci, rzucił się na zbiega, zaczęła się ostra walka. Zaczęła się ostra bitwa, nie można było stwierdzić kto prowadzi dopóki nie przyszło wsparcie dla Will'a. Niebo rozstąpiło się i na polu walki zaczęły pojawiać się anioły na polu, istoty o jasnej karnacji ubrane w najczystszą biel, biło od nich dobrem i radością, rozdzielili walczących i zabrali rudzielca ze sobą. Richard był załamany takim obrotem spraw, wtedy jeszcze nie wiedział, że końcówce sporu przyglądał się jakiś młodociany demon, który szybko rozniesie plotkę ,,Zbiegły Anioł''


(Czas teraźniejszy)
Wszystko zaczęło składać mi się w logiczną całość, jako dziecko poznałam Willa, miałam około 5 lat gdy on zniknął rodzice tłumaczyli to przymusowym wyjazdem, ale teraz wiem, że wszystko było kłamstwem.


Jak się podobał rozdzaiał? :) Mam nadzieje, że podoba się wam przedstawienie kilku osób z rady, wraz z kolejnymi spotkaniami poznacie nowe osoby ale wszystko pomalutku :) Mam ważne pytanie, chcecie, żebym w najbliższych rozdziałach opisała jakieś spotkanie Jace'a i Lexi czy wszystko powoli? W następnym rozdziale na pewno opisze demony i inne stworzenia paranormalne ;) No to chyba na tyle :)

Rozdział 11: Zakupy

                   Patrzyłam na paczkę jak zaczarowana, nie otworzyła bym jej jeszcze długo ale Erik szturchnął mnie i wyciągnął z transu. Powoli odwiązałam wstążkę, nie spodziewałam się tego.
Buty, które zostawiłam wczorajszej nocy w sali, do mnie wróciły. Erik patrzył zdziwiony, nie rozumiejąc poco ktoś miałby mi przysyłać buty. Gdy odkładałam je do reszty obuwia z łazienki wyszła Emma, ubrana była w długą do ziemi czarną sukienkę i 12 cm szpilki. Włosy spięła klamrą, kilka kosmyków opadało na jej twarz.  Była taka piękna, zawsze będzie mnie przewyższać pod względem urody. Gdy zobaczyła paczkę, nie zajęło jej dużo czasu zrozumienie, że to buty, które zostawiłam w sali gimnastycznej.
-Jace przysłał buty, to takie słodkie. Powiedziała, cała rozpromieniona.
Erik patrzył się na nas jakoś dziwnie, ale nie drążył tematu. Przypomniało mi się , że nie zdążyłam mu powiedzieć o wczorajszych wydarzeniach, ale dziś to zrobię. Mam nadzieję, że przyjemnie to równie spokojnie jak Emma. Odwołali nam zajęcia, bez konkretnego powodu, więc wychodzimy na miasto.
-Lexi, już przebierać się. Popędziła mnie dziewczyna i rzuciła jakąś sukienką w moją stronę.
Złapałam ją w locie i szybkim krokiem ruszyłam do łazienki. Gdy weszłam do łazienki, umyłam twarz, zabrałam się za rozczesywanie włosów. Dopiero po tym zauważyłam jaką sukienkę dała mi przyjaciółka. Była dość krótka i skromna, bardzo mi się podobała, w duchu podziękowałam przyjaciółce, że to ją wybrała. Gdy byłam już ubrana przyszedł czas na makijaż, nałożyłam krwisto czerwoną szminkę, tusz do rzęs, gotowa wróciłam do pokoju i pokazałam się przyjaciołom.
-Może być. Powiedział obojętnie Erik na co ja zareagowałam głośnym westchnieniem.
Jego nigdy nie obchodziły takie sprawy, typowy facet. Właśnie miałam coś powiedzieć ale Emma zaczęła lekko popychać nas w stronę wyjścia. Zdążyłam jeszcze chwycić torebkę, zanim całkowicie znalazłam się za drzwiami.
            Wychodząc minęliśmy Davinę, która była pogrążona w rozmowie z Emily. Emily jest młodsza od nas ma 15 lat, ale pomimo tego potrafi być bardzo groźna. Dziewczyna ma ognisto rude włosy i strasznie bladą cerę, jej twarz pokryta jest piegami. Ubrana była w piękną, zieloną sukienkę i buty tego samego koloru. Dziewczyna zauważyła Erik'a i energicznie pojechała w jego stronę, wszyscy wiedzieli, że miała fioła na jego punkcie. Chłopak odmachał jej na co ona zareagowała dużym rumieńcem. Gdy wychodziliśmy, zauważyłam, że Emily ciągle gapi się na niego. Wyciągnęłam kluczyki i ruszyłam w stronę auta.
                 -To gdzie dokładnie jedziemy?  Spytałam, zajmując miejsce kierowcy.
Emma podała mi mapę z wyznaczoną trasą,po czym usiadła z tyłu koło Erik'a. Dziewczyna zaczęła mówić o sukience którą widziała kilka dni temu w katalogu, chłopak przytakiwał jej ale starał się zmienić temat, wyraźne było, że ten go nudzi. Ja przyglądałam się całej sytuacji z rozbawieniem. Skręciłam w prawo i włączyłam się w rozmowę.
-Em, nie zanudzaj Erik'a.Powiedziałam spokojnie, patrząc na oburzoną minę brunetki. Dziewczyna, nie lubi gdy jej ktoś przerywa. Został niewielki odcinek do przebycia, zauważyłam, że teraz brunetka zabrała się za próbę wyswatania go z Emily. Chłopak był lekko podirytowany, próbował wybić jej to z głowy. Chociaż mnóstwo dziewczyn na niego leciało, on rzadko chodził na randki.
                Nie minęła minuta a byliśmy na miejscu. Przyjaciele poszli przodem, zamknęła auto i dołączyłam do nich.
-To co, najpierw po ciuchy. Właściwie nie było to pytanie.
Emma zaczęła pędzić w stronę sklepu zostawiając nas w tyle. Usłyszałam, głośne westchnienie przyjaciela, zawsze śmieszyło go jej zamiłowanie do zakupów. Szturchnęłam go lekko w bok, gdy weszliśmy do sklepu, nie mogliśmy znaleść przyjaciółki. Sklep był urządzony w starym stylu, wszystko było że starego drewna. Deski skrzypiały gdy się po nich chodziło za to wszystko lśniło czystością a ubrania było od najlepszych projektantów. Zauważyłam buty przyjaciółki wystające spod jednej przebieralni, na drzwiczkach wisiało kilkanaście sukienek. Uznałam to za odpowiedni moment by powiedzieć Erik'owi o wczorajszych wydarzeniach.
-Musimy pogadać. Powiedziałam, starając się za wyciągnąć go ze sklepu.
                Był zdezorientowany ale posłusznie wyszedł. Zaciągnęłam go na ławkę , na nasze szczęście, obok nas nie było za wielu ludzi. Chłopak zauważył mój stres, po części domyślił się jego powodu.
-Chodzi o wczorajsze spotkanie, prawda? Powiedział, po czym delikatnie położył rękę na moim ramieniu w geście pocieszenia.
Obejrzałam się, żeby sprawdzić czy nikogo nie ma w pobliżu, mój wzrok spoczął na drzwiach starego sklepu, chłopak podążył za moim wzrokiem. Gdy, nie zauważyłam przyjaciółki wróciłam do rozmowy.
-Erik, ten anioł w ,,Black Fire'', kiedyś był......demonem. Wrzuciłam to najszybciej jak umiałam. Patrzyłam jak jego twarz przechodzi z poważnej w oszołomioną. Odczekałam chwilę i wznowiłam historię, chłopak słuchał w ciszy. Zauważyłam, że przyjęli to dużo lepiej niż ja, zrobiło mi się trochę głupio z tego powodu. Szukałam w myślach wymówek ale musiałam opowiadać dalej. Gdy kończyłam mówić o spotkaniu z Jace'm, mruknął ,,To stąd te buty''.
-Zgaduje, że wymyśliłeś jakąś piękna historię miłosną. Powiedziałam nie mogąc powstrzymać śmiechu, chłopak do mnie dołączył. Przepychaliśmy się na ławce dla zabawy, do czasu gdy Emma wyszła że sklepu.
-Jesteście niemożliwi. Powiedziała oburzona, po czym ruszyła w naszą stronę.
Szła obładowana torbami, zapewne to Erik budzię musiał je taszczyć. Gdy dziewczyna przyszła zaczęła mówić o tym, ,,że wspólne wypady, zazwyczaj są wspólne''. Marudziła, jeszcze chwile, potem poszliśmy coś zjeść.
          
                                                                                    ......
           
                      Byliśmy pełni, jedzenie było pyszne a przy okazji pożywiłam się na jakimś słodkim chłopaku. To była świetna godzina.
-Lexi, zejdź na ziemię. Powiedziała Emma, klaszcząc mi przed twarzą.
Dziewczyna przebrała się już w nowe ciuchy. Miała na sobie czarną bluzkę na ramiączkach, jeansową kurtkę i strasznie obcisłe spodnie, włosy rozpuściła. Wyglądała świetnie.
Otrząsnęłam się i ruszyłam w stronę auta, przyjaciele trzymali się z tyłu. Wyciągnęłam kluczyki i otworzyłam wóz. Wraz z Erik'iem usiedliśmy z przodu, Emma na tyłach ze swoimi ubraniami.
Włączyłam radio, leciała piosenka jakiejś popularnej piosenkarki. Brunetka, zaczęła nucić  melodie, czasami podśpiewując pod nosem. Ja rozmawiałam z przyjacielem o dzisiejszym dniu.
W pewnym momencie, chłopak poruszył drażliwy temat.
-Lexi, co zrobimy ? Powiedział spokojnie.
W żyłach, wciąż czułam energie chłopaka na, którym się pożywiłam, to było idealne uczucie.
Udawałam, że nie wiem o co chodzi, spojrzałam na niego zaskoczona. On zrezygnował z dalszej próby rozmowy i zajął się swoim telefonem. Starałam skupić się na drodze lecz moje myśli błądziły wokół nie ważnych tematów. Zauważyłam drogę do naszego pałacu, małą kamienistą ścieżkę. Gdy byliśmy na miejscu pożegnałyśmy się z Erik'iem i ruszyłyśmy do salonu wspólnego.
Byłam tak wykończona, że dopiero teraz zauważyłam dwie wiadomości na telefonie. Pierwsza była od ojca.
               Spotkanie dziś o 21, musisz dowiedzieć się więcej. Tata
Nie byłam pewną czy chce dowiedzieć się więcej, ale w końcu ciekawość zwyciężyła.


A więc tak, wiem, że końcówka jest słaba prawie bez opisów i wg ale zauważyłam, że nie mogę skończyć na pojściu do restauracji, więc miałam trochę dopisać, przepraszam, że wczoraj nie wrzuciłam, ale czytałam GNW i zapomniałam...
Następny rozdział pojawi się 27 sierpnia, będzie on oczami Jace'a.
Najważniejsze pytanie, czy czytacie mojego bloga?

wtorek, 9 września 2014

Rozdział 10: Reakcja

           Takie rzeczy się nie zdarzają. Powtarzałam gorliwie w myślach. Nie wiedziałam co zrobić a wszyscy patrzyli się na mnie wyczekująco, nie mogłam złapać tchu.
Musiałam wyjść na powietrze i pomyśleć o tym spokojnie. Wybiegłam z sali, przewracajac przy tym parę krzeseł.
Kilka osób, krzyczało coś żeby mnie zatrzymać. Do mnie nie doszedł sens ich słów, w głowie miałam tylko zdanie które wywołało u mnie taką reakcje.
Znalazłam się na korytarzu, biegnąc wpadłem na Evan'a, nawet nie zauważyłam, że nie było go na spotkaniu. On nie wydawał się zdziwiony moim stanem.
-Czyli już wiesz. Mruknął i się przesunął.
Wyjście było nie daleko a gdy znalazłam się na zewnątrz z hukiem zamknęłam drzwi. Na niebie widać było księżyc w pełni, święcił jasnym blaskiem. Była piękna noc, w oddali słychać było świerszce. Wszystkie światła były zgaszone a cichy szum drzew nadawał atmosfery temu miejscu. Idealna pora na romantyczny spacer.
Ale nie to było teraz ważne, musiałam z kimś pogadać. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do przyjaciółki. Czekałam aż odbierze, niestety tak się nie stało.Chciałam z nią pogadać o byle czym
ale nie mogłam  powiedzieć przyjaciółce o demono-aniela, jeszcze nie teraz. Zawsze rozmawiałyśmy o wszystkim, ale nie umiałam jej tego zrobić ona tak wierzyła w to, że demon to demon i nie ma innej opcji. Ja właściwie po dzisiejszym zdarzeniu nadal uważam, że tak jest, to przecież tylko jedno razowy przypadek, nie zmieni to wszystkiego.
                     Stwierdziłam, że muszę się wyładować. Od razu wiedziałam gdzie mam pójść. Opuszczona sala gimnastyczną znajdowała się dwa kilometry dalej. Było to idealne miejsce, rzadko kto się tam pojawia a ja potrzebuje takiego miejsca. Zaczęło się robić zimno żałowałam, że nie wzięłam swetra. Sukienka też nie była najlepszym pomysłem, nie można w niej biegać, dlatego musiałam iść. Minęłam budynek w którym mieścił się mój pokój, zastanawiałam się czy się nie cofnąć i wejść to ciepłego wnętrza. Szybko odpędziłam te myśl i przyspieszyłam kroku.
Zanim się obejrzałam byłam już w połowie drogi. Miałam nadzieję, że nikt mnie nie zauważył bo rozniosły by się dziwne plotki. Skrzywiłam się na myśl co by wymyśliła Katie. Szłam spokojnie aż usłyszałam odgłos łamanej gałęzi. Przyjęłam pozycję obronną i wpatrywałam się w przestrzeń. Zobaczyłam małego kota, odetchnęłam z ulga i skarciłam się w myślach. Widać było już mój cel. Uradowana zaczęłam biec, uważając by na nic nie wpaść.
                   Nie minęła minuta a znalazłam się w opuszczonej sali gimnastycznej. Było ciemno więc, włączyłam światła. Wszędzie było pełno kurzu, od dawna nikt tu nie sprzątał. Rzeczy były porozrzucane we wszystkich kątach sali, mnie interesowały tylko dwie rzeczy. Podeszłam do worka treningowego, nigdzie obok nie było rękawic, westchnęłam. Weszłam do schowka w poszukiwaniu ich. Ściany były otwarte z tapety, gdzie nie gdzie widać było pleśń. Szafki były przywrócone, przeskoczyłam je uważając by nie wejść na szkło po rozbitych butelkach.
Mam nadzieję, że dziś nikogo nie najdzie ochota na imprezę w starej sali. Tylko tego by mi brakowało, tłumaczenia się przed wścibskimi osobami. Ja wiem tylko tyle, że muszę znaleść rękawice. Były na najwyższej półce, nie dosięgnął tam więc przyciągnęła sobie szary stołek. Wydawał się trochę stary więc powoli postawiłam na nim jedną nogę, gdy uznałam, że nic się nie stanie weszłam i sięgnęłam po nie. We włosy zaplątała mi się pajęczyna, ściągnęłam ją i ruszyłam w stronę drzwi. Musiałam coś porządnie walnąć, szybko znalazłam się przy worku z założonymi rękawicami. Zdjęła buty bo nie miałam ochoty na późniejszy ból nóg. Oddałam cios, był mocny. W worku zrobiło sie znaczne wgłębienie.  Waliłam tak, że zaczęły boleć mnie ręce. Nie przestawałam, przez pół godziny systematycznie oddawała cios za ciosem. Pot wpływał mi na czoło i zaczął niszczyć fryzurę. W pewnym momencie usłyszałam odgłos rozpruwanego materiału. Sukienka była zniszczona, nie będę za nią tęsknić, była strasznie niewygodna, nie mogę przez nią pobiegać. Byłam zmęczona dzisiejszym dniem, najpierw akcja z Katie potem to spotkanie. Zsunęłam się wyczerpana na ziemię, odłożyła rękawice na bok, zamykając oczy. Chciałam zasnąć i zapomnieć o dzisiejszym dniu. Niestety nie było mi to dane.
              Odgłos  kroków przeszył głuchą cisze, zerwałam się na nogi. Wpatrywałam się w ciemność, wypatrując intruza. Zobaczyłam tylko ciemny kształt, wielkości człowieka.
-Szukałem cię. Usłyszałam głos odbiegający z drugiego końca sali. 
Jace ruszył wolno w moją stronę. Nonszalancko poprawił włosy. Nie wiedziałam skąd wiedział gdzie mnie szukać, przecież schowałam się na odludziu. Musiał wyjść kilka minut po mnie, skoro znalazł mnie tak szybko. Nic nie odpowiedziałam, tylko powoli usiadłam opierając się o ścianę.
-Niezłe miejsce. Powiedział chłopak po, czym usiadł obok mnie.
Wpatrywałam się w swoje bose stopy, mogłam ubrać buty. On siedział cicho, wiedziałam, że już nic nie doda. Cisza wydawała się strasznie dłużyć. Postanowiłam, że się odezwę.
-Nie chciałam by ktoś mnie znalazł. Mruknęłam, nogą zaczynała mi drętwieć więc zmieniłam pozycję. Chłopak nic nie mówił, tylko wpatrywał się we mnie, ja odwzajmniłam spojrzenie. Patrzyliśmy się chwilę na siebie aż usłyszałam ironiczne ,,Jesteś strasznie rozmowna''. Uśmiechnęłam się sarkastycznie, po czym wstałam i odniosłam rękawice do schowka . Gdy wróciłam Jace siedział w tym samym miejscu, wpatrywał się w coś po przeciwnej stronie. Chciałam już wyjść, czułam się jakoś nieswojo w jego towarzystwie, stresował mnie. Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi.
-Zdziwiłaś mnie swoją reakcją, nie spodziewałem się, że tu przyjdziesz. Powiedział po czym wstał i podszedł do mnie. Nie wiedziałam czego oczekiwał. Spojrzałem na niego pytająco. Zauważyłam, że miał ubrudzana kurzem bluzkę. Czekałam aż powie coś więcej ale on milczał, wyszłam z budynku, obróciłam głowę, żeby ostatni raz spojrzeć na niego.
-Zareagowałaś tak samo jak ja. Powiedział ostrożnie a ja już wiedziałam, że on też zatracił się w ćwiczeniach. Chłopak wszedł w głąb sali.
              Gdy znalazłam się na zewnątrz zauważyłam, że nie ubrałam butów. Postanowiłam po nie, nie wracać. Jedna para w te czy we w te, nie robi mi różnicy. Myślałam o tym co powiedział mi Jace. Dlaczego szukał mnie aż tak długo, dzisiejsze informacje, nie robiły już na mnie takiego wrażenia, liczyło się tylko dotarcie do pokoju. Gdy szłam widziałam pełno  świateł  w oknach, słychać było odgłosy dobrej imprezy. Tętniło tu życiem 24 godziny na dobę, uśmiechnęłam się na myśl o tych wszystkich nieprzespanych nocach na imprezowaniu z przyjaciółmi. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w ciepłym łóżku z kubkiem kakao. Często jak byłam mała tata przynosił mi do łóżka napój i rozmawialiśmy o naszym dniu. Zawsze chciałam mu zaimponować, trochę zmyślałam, opowiadałam o smokach i moich walkach. Tata śmiał się i mnie przytulał. Wspominałam jeszcze troche, droga minęła, szybko zanim się obejrzałam byłam już pod budynkiem. Weszłam do holu, czując na sobie zdziwione, spojrzenia innych. Dużo osób wracało z jakiś zajęć dodatkowych. Ja musiałam znaleść przyjaciółkę, poszłam do wspólnego salonu w poszukiwania jej, zanim się obejrzałam ktoś zaciągnął mnie do pokoju. Chciałam krzyczeć ale ktoś  zakrył mi usta. Dopiero teraz zauważyłam kto był moim porywaczem. Odetchnąłam z ulgą.
-Coś ty ze sobą zrobiła. Krzyknęła zdenerwowana, przyjaciółka.
Ja dopiero teraz zauważyłam jak wyglądam. Niebieska sukienka była w strzępach, we włosach miałam patyki i liście. Najlepsze jest to, że byłam bosa. Wyruszyłam ramionami i zaczęłam szukać piżamy, gdy ją znalazłam ruszyłam w stronę łazienki.
-Zaraz opowiem. Rzuciłam i weszłam do łazienki.
                Zdjęłam ciuchy, po czym wrzuciłam je do kosza. Wyjęłam liście z włosów i wskoczyłam pod prysznic. Wyjątkowo puściłam ciepły strumień wody, gdy zmyłam z siebie brud wyszłam spod prysznica. Ubrałam piżame, wyczyściłam twarz, rozczesałam i wysuszyłam włosy. Gdy wreszcie czułam się oczyszcona, wyszłam z łazienki, po czym wyskoczyłam na łóżko, odebrałam od przyjaciółki gorące kakao, uśmiechnęłam się na myśl jak dobrze mnie zna. Emma usiadła na swoim łóżku, wpatrując się we mnie wyczekująco. Szybko opowiedziałam dziewczynie o dzisiejszych wydarzeniach, postanowiłam, że opowiem jej wszystko. Dziewczyna spokojnie przyjęła fakt, kiwnęła głową na znak, że rozumie.
-Wiedziałam, że to niemożliwe, żeby żaden demon nie przeszedł w szeregi aniołów. Powiedziała powoli przyjaciółka, patrząc na mnie poważnie. Chwile potem się uśmiechnęła i rzuciła we mnie poduszką po czym ułożyła się do snu. Ja zrobiłam to samo, chwile potem już spałam.
                                                                                               ....
Rano obudziło mnie pukanie, było strasznie wcześnie. Przetarłam oczy, wstałam i starałam się obudzić Emme. Przyjaciółka marudziła coś o tym, że nigdy nie może się wyspać, gdy wstała wzięła ciuchy i ruszyła do łazienki. Znów usłyszałam pukanie, pobiegłam otworzyć drzwi, stał w nich Erik, ubrany był w te same ciuchy co wczoraj, jest to bardzo rzadkie u niego. Pojechałam mu i gestem zaprosiłam go do środka. Jakąś dziewczyna przechodzącą na korytarzu przywitała się z chłopakiem po czym zaczęła się głupawo śmiać. Dopiero po chwili zobaczyłam, że Erik trzżyma w rękach jakąś paczkę, chłopak zauważył  moje spojrzenie i natychmiastowo odpowiedział.
-Leżała na wycieraczce. Jest chyba do ciebie. Powiedział i rzucił ją w moją stronę. Zżerała mnie ciekawość co w niej jest.
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Przepraszam za błędy ale pisałam na tablecie i autokorekta czasami zmieniała mi osoby, mam nadzieję, że wszystko poprawiłam. Co do paczki spostrzegawcze osoby powinny się domyślić co w niej jest...
Następny rozdział dodam za kilka dni. A 27.08 będzie rozdział oczami Jace'a